Chciałabym się z Wami podzielić informacjami na temat wady (bo nie nazwę tego chorobą), zrośniętych palców u moich synków. Gdy urodził się mój pierwszy synek Piotruś, byłam tak szczęśliwa i tak zapatrzona w niego, że nawet nie zauważyłam, że mój idealny synek (bo dla każdej mamy jej dziecko jest idealne) ma zrośnięte paluszki u stóp a dokładnie drugi i trzeci palec na obu stópkach. Zrośnięte paluszki zauważyła moja siostra na imprezie rodzinnej i to po kilku miesiącach od narodzin. Nawet zaczęła liczyć czy ma wszystkie palce lub nie ma ich za dużo. Na szczęście ilość się zgadza. Drugi synek Hubercik, też urodził się ze zrośniętymi paluszkami obu stóp tak samo jak u Piotrusia. Jednak, gdy lekarka poinformowała mnie o tym na sali poporodowej, byłam spokojna, ponieważ wiedziałam o co chodzi...
Takie rozdzielenie paluszków najlepiej przeprowadzić do trzeciego roku życia. U moich synów zrost palców występuje na stopach i tego na co dzień nie widać, w dodatku to chłopcy i nie będą często chodzić w klapkach. Decyzję o rozdzieleniu podjęłabym bez wahania, gdyby syndaktylia wystąpiła na rączkach. Piotruś i Hubercik mają na szczęście paluszki połączone tylko skórą i każdy palec ma osobne kostki. Nie zauważyłam, aby te paluszki im w czymś przeszkadzały, chyba że mamie w obcięciu paznokci. Wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję, że nie będziemy rozdzielać paluszków i narażać dzieci na ból. Każdy zabieg niesie ze sobą jakieś ryzyko i strach o dzieci. Gdy chłopcy dorosną i będą się czuć "inni", wtedy wspólnie podejmiemy decyzję. Celem takiego zabiegu jest zazwyczaj estetyka i przywrócenie prawidłowych funkcji palców.
A ja kocham moje małe "Żabki" ! - najbardziej na świecie i nie traktuję dzieci jakby miały jakąś "wadę". Może tą wadę zamienią w zaletę i będą świetnymi pływakami. Moja rada to zakupić ładne skarpetki i wygodne buty, by nie uciskały paluszków.