Dzieci pragną niemal wszystkiego. Tego co nowe, kolorowe i najlepiej głośne. Jestem dojrzałą i pewną siebie kobietą. Już na etapie kompletowania wyprawki postanowiłam, że będę dbać o jakość i wartość zabawek moich dzieci. Przedstawiłam mój pomysł mężowi, który stwierdził, że jest to podejście godne uwagi. Spodziewałam się takiej odpowiedzi, bo należy on do ludzi, którzy cenią ład i porządek. Popsute zabawki i wszechobecny bałagan, to koszmar. Dyskretnie przystąpiłam do realizacji moich założeń. Nasze rodziny są otwarte na nowości. Nie ingerują w sposób wychowania i edukacji. Po prostu układ idealny.
Według moich założeń zabawka musi spełniać dwie podstawowe funkcje, do których należy sprawianie dziecku przyjemności i wspieranie prawidłowego rozwoju. Musi być także bezpieczna i dobrze wykonana. Odkąd w naszym domu pojawiła się pierwsza córeczka minęło już kilkanaście miesięcy. W tym czasie na świat przyszły także dwie młodsze córeczki. W naszym domu nie ma ani jednej zabawki, która nie spełnia powyższych wymagań. Wbrew pozorom nie było to trudne. Na rynku jest bardzo duży wybór tego typu produktów. Musimy tylko zachować umiar i zdrowy rozsądek.
Wspieranie prawidłowego rozwoju dziecka, to zadanie wielokierunkowe. Polega na stymulowaniu funkcji umysłowych, motorycznych, społecznych i emocjonalnych. Należy pamiętać, że wyobraźnia dzieci jest nieograniczona. Rozwijanie kreatywności i samodzielności, to bardzo wdzięczne zadanie, na którego efekty nie trzeba długo czekać.
W naszym domu można znaleźć zabawki taki jak: książeczki, klocki i puzzle. Książeczki to kilka serii. Na razie tylko w twardych okładkach. Nie mogę wymienić producentów klocków i puzzli, ale jest ich tylko dwóch. Są bardzo dobrze znani i lubiani. Klocki są plastikowe i drewniane. Te pierwsze mają w składzie ludziki, pojazdy i zwierzątka. Te drugie mają różne kształty. Klocki dają nieograniczone możliwości i idealnie pobudzają kreatywność. Można budować wzdłuż i wszerz. Poznawać przestrzeń. Puzzle, to moja miłość i chcę przekazać ją moim córeczkom. Puzzle uczą cierpliwości i spostrzegawczości. Mamy wigwam, w którym czytamy i rozmawiamy. Mieszka w nim pięć pluszaków i szmaciana lalka mojej Majki. Młodsze córeczki mają do dyspozycji trzy grzechotki i trzy zabawki odpięte od karuzeli Canpol babies. Poza tym w domku są dwie piłki i trójkołowy rowerek. Naprawdę, nie ma tego dużo.
Patrzę na domy moich znajomych. Pełno w nich rzeczy, których ja nie chcę. Zastanawiam się, czy moje decyzje są dobre. Nie wiem tego, ale mam taką nadzieję. Zdobywam pewność patrząc na córki, które całymi dniami są radosne i uśmiechnięte. Mam nadzieję, że będzie takie całe ich życie. Rodzicielstwa nie da się nauczyć. Trzeba je przeżyć po swojemu.
Pragnę nauczyć moje córki zabaw, do których nie trzeba zabawek. Chcę żeby. Bawiły się w berka, chowanego, ciuciubabkę i grały w klasę. Lepiły z ciasta, którego ja używam do kopytek. Pamiętam moje ludziki, kwiatki, ślimaki, gwiazdki i księżyce. Rysowały obrazy w mące. Robiły ciasteczka w kształtach, które na myśl przyniesie im wyobraźnia. Tworzyły choinkowe ozdoby. Kolorowały wielkanocne jajka. Chcę żeby bawiły się w teatr cieni. Niech ich piękne sny i niewinne dziecięce marzenia stałą się codziennością.
Jestem ciekawa ile zabawek mają wasze pociechy. Pozdrawiam i czekam na Wasze wpisy.