Z powodu pandemii wszystkie zajęcia, na które uczęszczałam z córką zostały zawieszone. Obecnie ponad dwa miesiące nie odbyłyśmy żadnej wizyty, nawet kontrolnej, a to dla rozwoju córki – dwuletniego dziecka, bardzo długi czas, w czasie którego wiele wypracowanych metod i nawyków mogą ulec zastopowaniu, a nawet mogą zostać chwilowo zapomniane z powodu braku systematycznego utrwalania. Już od początku pandemii zastanawiałam się jak wspomóc rozwój mowy u córki w czasie kiedy nie mogłyśmy uczestniczyć w zajęciach z neurologopedą.
Z dwulatkiem nauka mówienia to przede wszystkim zabawa, która wymaga od nas sporo cierpliwości, systematyczności i zaangażowania. Do tej pory regularnie uczestniczyłyśmy w spotkaniach ze specjalistami, w klubie maluszka, w zajęciach sensorycznych, gordonkach i przedstawieniach teatralnych dla maluszków. Oprócz tego czytałam córce minimum 30 minut, jednak z dnia na dzień poczułam się w obowiązku zastąpić jej lub chociaż częściowo zrekompensować brak dotychczasowych zajęć.
zabawa w magiczne kubki: do tej zabawy używam trzech jednakowych styropianowych kubków i małej, drewnianej figurki pieska (świetnie sprawdzi się mała, ulubiona zabawka dziecka). Na oczach dziecka chowam zabawkę pod jeden kubek, przesuwam nim powoli i po chwili proszę o odnalezienie pieska. Zabawa pozwala na ćwiczenie koncentracji, pamięci maluszka, ale też angażuje go w zabawę pozwalając się wyciszyć i skupić na wykonywanym zadaniu. Polecenia są krótkie i zrozumiałe, zadajemy dziecku pytanie: czy tutaj jest pies? – jeśli chcemy uzyskać odpowiedź: tak/nie, natomiast jeśli maluch ma już większy zasób słów, pytamy: gdzie jest pies? Możemy też tutaj wprowadzić element: a kuku! Chyba każdy maluch lubi tę zabawę 😊
Przygotowuję pacynki z papieru, z kukiełek ze skarpetek i odgrywam proste dialogi i scenki – zwykle bazuję na znanych córce bajkach i opowiadaniach i na przykład odtwarzam nasz ulubiony fragment ze Świnki Peppy lub opowiadam o bardzo głodnej gąsienicy, która wyjada z koszyka jabłka, śliwki, sałatę, a nawet ogórki. Pomysł z głodną gąsienicą polecam szczególnie rodzicom niejadków
To ulubiona zabawa córki. Mamy zabawkową kasę, gromadzimy różne artykuły na przykład pastę do zębów, szczoteczkę, telefon, zeszyt, okulary – sprzedajemy i kupujemy. Przy okazji zakupów opowiadam córce do czego służy dany przedmiot, a ona naśladuje gesty pokazując do czego służy. Obecnie używa już prostych słów do ich opisywania. Kupować możemy wszystko – nawet wycięte z papieru ubrania.
Córka wciela się w rolę kucharki, a ja gościa – proszę o różne produkty, czasem odmawiam, czasem proszę o więcej co zachęca dziecko do reagowania, początkowo niewerbalnego, a po czasie również werbalnego. Kuchnię można wykonać z papieru i wspólnie ją pomalować – to dodatkowa atrakcja
To pytanie zadaję córce w różnych okolicznościach. Przykładowo wychodzimy na spacer, opowiadam jej co robię, co ubieramy. Pomijam buty, pytam czy jest gotowa, po czym zadaję pytanie: czego Ci brakuje? Córka wskazuje na buty – dzisiaj był nasz pierwszy sukces, córka odpowiedziała: buta 😊 Pytanie świetnie sprawdza się w czasie posiłku: podajemy dziecku talerz bez sztućców (czego brakuje? – na przykład widelca lub łyżki). Może brakować misia do spania, smoczka, piżamy, czapki. Świetnie sprawdzą się też puzzle, w których czegoś brakuje, a dziecko odgaduje brakujący element
Każda piosenka jest dobra do tego ćwiczenia, jednak ja szczególnie lubię te z powtórzeniami i wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Świetna zabawa jest wtedy kiedy córka powtarza: buta buta („miała baba koguta, wsadziła go do buta) lub bim bom („Panie Janie, Panie Janie, pora wstać, pora wstać…”)
Megafonem może być rolka po papierze. Przykładamy ją do ust i wydajemy różne dźwięki, początkowo mogą to być samogłoski, sylaby, a następnie krótkie słowa.
W ten sposób bawimy się codziennie przeplatając zabawy, dużo czytamy, śpiewamy, naśladujemy i bawimy się w odgrywanie scenek. Te ćwiczenia-zabawy znakomicie wpływają na rozwój mowy u maluszka, zbliżają dzieci i rodziców i zapewniają mnóstwo dobrej zabawy! Życzę Wam udanej zabawy 😊