Zbliża się sezon wakacji, a co za tym idzie - rodzinne podróżowanie. Bardzo często pilnie przygotowujemy się do wyjazdów. Szykujemy walizki, tankujemy i sprzątamy samochód czy robimy większe zakupy. Rzadko kiedy jednak pamiętamy o bardzo ważnych kwestiach związanych z samą jazdą, o których miałam okazje dowiedzieć się na warsztatach organizowanych przez żłobek syna – „Świadomi, więc bezpieczni”. Na warsztatach poruszanych było sporo kwestii dotyczących bezpieczeństwa najmłodszych, jednak ze względu na obecny czas chciałabym podzielić się zarówno zdobytą tam wiedzą jak i własnym sporym doświadczeniem dotyczącym dalekich podróży jak i codziennego przemieszczania się samochodem z najmłodszymi członkami rodziny, nawet na tak krótkich trasach jak dom – żłobek, przedszkole czy przychodnia.
Tu chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że bezpieczny fotelik jest nieodzownym elementem rodzinnego samochodu. Musi być on dobrany zarówno do wieku i wagi dziecka, jak i modelu samochodu – by mógł być prawidłowo zamontowany i spełniać w 100% swoją funkcję. Nie o samych fotelikach jednak chciałabym pisać, lecz przypomnieć o zasadzie - że nie ma znaczenia czy fotelik używany jest na trasach dalekich czy tylko 2 km w drodze do żłobka czy przychodni – musi on być bezpieczny, a dziecko w nim bezwzględnie i zawsze – praw,idłowo zapięte.
W naszym przypadku maluch 1,5 roku jeździ w foteliku 360 stopni, aktualnie ciągle jeszcze tyłem do kierunku jazdy, natomiast 8-latek mimo sporego wzrostu i wagi - nadal w "pełnym" foteliku przeznaczonym dla dzieci od 15 do 36kg z obszernym i regulowanym zagłówkiem. Dla wieku i wzrostu starszego syna, zgodnie z przepisami, można zastosować samą "podkładkę" pod pupę, jednak ze względów bezpieczeństwa zdecydowanie odradzam takie rozwiązanie, gdyż w razie wypadku nie chroni ona dziecka przed niebezpieczeństwem. Dodatkowo fotelik starszaka jest wyposażony w chowane boczne uchwyty na bidon/butelkę, co okazuje się być bardzo przydatne podczas podróży. napoje nie „biegają” po całym aucie, tylnej kanapie czy podłodzie. Choć na picie pozwalamy tylko na postojach, to uchwyt taki jest poręczny, bo nie muszę za każdym razem szukać butelki dla syna.
Często podróżuję z dziećmi sama, co przy atencyjnym i płaczliwym maluchu było nie lada wyzwaniem, wiążącym się z ogromnym stresem, dopóki nie odkryłam lusterka do obserwacji maluszka. Był to zbawienny gadżet, który zamontowany do zagłówka tylnej kanapy pozwala obserwować dziecko jadące w foteliku tyłem do kierunku jazdy. Wystarczy szybki rzut oka w lusterko wsteczne i widzimy co robi nasz maluch, czy śpi, czy ma w buzi smoczek, czy jak w moim przypadku – ocenić czy płacz jest już na tyle zaawansowany, że muszę się zatrzymać i go uspokoić, czy tez wystarczy „zagadywać”. Zdecydowanie polecam zakup takiego lusterka przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. Obracanie się w trakcie prowadzenia samochodu może doprowadzić do utraty kontroli nad pojazdem lub innych niebezpiecznych zdarzeń, a lusterko pozwala mieć dziecko „na oku” i moim zdaniem daje kierowcy duży komfort psychiczny.
Innym ciekawym i moim zdaniem koniecznym elementem samochodu, w którym podróżuje dziecko, są osłonki przeciwsłoneczne na boczne tylne szyby. Chronią one przed nadmiernym nagrzewaniem się pojazdu w trakcie jazdy, ale i też nie pozwalają, by słońce raziło dziecko w oczy, co akurat u nas zawsze kończyło się ogromnym rozżaleniem malucha. Zatem, jeśli z tyłu nie mamy przyciemnianych szyb – warto zaopatrzyć się w osłonki montowane bezinwazyjnie.
Bardzo ważnym aspektem jest również zadbanie o przedmioty, które mamy wewnątrz auta. Dopilnujmy, by nic nie pozostawało „luzem” – torby, torebki, butelki z wodą, telefony, akcesoria, pudełka z posiłkiem – każdy taki przedmiot podczas wypadku czy hamowania jest potencjalnym zagrożeniem, gdyż takie przedmioty również w tym momencie wprawiane są w ruch. Pamiętajmy, że turlająca się po aucie piłeczka czy butelka wody, może wpaść kierowcy pod stopy/pedał gazu czy hamulec i nawet w czasie standardowej i bezpiecznej jazdy może doprowadzić do niebezpiecznych wydarzeń.
Wykorzystajmy więc schowki, uchwyty, siatki, by wszelkie podręczne przedmioty mogły bezpiecznie znaleźć w nich miejsce i nie stanowić zagrożenia w czasie podróży. Pamiętajmy również o tej zasadzie przy codziennym przemieszczaniu się autem – nie wrzucajmy pod nogi pasażerów siatek z zakupami, ani nawet podręcznych rzeczy – znajdźmy im odpowiednie miejsce – telefon w uchwycie, torebka w schowku, zakupy w bagażniku, itd.
Wbrew pozorom, to, jak spakujemy bagażnik, również ma znaczenie. Po pierwsze – po drodze mogą się wydarzyć różne sytuacje wymagające np. zmiany ubioru, butów czy podania leków przeciwbólowych. Ja zawsze na wierzchu mam taką torbę „awaryjną” – pakuję do niej komplet ciuchów na zmianę dla każdego członka rodziny, przekąski, dodatkową gotówkę, leki, termometr, ręcznik, drobne kosmetyki przydatne w podróży, dodatkową butelkę wody, koc czy rzeczy dla malucha takie jak pampersy, mleko itd. Dzięki temu nie muszę wypakowywać całego bagażnika i otwierać kilku walizek w poszukiwaniu potrzebnej rzeczy w razie awaryjnej sytuacji.
Pamiętajmy też, że walizki i przedmioty w bagażniku muszą być odpowiednio zabezpieczone, by nie miały możliwości zagrażać nam w trakcie jazdy..
Zadbajmy o to, by na czas podróży dzieci były odpowiednio ubrane. Dobrą opcją jest lekki oddychający i wygodny ubiór, w którym dziecko nie będzie się pocić, oraz taki, w którym ubranie nie będzie ograniczało bezpiecznego zapinania pasów w foteliku.
Nie rozbierajmy i nie przebierajmy dzieci w trakcie jazdy. Jeśli musimy to zrobić, zjedźmy na bezpieczne pobocze czy najbliższy możliwy punkt postojowy. Wypinanie dziecka z pasów w trakcie jazdy nigdy nie powinno mieć miejsca, ani nawet częściowe i chwilowe ich ściąganie choćby z jednego ramienia.
Warto mieć w samochodzie sprawną i odpowiednio serwisowaną klimatyzację (sezonowo odgrzybianą), gdyż w razie upałów pomoże nam obniżyć temperaturę w samochodzie i zwiększyć komfort podroży. Pamiętajmy jednak o właściwych zasadach korzystania z klimatyzacji i doboru temperatury ze wglądu na małych podróżników.
Dla bezpieczeństwa dzieci i własnego nie podawaj dzieciom przekąsek ani pokarmów w trakcie jazdy. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak duże jest ryzyko zakrztuszenia czy zachłyśnięcia się pokarmem czy napojem podczas jazdy, gdzie poza wybojami może zdarzyć się awaryjne hamowanie, etc. W powyższym przypadku, czas na znalezienie miejsca postoju, wypięcie dziecka z fotelika, by pomóc mu odkrztusić pokarm i złapać oddech, może być zbyt długi.
Posiłki jak i napoje podawajmy wyłącznie na postojach w bezpiecznej dla dzieci pozycji. Pamiętajmy, że nawet chrupek, paluszek czy mała bułeczka podana do rączki w drodze samochodem ze sklepu czy ze żłobka do domu, może stać się przyczyną niebezpiecznego zdarzenia. Niestety, rodzice robią to nagminnie, bo maluch jest wtedy spokojny, nie płacze, a oni mogą skupić się na jeździe, „umilić” dziecku stanie w korku, itd. Na „zabicie” czasu i nudę podczas jazdy jest wiele innych i dużo bezpieczniejszych sposobów, zatem weźmy sobie do serca dobro naszych dzieci i wystrzegajmy się takiego postępowania.
Przed dalsza podróżą zaplanujmy dokładnie trasę. Sprawdźmy, w jakich miejscach możemy bezpiecznie zatrzymać się na dłuższy postój. Weźmy pod uwagę wiek dzieci i ich potrzeby. Jeśli jedzie z nami maluch, który wymaga karmienia piersią oraz przewijania, musimy mieć dogodne miejsce i warunki, by móc przygotować mu posiłek czy w spokoju nakarmić oraz przewinąć.
Starsze, chodzące dzieci oprócz odpowiedniego miejsca do zjedzenia posiłku czy skorzystania z toalety, muszą mieć jeszcze bezpieczne miejsce, by pospacerować i pobiegać. Często nie zdajemy sobie sprawy, że długie przebywanie w foteliku samochodowym, nawet tym najwygodniejszym, jest dla dzieci męczące. Dlatego na postoju dzieci potrzebują przestrzeni, by swobodnie się poruszać, dotlenić i stracić nadmiar energii, aby dalsza podroż miała szansę przebiec w spokojnej atmosferze.
Pamiętajmy, by na postoje wybierać miejsca bezpieczne. Odludne miejsce w lesie nie zawsze takowym będzie, niekoniecznie będzie to też typowy, zatłoczony i ruchliwy parking dla tirów. Stąd przygotowanie do podroży również w tej kwestii ma ogromne znaczenie dla jej szczęśliwego przebiegu.
Często na czas podróży dajemy dziecku różnego rodzaju zabawki, uspokajacze, sprzęty mające zająć ich uwagę. Tu również często zapominamy, że nie wszystkie te sprzęty są bezpieczne w trakcie jazdy samochodem.
Pamiętajmy, że podczas nagłego hamowania takie zabawki mogą spowodować uszkodzenia ciała. Mogą one uderzyć w główkę, twarz, wpaść głębiej do buzi, etc. Dlatego zwracajmy baczną uwagę na to, co pozostawiamy do dyspozycji dzieci. Miękka mała maskotka czy materiałowa książeczka nie powinna zrobić dziecku krzywdy w razie hamowania, natomiast podany do ręki tablet czy telefon, plastikowe czy metalowe autko bądź kredki - już zdecydowanie tak.
Jeśli chcemy, by dziecko podczas jazdy miało możliwość oglądania bajek choćby na tablecie, użyjmy specjalnych uchwytów montowanych do zagłówka, ale nie podawajmy dziecku tabletu do rączek, by podczas podróży samo go trzymało.
Jeśli podczas podróży planujemy kolorowanie czy planszówki, siadajmy z dziećmi z tyłu, by móc kontrolować sytuacje i bezpieczeństwo. Używajmy wtedy, np. kredek świecowych, które są lekkie i nie są ostre. Jeśli z racji na fakt bycia kierowcą, nie możemy towarzyszyć dzieciom z tyłu, odpuśćmy zabawy z użyciem niepewnych zabawek czy gier i kredek. Możemy z dziećmi pośpiewać piosenki czy poopowiadać im bajki. Przygotujmy wcześniej odpowiednią playlistę czy nagrania z bajkami.
Mam nadzieje, że większość z nas przestrzega zawsze powyższych zasad, wciąż jednak zdecydowanie zbyt często jestem świadkiem łamania co najmniej kilku z nich. Bądźmy świadomi zagrożeń i dbajmy o bezpieczeństwo naszych dzieci i nasze właśnie, by każda nasza podroż, nawet ta najkrótsza, miała zawsze swoją szczęśliwą metę.