Naukę mówienia czas zacząć! Pytanie tylko od kiedy? Ja zaczęłam uczyć synka bardzo wcześnie, już od pierwszych chwil jego życia. A właściwie gdy był jeszcze w brzuszku, mówiąc do niego, śpiewając mu kołysanki, moje ulubione piosenki, czytając wierszyki. W ostatnich miesiącach ciąży słyszał mnie i potem rozpoznawał mój głos, czując się przy nim bezpiecznie. Być może Wy też uczyłyście mówić swoje maluchy, tylko nie zdawałyście sobie sprawy z tego, że właśnie to robicie.
Naukę komunikacji ze światem rozpoczęłam u Franka po prostu od częstego mówienia do niego. Spędzając z nim całe dnie postanowiłam, że przy każdej czynności będę opowiadać mu, co właśnie robię. Wiedziałam, że na razie nie uzyskam odpowiedzi, ale chciałam, aby mały przyzwyczaił się do mojego głosu. Pokazywałam mu rzeczy w naszym otoczeniu i nazywałam je. Czasem mały odpowiadał mi uśmiechem, dźwiękiem (najpierw głużeniem, potem gaworzeniem). Starałam się mówić wyraźnie, bez przesadnego zdrabniania, ponieważ wiem, że jestem wzorem dla mojego dziecka i to ode mnie uczy się prawidłowej umiejętności mówienia. Starałam się od czasu do czasu powtarzać te same zdania na przykład: „Teraz będziemy się kąpać”, by dziecko skojarzyło słowa z czynnościami. Kiedy synek zaczął mówić, czasem powtarzałam słowa albo zdania po nim, by usłyszało poprawną wymowę.
Uwielbiałam czas, kiedy czytałam synkowi książeczkę, pokazywałam na obrazkach, na sobie lub w otoczeniu ważne słowa. To był następny krok do nauki mówienia. Dzięki pobudzaniu pracy mózgu, pomagałam mu w zrozumieniu mowy, choć sam jeszcze nie umiał tego robić. Często wybierałam krótkie wierszyki, które mogłam recytować, ale również zaśpiewać. Dla maluszków lepiej wybierać rymowanki, zaś starszakom czytać już historyjki. Choć może się wydawać, że dziecko w pierwszych miesiącach głównie wymaga karmienia i przewijania, jest bardzo złaknione naszej uwagi, skupienia, obserwuje jak nasze wargi wypowiadają słowa i z zaciekawieniem słucha tembru naszego głosu.
Zabawę w tak zwane „papugowanie” rozpoczęłam, gdy Franek zaczął wydawać dźwięki. Miałam wrażenie, że i ja i dziecko wesoło spędzaliśmy czas podczas naśladowania. Najlepiej wspominam, kiedy pokazywałam małemu jakieś zwierzątko na obrazku, a potem wydawałam dźwięk naśladując to zwierzę. Długo moje dziecko patrzyło na mnie z zaciekaniem, ale cierpliwość się opłaciła, gdy pierwszy raz też spróbował wydać taki dźwięk. To wcale nie pierwsze słowo było próbą jego werbalnej komunikacji ze mną, ale dźwięki, sylaby
„Gimnastyka smyka” to moja nazwa na zabawę z maleństwem, która polegała na ćwiczeniu warg, języka i policzków. Ćwiczenia w zabawowej formie nie męczyły malucha. Często naśladowałam jego czynności: wysuwanie języka, otwieranie buzi. Z czasem to on naśladował moje miny. Przy wydawaniu naśladowaniu zwierząt i innych śmiesznych dźwięków odbywała się gimnastyka: warg, języka, policzków. Wszystkie moje czynności, które go rozśmieszały (na przykład dotykanie stópek i gilgotki) spławiały, że się uśmiechał, a to również świetna gimnastyka! Prawda, że zadania te nie są czasochłonne i męczące? Zabawa z maluszkiem w chowanego podczas ubierania. Nawet nie wiecie ile radości i zaskoczenia przyniosło: „A-kuku” w jego wykonaniu.
Podawajcie od czasu do czasu dziecku jedzenie, które wymaga pracy języka i mięśni. Maluch gryząc i żując pokarm przygotowuje się do mówienia. Podczas mycia ząbków możesz poświęcić chwilkę na masażyk języka, czyli jego szczotkowanie.
Dbałam też o to, aby Franek spędzał czas z innymi dziećmi oraz dorosłymi. Wiedziałam, że ja zawsze zrozumiem, co moje dziecko chce do mnie powiedzieć. Ważne było dla mnie to, by mogło porozumieć się z innymi dziećmi lub dorosłymi w jego otoczeniu. Dlatego tak ważne w rozwoju umiejętności werbalnych malucha są wspólne zabawy w piaskownicy, na placu zabaw. Wspólne spotkania w maminym gronie podczas których dzieci mogą się razem pobawić to świetny sposób na naukę mówienia. Maluszki próbują się ze sobą komunikować na różne sposoby. Dla mnie i moich koleżanek wielką frajdą było patrzeć jak świetnie się dogadują w nieznanym nam „dialekcie”.
Zapraszałam też często gości: rodzinę, znajomych. Mój synek słuchał różnych głosów, oswajał się też z ludźmi, co hamowało jego nieśmiałość. Dzięki temu nie był ciągle przyczepiony do mojej spódnicy, a ja nie czułam się samotna, zanim wróciłam do pracy.
Przeczytaj także: Kiedy dziecko zaczyna mówić.