Pod koniec ciąży, mniej więcej na kilka tygodni przed planowanym terminem porodu, gdy zmniejsza się wydzielanie progesteronu, zastępuje go wydzielanie oksytocyny- hormonu, który wywołuje skurcze macicy, wywołujące poród. To powoduje, że zaczynają się gwałtowne zmiany w naszej głowie. Maleństwo, które już tak długo nosimy w naszym łonie, lada moment stanie się częścią naszego życia, a my musimy zapewnić tej istotce godne warunki. Obawy te przeradzają się w czyny. Przygotowania mogą przebiegać w różny sposób: od ciągłego sprzątania, po ogromne zakupy, aż do reorganizacji całego mieszkania. Działania te mają na celu również uspokojenie mamy, poczucia spełnienia obowiązku i zajęcie się czymś, w ramach zapomnienia o stresie związanym ze zbliżającym się porodem.
Dzięki zmianie hormonów, powraca huśtawka nastrojów powodowana różnego rodzaju lękami i obawami związanymi z porodem. Nie można usiedzieć na miejscu i nosi nas. Wtedy mamy taką energię, że mogłybyśmy same wybudować dom.
Nie raz gdy miałam bezsenną noc. Nie mogąc wyleżeć spokojnie, pełna lęków i ciągłych rozmyślań, wychodziłam z łóżka, brałam kartkę papieru i główkowałam. Co już mamy, a czego jeszcze nie? Co trzeba kupić lub pożyczyć? Co jeszcze trzeba zrobić? Kto może mi pomóc? Gdzie to dostanę? Kiedy po to pójdę, itd... W końcu wstawał dzień, wychodziło słońce, a ja pełna energii, mogłam nawet w piżamie biec do sklepu, bo przecież nie mam smoczka albo mam o jedną butelkę za mało.
Wiele razy prałam ubranka, potem każde prasowałam i nawet co kilka dni układałam na nowo w komodzie, bo przecież body powinny być najbardziej dostępne, a spodenki mniej...
Nie raz obliczałam ile rolek tapety ma być w pokoju na jednej ścianie. Mąż się ze mnie śmiał, że sama bym wyremontowała ten pokoik, ale dzięki mojej nadgorliwości zrobił to sam raz dwa, pod moja dyktaturą. Jak remont się skończył, ciągle kazałam przenosić mebelki w inne miejsce, bo przecież muszę mieć przejście do komody, a nie mogę mieć po drodze szafki... Teraz mnie to bawi, ale wtedy to był koszmar dla mnie i dla otoczenia.
Porozmawiaj z kimś trzeźwo myślącym, kto pomoże Ci w organizacji i ewentualnie wybije z głowy kolejne zakupy, bo po co ci kolejna butelka czy dwudzieste śpioszki?
Może to być mama, teściowa, ciocia, dobra sąsiadka, albo koleżanka, która już przez to przeszła. Pamiętaj, żeby to była świetna zabawa, a nie mordercza walka!
Myśl trzeźwo co jeszcze musisz kupić, zrobić i nie bój się prosić o pomoc, bo przecież ty nie możesz za dużo podnosić. Pamiętaj, że Twoje dobro się liczy najbardziej.
Jeśli znów masz ochotę powyciągać wszystkie ubranka i na nowo je układać zachwycając się nimi, nie żałuj sobie jeśli to ma ci poprawi humor. To jest zupełnie normalne. Poświęć się temu teraz, bo jak maluszek się urodzi, już nie będziesz miała tyle czasu na takie porządki.
Pamiętaj. Syndrom wicia gniazda przejawia się różnie. Wiele mam odczuwa ogromny przypływ energii i mogą wyremontować całe mieszkanie. Jedne czują tylko potrzebę chodzenia na zakupy, a inne tylko ciągle sprzątają. Na pewno nie świadczy to o tym, że jedna ma większy, a inna mniejszy instynkt macierzyński. Wszystko co robicie jest z myślą o dobru dziecka.
A Ty jak przeszłaś ten czas? Też chciałaś przenosić góry?