Karmić malucha gotowymi posiłkami czy gotować domowe obiadki? Pewnie takie pytanie stawia sobie każda młoda matka, która ma zacząć przygodę z rozszerzaniem diety. Ja również sobie je postawiłam, gdy przyszedł czas na wprowadzenie nowych smaków do jadłospisu mojej córci. Być może, gdybym mieszkała w Polsce, gdzie regały niemalże każdego sklepu uginają się pod różnego rodzaju słoiczkami dla niemowląt, to pewnie poszłabym na łatwiznę i darowała sobie gotowanie. Ale przyszło mi mieszkać w innym kraju, a tu stawia się na naturalność i przede wszystkim na zdrowie dziecka. W sklepie można spotkać dokładnie 3 producentów obiadków dla dzieci, z czego każdy produkuje 2 rodzaje zupek/obiadków. W związku z tym moja córcia od pierwszych dni jadała domowe posiłki.
Dietę rozszerzałam zgodnie z zaleceniami pediatry. Warzywa oraz owoce wprowadzałam w odpowiedniej kolejności. Starałam się robić przerwy pomiędzy wprowadzanymi produktami, aby uniknąć wystąpienia alergii pokarmowej. Nie przesadzałam jednak z dodawaniem przetworzonych kaszek i kleików. Zamiast np.kleiku ryżowego dawałam ryż. Starałam się jak najmniej stosować gotowych produktów, zastępując je naturalnymi.
Wiem, że wiele z nas tłumaczy się brakiem czasu na przygotowanie mamusinej zupki, ale tak naprawdę pokrojenie połówki ziemniaka, odrobiny marchewki i dodanie kilku kawałków innych warzyw, zajmuje dosłownie kilka minut. Gotowanie też zależy od wielkości pokrojonych warzyw, dlatego warto na początku kroić warzywa w drobną kosteczkę lub ścierać na tarce. To znacznie skróci nam czas gotowania. Poza tym dzięki temu, że samodzielnie przygotowałaś posiłek, masz pewność, co tak naprawdę je Twój maluszek.
Moja córka, jak już wspomniałam, od początku jadła tylko posiłki przygotowane przeze mnie. Dzisiaj ma prawie 26 miesięcy i je praktycznie wszystko. Nie ma zupy, której by nie zjadła. W naszym jadłospisie jest i szpinakowa i buraczkowa, zupka z soczewicy, krem z dynii i wiele innych smaków. Może nie każda z nich zachwyca smakiem, ale wiem, że to samo zdrowie, a córka nie wybrzydza. Je wszystkie owoce i warzywa, bez wyjątku. Naprawdę nie ma rzeczy, która by jej nie smakowała. Dzięki takiej różnorodności jestem pewna, że dostarczam jej wszystkie niezbędne wartości odżywcze, które mają istotny wpływ na jej rozwój psychofizyczny.
Może jestem w błędzie, ale wydaje mi się, że domowa kuchnia, przyczyniła się w dużej mierze do tego, że od samego początku moja córka nie ma problemów z jedzeniem. Mało tego, do dzisiaj jeszcze nie chorowała, a jak wiadomo większość chorób u dzieci bierze się z braku odporności, na który wpływ ma w większości nieprawidłowa dieta.