Monio, momo, jumjum, jam, mimi, cium – to zaledwie kilka określeń z wielu, na najlepszego przyjaciela małego dziecka – smoczka. Z jednej strony to największy pomocnik rodziców marudnych dzieci z silnym odruchem ssania i tak zwany „zatykacz” w sytuacjach kryzysowych. Z drugiej strony smoczek to zmora wielu rodziców, którzy walczą tygodniami, a czasem miesiącami, aby dziecko pożegnało wreszcie gumowego przyjaciela, który niestety z czasem robi więcej szkód niż pożytku.
Logopedzi rekomendują jak najwcześniejsze odstawienie smoczka, ponieważ jeśli go będą ssać za długo, może to mieć wpływ na ich wymowę, a także na samą naukę mowy. Gdy dzieci mają już pierwsze ząbki ssanie smoczka może mieć wpływ na takie wady w wymowy jak na przykład seplenienie. Moja córka używała smoczka do prawie czwartego roku życia. Od drugiego roku właściwie tylko w nocy, ale wystarczyło. Zaczęła mówić bardzo późno i miała problem z wymową niektórych spółgłosek. Zanim w wieku 3 lat rozwinęła mowę używała jedynie dźwięków do komunikacji typu mama, tata, baba.
Według stomatologów pożegnanie powinno nastąpić po roku, maksymalnie gdy dziecko ma 1.5 roku. Maluch ma wtedy już większość ząbków i wszelkie formy ssania należy ograniczyć. Lekarze twierdzą, że długotrwałe ssanie smoczka może mieć poważne konsekwencje. Oprócz problemów ze zgryzem i przeżuwaniem, dziecku mogą krzywo rosnąc ząbki, może się tworzyć przerwa pomiędzy zębami, no i zwiększa się znacznie ryzyko próchnicy. Moja córka od długiego ssania smoczka miała bardzo krzywe ząbki, na tyle, że musiała nosić specjalny aparat, który naprostował jej mleczaki, tak by w przyszłości stałe ząbki mogły rosnąć prawidłowo.
Niezależnie od tego w jakim wieku jest dziecko, jeśli odstawiamy go od smoczka, należy pamiętać, żeby nie robić tego, gdy:
Wiek tu nie ma znaczenia, bo tak naprawdę każdy specjalista mówi coś innego. Można to zrobić kiedy maluch jest mniej świadomy czyli mniej więcej w wieku 6 miesięcy, lub gdy jest już małym, rozumnym człowieczkiem, któremu można wytłumaczyć, że już czas pożegnać się z przyjacielem. Decyzję zawsze należy rozważyć, gdy dziecko nadal nadmiernie ssie kciuk, ponieważ smoczek to jednak zawsze mniejsze zło.
Nie ma tak naprawdę najlepszej metody. Każde dziecko jest inne i ma inne potrzeby. Pożegnanie też bywają różne. Czasem jest szybko i bezstresowo, innym razem kończy się dramatem, płaczem i długą tęsknotą, często wielomiesięczną walką.
Niezależnie kiedy i jak odstawiamy smoczek musimy pamiętać o tym, żeby być konsekwentnym i cierpliwym rodzicem. Mam dwójkę dzieci i przeżyłam to dwa razy. I za każdym razem inaczej.
Przy starszym dziecku ulegałam wiele razy i córka ssała smoczek mając 3.5 roku, aż się po prostu zużył. Przez wiele miesięcy zabierałam jej smoczka, ale niestety po jej histerycznym płaczu zawsze oddawałam. Serce mi pękało, jak moja córeczka tak płakała. Niestety miała nade mną władzę. Wiedziała, że jak dłużej popłacze dostanie to co chce, czyli ukończenia „monia”. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Dopiero pediatra podpowiedziała, żebym przestała jej wymieniać smoczka na nowy. Jak się jej ostatni zużyje, zrozumie że to koniec. Musiałam przezwyciężyć widok mocno zmęczonego, gumowego przyjaciela, aż do momentu kiedy guma pękła i smok przestał być użyteczny. Córka nie mogła na początku zrozumieć, że smoczka się nie da naprawić i przez dwa dni próbowała resztkę gumy ssać, oczywiście bez skutku. Po dwóch dniach zrezygnowana stwierdziła, że już go nie lubi i sama wyrzuciła go do śmieci mówić na do wiedzenia patetyczne: „żegnaj smoczku”.
U młodszego synka poszło zdecydowanie łatwiej, ale nie obyło się bez sprawdzonego sposobu koleżanek. Kiedy synek miał niecałe dwa lata, uznaliśmy z mężem, że to już najwyższy czas na pożegnanie i że tym razem nie damy się jak ze starszą córką. Wiedziałam, że syn jest fanem „Rajdka” wyścigówki, z ulubionej bajki. Koleżanki podpowiedziały mi, żebym zrobiła tak zwaną transakcję wymienną. Smoczek za zabawkę. Zabrałam synka do sklepu i powiedziałam, że w zamian za smoczka może sobie wybrać co tylko chce ze sklepu. Poinformowałam go o tym, tuż obok regału z samochodzikami. Dodałam, że musi pamiętać, że jak chce autko, to musi Pani w sklepie zapłacić swoim smokiem. Po kilku minutach ciszy, syn podjął męską decyzję i uznał, że to bardzo dobry interes. Super auto za smoczka. Wybrał oczywiście jeden z drożnych, ale w tym momencie uznaliśmy z mężem, że sprawa jest ważna i nie ma co się patrzeć na koszta. Syn z dumą zapłacił Pani w kasie smoczkiem (mąż potem oczywiście uregulował należność ) i szczęśliwi wróciliśmy do domu. Przez kilka dni synek pytał się jeszcze o smoczek, ale przypominaliśmy mu, że przecież zapłacił smoczkiem za auto. Po chwili namysłu kiwał głową ze zrozumieniem i szedł spokojnie spać.
Generalnie każdy moment na rozstanie ze smoczkiem jest dobry. Wystarczy uważnie obserwować dziecko i nie przegapić momentu, kiedy smoczek jest mu rzadziej potrzebny. Czasem dzieci same nagle rezygnują ze smoka z dnia na dzień, jak to było w przypadku córki mojej przyjaciółki. Zdarza się również, że maluch w ogóle nie chce ssać smoka. Syn mojej sąsiadki od małego nie chciał nawet na chwile włożyć smoczka do buzi. Wolał przytulić się do mamy, possać chwilę pierś, a na widok smoczka reagował histerycznie.
Niektórzy rodzice stosują drastyczne pożegnania. Zdarza się, że moczą go w czymś niesmacznym dla dziecka np. w occie i wyrzucają ukochanego „monia” lub go ucinając go chcąc zniechęcić malucha do gumowego przyjaciela. Niestety takie sposoby mogą powodować wiele przykrych emocji, z którymi małe dziecko nie będzie potrafiło sobie poradzić, dlatego czasem lepiej jest zrobić to sposobem. Można zabrać malucha do sklepu, tak jak w przypadku mojego synka, lub np. użyć historii o wróżce, która za smoczek pozostawiony pod poduszką zostawia wymarzony prezent.
Ja wiem, że najlepiej by dziecko samodzielnie się z nim pożegnało, wrzuciło do śmieci i powiedziało „pa pa” ale nie zapominajmy, że to największy przyjaciel naszego maluszka, który był z nim w wielu trudnych dla niego chwilach.