Problem zanoszenia był mi znajomy już od dawna, ponieważ mojej sąsiadki synek cierpiał z tego powodu i bardzo często się zanosił. Natomiast tematem bardziej zaczęłam się tym interesować, gdy problem mnie osobiście dotknął. Zaczęłam szukać i czytać o powodach takiego stanu, jak temu zapobiegać i czy da się to leczyć. Ponieważ o pewnych sprawach człowiek wie, ale mu umykają do czasu, kiedy go nie spotkają.
Moja córeczka pierwszy raz się zaniosła jak miała 11 miesięcy. Najzwyczajniej na świecie przewróciła się w łóżeczku. O nic się nie uderzyła, bo upadła na poduszkę, ale mocno się tą sytuacją po prostu wystraszyła. Kiedy zauważyłam co się dzieje, od razu do niej podbiegłam i mocno przytuliłam. Zaczęłam do niej spokojnie mówić, aż wszystko minęło. Ucieszyłam się, ponieważ nie trwało to długo.
Myślałam, że to jednorazowa historia. Niestety następnego dnia były kolejne dwa ataki. Najpierw lekki płacz, po czym córeczka z dziwnym wyrazem na twarzy płaczu, nie wydawała z siebie dźwięku. Przestawała w tamtych chwilach oddychać. Strasznie się wtedy bałam o nią. Oczywiście najpierw próbowałam uspokoić ją, mówiąc do niej spokojnym głosem. a gdy to nie pomagało lekko nią szarpnęłam. Efekt był natychmiastowy, mała złapała oddech.
Cała sytuacja na szczęście nie trwała na tyle długo, ale słyszałam już o przypadkach, że dziecko tak długo się zanosiło, że aż zemdlało, dlatego pełna niepokoju o jej zdrowie zaczęłam czytać wszystkie publikacje na ten temat. Szukałam powodów takiego stanu i zastanawiałam się, a raczej obwiniałam siebie czy to nie jest przypadkiem moja wina. Okazuje się, że taki stan może być spowodowany, gdy dziecko się wystraszy, czy je coś zaboli jak się wywróci bądź uderzy. Może mieć podłoże dziedziczne.
W naszym przypadku podczas ataków u córeczki najbardziej pomagało, gdy mówiłam do niej, wołam ją po imieniu lub lekko potrząsnęłam.
W związku z atakami córki byłam u naszego lekarza. U pediatry dowiedziałam się, że jak takie stany będą częściej występować, dostaniemy skierowanie do neurologa na kontrolę. Mam cichą nadzieję, że takie zachowanie będą pojawiać się rzadko lub może nawet wogóle znikną, aby córka nie musiała przeżywać stresu związanego z dodatkowymi badaniami. A do tego momentu staram się, aby córka nie miała zbyt wiele powodów do takich ataków - co jest niezmiernie trudne, bo ciężko jest przewidzieć kiedy to się stanie. Pediatra zalecała zachowanie spokoju w takich sytuacjach, lecz niestety takie stany są dla mnie bardzo stresujące, ponieważ obawiam się o zdrowie swojego dziecka i ciężko jest mi czasem zachować zimną krew.
A czy Wy drogie Mamy byłyście w podobnej sytuacji? Jak sobie radziłyście z zanoszeniem? Macie jakieś sprawdzone metody na pomoc dziecku?