Czerwiec nie rozpieszczał mnogością upalnych dni, ale lato trwa kalendarzowo jeszcze krótko, lipiec i sierpień przed nami i chyba wszyscy czekamy na prawdziwe ciepło. Mimo tego, że często ostatnio padało, u nas – na południu Polski – mieliśmy mimo ogólnie panujących opadów sporo naprawdę upalnych dni. Temperatura sięgała 30-35 stopni, raj dla amatorów klimatów włosko–hiszpańskich, trochę gorzej dla maluszków.
Matylda niebawem skończy 8 miesięcy, nie jest alergikiem, nie ma problemów ze skórą, to jednak jej pierwsze upały w życiu. Ubierałam ją w te gorące dni najlżej jak tylko mogłam, mimo to, któregoś ranka zobaczyłam, że jej ciałko pokryła czerwona wysypka. Nie jadła nowości, nie użyłyśmy nowych kosmetyków, nie była to więc reakcja alergiczna, a z całą pewnością reakcja na upał.
Zdarzyło się, choć robiłam wszystko, co możliwe, by jej w tym upale dopomóc. Teraz stanęłam przed problemem pozbycia się wysypki. Z pomocą przyszła mi mąka ziemniaczana. Muszę przyznać, że niespecjalnie chciało mi się wierzyć, że zwykła, kuchenna mąka może zdziałać cokolwiek. Byłam bliska udania się do apteki, po medyczny specyfik z tlenkiem cynku na przykład, albo… No właśnie. Trochę błądziłam. Dlatego postanowiłam zapytać koleżanki, której dziecko przeżyło już kilka upalnych lat.
Gdy usłyszałam: „nic nie kupuj, tylko mąkę w spożywczaku”, myślałam że sobie ze mnie żartuje. No bo jak? Jak zwykła mąka? Mam wykształcenie medyczne, zawodowo jestem związana ze służbą zdrowia, więc chyba automatycznie szukam ratunku w aptece. Nie zawsze to dobre, bo jak widać, można taniej i skuteczniej…. No i bez chemicznej ingerencji w malutkie ciałko.
Najpierw przygotowałam mączną kąpiel. Matylka kąpie się w dużej wannie ze sporą ilością wody, dlatego ugotowałam dość dużo „kisielu”, aczkolwiek podstawowy przepis jest taki:
Litr wody gotujemy, w reszcie dokładnie „rozpuszczamy” mąkę. Gdy woda zawrze, wlewamy stale mieszając zimną mieszaninę. Gotujemy kilka minut nie przerywając mieszania. Przelewamy do słoika i studzimy. Przy wieczornej kąpieli dodajemy do wanny z wodą, rozprowadzając do momentu aż woda stanie się lekko śliska (jeśli nie zużyjemy wszystkiego, resztę zakręcamy i przechowujemy w lodówce).
Po kąpieli dokładnie wysuszyłam ciało córki i obficie obsypałam suchą mąką ziemniaczaną. Miałyśmy z tym mnóstwo frajdy, bo córka pierwszy raz w życiu była „pudrowana”, do tej pory używałyśmy balsamów po kąpieli. Postawiłam przed nią miseczkę z mąką i pozwoliłam na „ugniatanie”, dmuchanie, rozsypywanie, sama animując takie zachowania. Nie posypałam jedynie twarzy. Ubrałam pieluszkę i cieniutką, bawełnianą koszulkę na ramiączkach. Położyłam spać ciągle nie wierząc, że przyniesie to jakikolwiek skutek. Rano nie wierzyłam własnym oczom. Po wysypce (mimo, że noc była tak gorąca jak poprzednie) nie było ani śladu.
Dowiedziałam się również, że mąka ziemniaczana jest doskonałym sposobem na pieluszkowe odparzenia skóry, a kąpiel w „kisielu” o ile nie jest wykonywana codziennie przez długi czas (bo wysusza skórę) doskonale działa przy wszelkiego rodzaju skórnych kłopotach.
W okresie letnim planuję raz w tygodniu zaserwować córci kąpiel kisielową profilaktycznie (to swoją drogą ciekawe doświadczenie dla malucha, który „poznaje” śliską wodę) i zastępować mąką balsam po kąpieli w te najbardziej upalne noce.
Trzeba pamiętać, że mąki NIE NALEŻY używać na natłuszczoną skórę, a także nie posypywać nią nakremowanej pupy, która następnie zamknie się szczelnie w pieluszce - to znaczy jeśli mąka, to bez kremów, oliwek, balsamów etc.
Kończąc życzę wszystkim Mamom i ich pociechom pięknego lata, obfitującego w słoneczne dni i ciepłe noce, stwarzającego mnóstwo okazji do odpoczynku na świeżym powietrzu, nad wodą, na łące itd.