O idealnym pediatrze marzy chyba każdy rodzic. Oprócz tego, że powinien być kompetentny, musi też lubić dzieci. Czasami brakuje obu tych cech i wizyta kończy się nie tylko płaczem dziecka, ale również rozczarowaniem dla rodziców.
Mam dwoje dzieci i przyznam się szczerze, że na naszego pediatrę trafiłam przypadkiem. Niestety, zanim go znalazłam, miałam przyjemność a może bardziej nieprzyjemność, spotkać kilku lekarzy, którzy niestety chyba minęli się z powołaniem.
Zrobiłam krótki rekonesans wśród znajomych rodziców i okazuje się, że nie tylko ja miałam ten problem. W dodatku historie z lekarzami były tak podobne do moich, że można dzięki temu wyodrębić różne typy pediatrów.
Ten typ jest dla mnie najgorszy. Trafiłam na niego po przeprowadzce do nowego miejsca zamieszkania. Krytykował wszystko i wszystkich. Fatalnie karmiłam, dziecko źle przybierało na wadze i rosło, w dodatku wszystko, co zalecił wcześniejszy pediatra było nieodpowiednie. Kiedy zaczął mi wytykać, że jestem złą matką bo nie zaszczepiłam dziecka na dodatkowe choroby spakowałam rzeczy i wyszłam. To było dla mnie bardzo przykre doświadczenie.
Przytoczę historię przyjaciółki, która z chorą córką trafiła do jednej z prywatnych placówek, gdzie ma wykupiony abonament. Płacąc dodatkowo, wcale nie ma gwarancji na lepszą opiekę...
Mała miała przez kilka dni katar, pojawił się kaszel, aż w końcu zaczęła gorączkować. Po całym dniu zbijania temperatury pojechała więc do najbliższej placówki prywatnej, bo akurat jej państwowy pediatra był też chory. Oczywiście chore dziecko bez problemu przyjął pierwszy wolny lekarz dziecięcy...
Niestety już na sam widok pediatry przyjaciółka chciała się dołączyć do płaczącej córki. Grobowa mina, rozmowa jak w urzędzie skarbowym... W dodatku pediatra w ogóle nie próbował przekonać dziecka do siebie. Miał pretensje, że płacze, a jak przyjaciółka wzięła kolorowe karteczki, żeby zająć czymś dziecko usłyszała, że to nie jest do zabawy.
Badanie zostało oczywiście wykonane w bólach i przez łzy, więc córka przyjaciółki długo miała uraz po tamtej wizycie.
Typ pediatry, który na wszelkie choroby świata przepisałby...antybiotyk ;) Woli radykalne środki, niż na katar przepisać zwykłą wodę morską, a na kaszel staromodny syrop.
Przykład znajomej: dziecko ma dłużej kaszel niewiadomego pochodzenia. Zamiast sprawdzić, co może być przyczyną od razu przepisuje antybiotyk. W ten sposób córka mojej koleżanki na alergiczny kaszel była leczona przez 2 tygodnie różnymi, coraz mocniejszymi antybiotykami. Kiedy dostała receptę na trzeci, koleżanka zmieniła pediatrę, który skierował ją po krótkim wywiadzie do alergologa.
Traktuje wizytę jak bieg krótkodystansowy na czas, co zazwyczaj wynika ze zbyt dużej ilości pacjentów, lub źle zorganizowanego harmonogramu wizyt (czasem 15 minut dla jednego pacjenta w zupełności wystarcza, a dla innego jest to zbyt krótki czas na właściwą diagnozę). Wchodzisz z dzieckiem i właściwie nie wiesz kiedy wizyta się skończyła. Warto więc wcześniej zwrócić uwagę czy lekarz w danej placówce nie ma zbyt dużego obłożenia, ponieważ badanie w takich warunkach jest przeprowadzane w nerwowej atmosferze i zazwyczaj bywa niedokładne.
Bilans dwulatka starszego dziecka zapamiętam chyba do końca życia. Po wstępnym badaniu przez pielęgniarkę (waga, wzrost) przeszłam z córką do gabinetu właściwego lekarza, który przez całą wizytę siedział do mnie... odwrócony tyłem. Oczywiście zadał kilka pytań dotyczących rozwoju: między innymi czy mała już prawidłowo mówi, czy jest samodzielna, ale wszystko to usłyszał ode mnie. Kontakt z dzieckiem zerowy.
Idealny pediatra zawsze z uśmiechem wita moje dzieci, chwali dzielnego pacjenta i zagaduje przez całą wizytę mamę i malucha. Diagnozę stawia bezbłędnie, a jeśli nie jest czegoś pewny wysyła pacjenta na dodatkowe badania.
Jeśli pediatra, oprócz pracy w państwowej placówce, prowadzi prywatną praktykę pozyskaj jego prywatny numer. To prawie jak kontakt do prezydenta. Oczywiście korzystasz tylko w sytuacjach awaryjnych, ale tych przecież w wieku dziecięcym może być wiele.
Naszą Panią pediatrę idealną spotkałyśmy jak już wcześniej pisałam przez przypadek, podczas nocnej wizyty z powodu zapalenia spojówek u córki i nasilającego się kaszlu. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że dziecko mogłoby się wystraszyć: długie, ciemne, lekko potargane włosy, długa spódnica, okulary na nosie, ale... Miała wręcz uspokajający ton głosu i to coś w oczach. Wszystkie swoje decyzje motywowała. Czułam, że wie co robi. Córka bez protestów wykonywała jej polecenia. Pozwoliła zajrzeć sobie w oczka, do ucha, gardła i dała się osłuchać. Stetoskop już nie był taki straszny, po tym jak można go było dotknąć. Na koniec prezenty: dla małej naklejka dzielny pacjent i przypinka z misiem, a dla mnie uśmiech córki, prawidłowa diagnoza i recepta z dobrymi lekami.
Oczywiście te opisy nie stanowią całej i jedynej prawdy o pediatrze. Sposobów leczenia jest wiele więcej, więc najważniejszą zasadą jest wybór takiego lekarza, którego sposób leczenia i podejście do pacjenta najbardziej odpowiada naszemu oczekiwaniu.
Błędy popełniają nawet najlepsi, a prawidłowa diagnoza zależy w dużej mierze od tego, co powie mama: czy jest ona spokojnym obserwatorem swojego dziecka, czy będąc w stanie zdenerwowania przekazuje swoje emocje dziecku i chaotycznie opisuje lekarzowi stan jego zdrowia.
Często znalezienie idealnego dla siebie i dziecka pediatry jest kwestią przypadku. Polecam zrobić małe rozeznanie wśród dzieciatych znajomych. Może podpowiedzą Ci, gdzie warto z maluszkiem iść w razie choroby. Jeśli nie masz znajomych z dziećmi poszukaj na forach internetowych tematów związanych z wyborem lekarza w swoim mieście. Są też specjalne portale, gdzie pacjenci mogą zaopiniować swojego lekarza. Jeśli pediatra ma same pozytywne komentarze, warto spróbować umówić się na wizytę kontrolną i zobaczyć jak dziecko reaguje na jego widok.
Dla bardziej otwartych mam polecam porozmawiać na placu zabaw z innymi rodzicami. Może przy okazji rozmowy o lekarzach, nawiążecie nowe przyjaźnie :)