Ser jako nabiał jest bardzo ważnym elementem diety dziecka. Jest to bogate źródło wapnia i białka oraz witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (A, D) i witamin z grupy B (zwłaszcza B2), a także fosforu oraz magnezu. Obecnie na rynku możemy spotkać całe mnóstwo różnorodnych gatunków serów oraz serków, i choć wszystkie są pochodną mleka, niestety nie wszystkie nadają się dla dzieci. Zresztą niektórych i dorosłemu bym nie poleciła.
Twarożek jest najpopularniejszym serem w diecie malucha, ponieważ możemy go podawać już około pierwszego roku życia. Wbrew pozorom zawiera on bardzo mało wapnia, znacznie mniej niż pozostałe sery, jednak są one najmniej kaloryczne.
Wybierając biały ser dla maluszka najlepiej sięgać po zwykłą białą kostkę. Nie kupujmy serków z dodatkami, gdyż faktyczna zawartość rzodkiewki czy innych smakowych poprawiaczy jest znikoma lub nie jest ona naturalna. Dodatkowo bardzo często tego typu serek wzbogacony jest o znaczną ilość soli. Lepiej kupić „czysty” biały serek i określone warzywo czy zioła samodzielnie w domu do niego dodać.
Żółte sery są na drugim miejscu jeśli chodzi o popularność w naszych jadłospisach. Są doskonałym źródłem wapnia i fosforu, jednak powinniśmy na nie uważać ze względu na zawartość tłuszczu, soli oraz fakt, że są znacznie bardzo ciężkostrawne.
Wybierając żółty ser zwracajmy uwagę, czy na opakowaniu jest faktycznie napisane słowo SER. Producenci często nam podsuwają wyroby seropodobne, nie mające nic wspólnego z serami – no może jedynie kolor i konsystencja się zgadza - dlatego często kupujący dają się nabrać na takie triki. Nie zapomnę jak mama przyniosła kiedyś z zakupów „Żółty tostowy” – coś okropnego. Żółta masa do niczego niepodobna w smaku, gdzie nawet pies tego nie chciał tknąć. Należy więc uważać na etykiety.
Te serki choć często wybierane na wszelkiego typu wycieczki i biwaki, ze względu na swoją trwałość, w żadnym wypadku nie powinny trafiać na talerz maluszka. Jest to produkt bardzo wysoko przetworzony, zawiera mnóstwo dodatkowych substancji czasem chemicznych oraz sporą ilość soli. Nie wzbogaci diety malca, gdyż nie zawiera wartościowych substancji odżywczych, a jedynie konserwanty i inne podejrzane składniki.
Są to tłuste sery o bardzo charakterystycznym smaku. Nadają się do kanapek i jako przekąska. Ze względu na smak zalecane po 3 roku życia jednak jeśli naszemu dziecku odpowiadają można podać już po 2 roku życia. Termin 3 roku życia jest to jednak termin nieco umowny, gdyż są kraje (np. Francja) gdzie sery pleśniowe wprowadza się już od 6. miesiąca życia i nic złego się tam dzieciom nie dzieje. Oczywiście mówimy tu o serach pleśniowych wytworzonych z pasteryzowanego mleka, gdyż tylko takie są bezpieczne zarówno dla kobiet w ciąży, jak i dla małych dzieci. Ja podawałam tego typu sery po 2 roku życia. Mój syn bardzo je polubił i traktuje jako przekąskę.
Teoretycznie tego typu serek może trafić do menu rocznego dziecka. Jednak mówimy tu o serkach naturalnych, nie zaś o DESERKACH owocowych, czekoladowych i z innymi dodatkami smakowymi. Jestem gorącą przeciwniczką podawania maluchom tego typu przekąsek. Taki słodki deserek nie może być traktowany jako pełnowartościowy posiłek, tylko jako słodycz, gdyż zawartość cukru w jednym kubeczku u niektórych producentów osiąga aż 3 łyżeczki. Nikt mi nie powie, że tego typu „rarytas” jest zdrowy dla dziecka. Biorąc to pod uwagę ja do dziś nie podałam synowi tego typu deseru, gdyż uważam, że to rzecz zbędna i nie należy przyzwyczajać malucha do słodkiego.
Kupujemy wyłącznie naturalne serki i ewentualnie dla urozmaicenia smaku możemy dodać dżemu, powideł, świeżych owoców i zetrzeć trochę gorzkiej czekolady. Mój brzdąc uwielbia takie kombinacje, ale równie chętnie zjada serek naturalny, gdyż jest do niego przyzwyczajony.