Ostatnio co chwila dochodzi u mojego synka do przeróżnych infekcji. Pogoda sprzyja chorobom. Dodatkowo mały chodzi do żłobka, więc co chwila przynosi jakieś choroby. Mimo, że synek ma dopiero roczek, staję się ekspertką w określaniu stopnia przeziębienia u niego. Coraz częściej od razu wiem jak mu pomóc i jak leczyć jego dolegliwości. Pół roku temu była to dla mnie czarna magia, teraz po kilku chorobach nauczyłam się już, co może świadczyć o poważnej infekcji, a co można zbagatelizować i po prostu obserwować dziecko.
W wieku około pół roku synek poważnie zachorował i pediatra zalecił nam antybiotyk. Jednak ja – przeciwniczka antybiotykoterapii – odmówiłam. Po półtoratygodniowych inhalacjach, leczeniu lekami bez recepty, udało mi się przywrócić synka do zdrowia. Kosztowało mnie to wiele nerwów. Wtedy właśnie na jednym z for internetowych poznałam panią, która pisała o sprawdzaniu poziomu CRP. Od tamtej pory wykonuję to badanie zawsze kiedy synek łapie przeziębienie. Na podstawie wyniku mogę podjąć decyzję, jak leczyć synka i uspokoić się.
Jest to badanie wykonywane z krwi. Celem tego badania jest określenie w organizmie osoby badanej poziomu stężenia białka C-reaktywnego. Podwyższony CRP świadczy o toczącym się w organizmie stanie zapalnym. Norma CRP może wahać się w zależności od laboratorium, w którym badanie jest wykonywane, jednak na ogół norma ta wynosi 0-5 mg/l.
Poziom CRP we krwi pacjenta w czasie infekcji może wzrosnąć nawet 1000-krotnie w ciągu jednego dnia.
Dziś też robiliśmy badanie bo synek od niedzieli ma katar i kaszle. Pediatra zaleciła nam antybiotyk, jednak ja zrobiłam rano badanie i po południu mąż odebrał wyniki. Synek miał 11,5, co wskazuje na infekcję, ale nie jest to nic groźnego. Oczywiście za kilka dni powtórzymy badanie, a do tego czasu będziemy się kurować naszymi sprawdzonymi metodami.