Przez kilka miesięcy walczyłam z brakiem apetytu u córki. Zrobiło się to dość uciążliwe, szczególnie gdy przychodziła pora jedzenia. Córka się ciągle buntowała, ja martwiłam, a normą przy każdym posiłku był płacz.
Wiedziałam, że muszę coś zrobić, aby zachęcić małą do jedzenia.
Niestety wszystkie te metody u nas działały po dwa-trzy dni i znowu brak apetytu wracał. W naszym przypadku nie sprawdziła się nawet metoda naszych rodziców i dziadków, że "jak będzie głodna, to sama się upomni o jedzenie". Córka potrafiła nic nie jeść przez cały dzień.
Kolejny mój krok to pomoc z apteki. Farmaceuci oferują nam dużo preparatów pobudzających apetyt. Są to bezpieczne leki (głównie od 3 roku życia). Większość preparatów jest na bazie ziół jak kminek, koper, anyż, które mają za zadanie poprawić apetyt przez pobudzenie soków trawiennych.
Kupiłam w sumie dwa takie syropy. Gdy pierwszy się skończył, spróbowałyśmy drugiego. Niestety nie zauważyłam żadnych efektów.
Kiedy domowe sposoby zawiodły postanowiłam udać się z córką do pediatry. Lekarz w pierwszej kolejności wypisał skierowanie na badania: morfologia, mocz, ob, crp, a także badanie kału w kierunku pasożytów (na jaja pasożytów i torbiele pierwotniaków). Wyniki wyszły idealne, wręcz książkowo - jak to stwierdził pediatra. Więc co było nie tak? Okazało się, że ciągły kaszel, z którym też walczymy od dawna stał się winowajcą całego zamieszania! Dobrane (w końcu) dobrze leki przeciwkaszlowe zmniejszyły napady kaszlu i apetyt zaczął sam wracać. Odetchnęłam z ulgą.
Brak apetytu to nieodczuwanie spożywania posiłków czy też jedzenie z musu.
Drogie Mamy powiedźcie czy u Waszych dzieci takie problemy z apetytem występowały i jak sobie z tym radziłyście?