I jest – upragnione, wyczekane i nasze, nasze, nasze. Z opowieści koleżanek wiedziałam, że gdy noworodek jest nakarmiony i ma sucho to śpi. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazał się, że nie jest tak w przypadku mojej pociechy. Syn od początku usypiał tylko przy piersi, w innej pozycji płakał pod niebiosa. Zamykał oczy tylko po to, aby po maksymalnie 5 minutach je otworzyć. Oczywiście, że wszystkie niemowlęta płaczą, mogą mieć swoje humory, gorsze dni. U nas jednak tylko takie były.
Syn od początku w ciągu dnia przesypiał łącznie tylko około 20-30 minut, wyłącznie przy piersi. Całe dnie był marudny i płakał. Nie chciał leżeć na macie, w łóżeczku, w bujaczku. W grę wchodziło tylko noszenie na rękach, ale nawet na chwilę nie mogłam z nim usiąść, ponieważ od razu zaczynał się płacz. Już nie dawałam rady. Mąż w pracy, rodzice daleko. O ugotowaniu obiadu czy wypiciu kubka herbaty mogłam zapomnieć. A do tego spojrzenia sąsiadów. To było irytujące.
W nocy było lepiej. Wtedy syn budził się co godzinę na jedzenie. Ale spać musiał ze mną, bo łóżeczko było kolejną przyczyną płaczu. Trzeba przeczekać – pomyślałam. Wytrzymałam półtora miesiąca. Zmęczona i rozczarowana macierzyństwem postanowiłam działać. Odwiedziliśmy trzech różnych pediatrów oraz neurologa dziecięcego. Wykonaliśmy badanie moczu i krwi, wyeliminowano kolki. Co było zatem winą takiego stanu? Temperament. Wtedy się załamałam. Czy już zawsze tak będzie – pytałam?
Starsza i bardzo doświadczona lekarka dała nam ważną radę. Oto ona: wdrożenie rytmu dnia. Myślałam, że to robię, okazało się jednak, że muszę działać dosłownie z zegarkiem w ręce. Spacery o tej samej porze, posiłki w miarę możliwości również, czas zabawy i kąpieli w stałych godzinach. Dziecko nie może być narażone na zbyt wiele bodźców, ponieważ niedojrzały jeszcze układ nerwowy nie potrafi sobie z nimi poradzić. Trzeba więc planować każdy dzień i starać się, by wyglądał tak samo. Należało ograniczyć odwiedziny. No tak, każdego niemal dnia ktoś przychodził zobaczyć naszego nowego członka rodziny.
Nie było to łatwe. Trwało to długie pięć miesięcy. Zaakceptowałam jednak swoje dziecko takim jakim jest. Przestałam obwiniać siebie, szukać problemów zdrowotnych, odpuściłam. Podzieliśmy z mężem obowiązki. To on zaczął kąpać dziecko i układać do snu - miałam choć tyle czasu na odpoczynek. Zaangażowaliśmy jedną z babć w opiekę, ponieważ nie chcieliśmy więcej osób w domu. Dodatkowo wyeliminowaliśmy odwiedziny. Raz na jakiś czas odciągałam mleko i wychodziłam z domu. Na zakupy, samotny spacer, do koleżanki. Nie miałam wrzutów sumienia. Wiedziałam, że inaczej moja frustracja odbije się na małym.
Gdy syn skończył 6 miesięcy problemy się skończyły. Stał się pogodny, zaczął zajmować się sobą. A ja poczułam ulgę… Uff, dałam radę! Ale czy ktoś mi powiedział, że macierzyństwo jest proste? Może i nie, ale nagroda za nie ogromna !
Drogie Mamy, jeśli i Wy macie takie problemy nie bójcie się. Gdy dziecko nie śpi i płacze czujemy różne rzeczy. Jeśli jednak lekarz mówi, że wszystko dobrze z Waszym dzieckiem to tak jest. Nie obwiniajcie się, nie mówcie, że to wynika z Waszego braku doświadczenia. I nie starajcie się być idealne. Proście o pomoc, myślcie nie tylko o dziecku, ale i o sobie. Dziecko czuje nasz stres i frustrację, a to mu nie pomaga. Spróbujcie znaleźć czas na coś dla siebie, choćby małą rzecz – od razu poczujecie się lepiej i siły więcej będzie.