Mój syn jeszcze niedawno na hałasy reagował płaczem. Problem pojawił się, gdy skończył 5 miesięcy. Nagle zaczął źle reagować na dźwięki domowych sprzętów: włączony odkurzacz, suszarka do włosów, warkot pralki czy wiertarki dochodzący z piwnicy. Przeraźliwym płaczem reagował również, gdy ktoś w żartach głośniej coś zaakcentował. Zaniepokoiłam sie, gdyż jeszcze kilka tygodni wcześniej zabraliśmy synka na wesele i kiedy zespół zaczął grać, synek smacznie sobie spał w wózku, budząc się tylko na mleko. Zupełnie nie przeszkadzał mu hałas i pojawiające się wciąż obok niego nowe osoby.
Od początku wspólnie z mężem staraliśmy się, aby synek nie był wychowywany w absolutnej ciszy i spokoju, bo takie chodzenie na paluszkach to jednak po pewnym czasie bardzo utrudnia życie. Gdy przyszła pora na synka drzemkę, jedynie przyciszaliśmy telewizor i nigdy go nie gasiliśmy. Często również w trójkę jeździliśmy na zakupy, gdzie czasami faktycznie było dość gwarno. Synek wówczas albo sobie smacznie spał, albo obserwował co też się wokół niego dzieje. Dlatego też zaniepokoiliśmy się, gdy nagle synek zaczął przeraźliwym płaczem reagować na pojawiające się wokół niego hałasy. Nie była to łatwa sytuacja zarówno dla nas, rodziców, jak i dla naszego synka, gdyż takiemu maluszkowi ciężko wytłumaczyć, że nie ma się czego bać.
Wiedzieliśmy, że synek z czasem z tego wyrośnie. Płaczem po prostu chciał nam powiedzieć, że się boi. Po pewnym czasie zauważyliśmy, że synek już nie reaguje płaczem na dźwięk miksera czy blendera, więc zaczęłam działać z ciastami nawet wtedy, jak synek był w kuchni.
Takie małe dziecko szybko się uczy codziennych odgłosów, z którymi spotyka się w domu czy na spacerze, więc i nasz synek w końcu je zaakceptował. Pamiętajmy, że nie jesteśmy w stanie zupełnie wyeliminować hałasu, jednak możemy go przynajmniej na jakiś czas ograniczyć, aby nie narażać dziecka na niepotrzebny stres. Zadbajmy o to, aby dziecko jak najrzadziej doświadczało tego typu lęków.