Ostatnio odwiedziłam moją przyjaciółkę, której 4 miesiące temu urodził się synek. Od razu na wejściu usłyszałam od niej, żebym nie przejmowała się widokiem opaski u synka… Początkowo nie wiedziałam o co jej chodzi. Wytłumaczyła mi więc, że mały ciągle nosi opaskę na główce, gdyż chcą w ten sposób ustrzec go przed odstającymi uszami. Czy w ogóle taki sposób pomoże im w osiągnięciu celu? Mąż mojej przyjaciółki ma ostające uszy, starszy syn również. Chcieliby więc uchronić przed tym młodszego.
Odstające uszy to pojęcie względne. Te, które jednym wydają się odstające, dla innych są normą. Dla mnie uszy starszego syna przyjaciółki są w normie, ona jednak jest przeczulona na tym punkcie. Przyjmuje się, że u dzieci mamy do czynienia z odstającymi uszami, gdy odległość między koniuszkiem małżowiny a głową wynosi 2 cm lub więcej.
To czy nasze uszy będą odstające zależy oczywiście od genów i już w trakcie rozwoju płodu wiadomo, czy dziecko urodzi się z przylegającymi czy odstającymi uszami. Trzeba również pamiętać o tym, że kształt uszu może zależeć też od ułożenia dziecka w brzuchu mamy. Czasem ucho deformuje się samoczynnie, po czym po porodzie defekt ten zanika. Jednakże, jeśli to geny odpowiedzialne są na kształt ucha, niestety nic nie możemy z tym zrobić, nawet jeśli dziecko będzie nosiło opaskę co dzień.
Bardzo często dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, że mają odstające uszy, do czasu aż rówieśnicy nie zaczną się z nich naśmiewać. Niekiedy może prowadzić to do dużych kompleksów. Rozmawiałam o tym z przyjaciółka i jej mąż będąc jeszcze dzieckiem często doświadczał nieprzyjemnych sytuacji, kiedy to inne dzieci wytykały go palcami. Nie chcieli tego samego dla swoich synów, stąd pomysł z opaską. Starszy syn ma tej chwili 4 lata. Za 2 lata planują zacząć rozglądać się za kliniką, gdzie przeprowadzą u niego korektę uszu. Zabiegowi takiemu mogą bowiem zostać poddane dzieci w wieku co najmniej 6 lat, a najlepiej 8. Oni nie chcą jednak czekać bo chcą, aby dziecko poszło do szkoły po przeprowadzonej operacji.
Nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony ich rozumiem, ale z drugiej zastanawiam się po co narażać dziecko na ból i cierpienie. Moim zdaniem ich synek jest normalnym dzieckiem i jego uszy nie odbiegają bardzo od normy.
Mamy, a Wy co myślicie o tym? A może Wy też stosowałyście opaski u swoich dzieci? Jeśli tak, to czy metoda ta okazała się pomocna? A może znacie kogoś kto przeszedł podobną operację?