Karmienie piersią to naturalna forma dostarczania pokarmu, oraz obdarowywania tym co najlepsze dla dziecka. Mleko matki jest niepowtarzalnym darem od natury, dzięki temu dostarczamy naszym pociechom nie tylko pełny brzuszek, ale również odporność i wszelkie minerały potrzebne do prawidłowego rozwoju.
Obraz karmiącej mamy kojarzy się z budowaniem szczególnej więzi matki z dzieckiem oraz radością macierzyństwa - moim zdaniem jest to absolutna prawda, jednak wszystko ma swoje dwie strony medalu. Nawał pokarmu lub jego zastój, wklęsłe brodawki, zapalenie piersi to najczęstsze problemy z jakimi mamy często stawiają czoła. Do tego worka trzeba dorzucić syndrom D-Mer.
D-MER (dysphoric milk ejection reflex) czyli odruch dysforycznego wypływu mleka. Charakteryzuje się odruchowym smutkiem lub złością - nastrojem nierozerwalnie związanym z wypływem mleka, czy to w postaci karmienia piersią, odciągania mleka czy też po prostu mimowolnego wypływu z napełnionej pokarmem piersi.
Jest to rzadko spotykany syndrom oraz niewiele jest informacji na jego temat, dlatego kobiety borykające się z tym zaburzeniem nie rozumieją co się dzieje, a medialny obraz szczęśliwego macierzyństwa często sprawia, że młode mamy nie przyznają się do swojego złego stanu emocjonalnego, bojąc się negatywnych ocen od strony otoczenia.
Choć wydawało by się że jest to problem natury psychologicznej to jednak nie ma z tym związku. D-Mer to po prostu problem hormonalny z zaburzoną gospodarką dopaminową, gdzie dopamina z podwzgórza wpływa na wydzielanie hormonu związanego z laktacją- prolaktyny.
Dystrofia spowodowana spadkiem dopaminy powoduje u karmiących mam, gwałtowny i intensywny zły nastrój. Takie emocje można zauważyć krótko przed wypływem mleka, trwa maksymalnie kilka minut. Nie jest ona związana z niechęcią do karmienia, kobiety wrażliwe na D-Mer doświadczają go tylko podczas samego wypływu mleka z piersi i jest zaburzeniem typowo fizjologicznym. Te silne emocje nie są umiejscowione głęboko w psychice ale D-Mer może współwystępować z depresją poporodową, a nawet tą depresję potęgować.
Karmiące mamy, które doświadczają D-Mer muszą przede wszystkim uświadomić sobie, że nie jest to zaburzenie psychologiczne, lecz fizjologiczne i hormonalne. Kluczem do przetrwania takich głębokich emocji jest wsparcie rodziny, oraz ograniczenie stresujących sytuacji do minimum.
Komfort psychiczny pomoże uporać się z poczucia winy, że jest się złą matką. Kiedy kobieta nie może sobie poradzić z chwiejnym nastrojem, a bardzo jej zależy by dziecko karmić piersią, można się leczyć farmakoterapeutyczne lekami regulującymi przekaźnictwo dopaminy.
Choć my kobiety jesteśmy przyzwyczajone do różnych ciężkich sytuacji, a to sprawia, że domena "co nie zabije- wzmocni" nie jest nam obca, a wojownicze przysposobienie prowadzi nas do przyjęcia ciężaru na klatę, to warto jednak pomyśleć o swoim zdrowiu i szczęściu. Nasze mleko jest bardzo ważne, ale my jako mamy jesteśmy w oczach naszego dziecka najważniejsze.
Cierpienie na jakie skazane są kobiety z ciężkim syndromem D-Mer, może wpływać negatywne również na dziecko, które wyczuwa nastroje najbliższego otoczenia. Warto rozmawiać o swoich odczuciach i o tym co nas martwi z rodziną, a nawet z lekarzem, leczenie się na własną rękę nie poprawi sytuacji zdrowotnej. Niewiedza na temat niektórych przypadłości działa na naszą niekorzyść, a brak szukania odpowiedzi na nurtujące pytania potęguje frustracje, oliwy do ognia zazwyczaj dolewa najbliższe otoczenie, nie znając przyczyn stanu młodej mamy, wciąż ocenia zamiast po prostu być wsparciem.
Podobno syndrom D-Mer nie jest zagrożeniem dla dziecka, ale czy warto ryzykować przy szczególnie ciężkich przypadkach, kiedy to dochodzi do napadów gniewu czy autoagresji? Pamiętajcie drogie Mamy, ważne by rozmawiać o swoich odczuciach. Nie bójcie się prosić o pomoc, najważniejsze jesteście Wy i Wasze maleństwo, a nie ogólna opinia społeczna.