Gdy tylko urlop macierzyński dobiegał końca zaczęłam zastanawiać się, jak to będzie po powrocie do pracy. Nie chciałam rezygnować z karmienia piersią, a do pracy wracać też musiałam. Ostatecznie, po wykorzystaniu również zaległego urlopu wypoczynkowego do pracy wróciłam, gdy córa miała 14 miesięcy, ale prawdę mówiąc danego miesiąca w żłobku spędziła dosłownie kilka dni. Tak na dobre wróciła do żłobka, a ja do pracy, gdy miała prawie 16 miesięcy.
Pogodzenie pracy z karmieniem piersią było o tyle łatwe, że w zasadzie karmiłam córkę głównie rano, wieczorem i w nocy. W ciągu dnia było to jedno karmienie tuż przed drzemką. Bałam się, czy córka będzie w stanie zasnąć w żłobku na drzemkę bez piersi. Jak się okazało niepotrzebnie, ciocie w żłobku nie miały żadnego problemu z tym, by córcię położyć spać. Nie ukrywam, że odetchnęłam wtedy z ulgą. Ze strony rodziny i znajomych czułam ogromną presję, że karmiąc tak długo robię jej krzywdę, bo bardziej będzie za mną tęskniła. Jak się później okazało mylili się.
Warto też wiedzieć, że każdej karmiącej mamie zatrudnionej na umowę o pracę przysługuje przerwa na karmienie piersią. Pracuję na cały etat, a więc 8 godzin dziennie, w związku z czym przysługują mi dwie przerwy po 30 minut. Te dwie przerwy można połączyć w jedną, co tez uczyniłam. Umówiłam się ze swoimi pracodawcami, że będę przychodziła do pracy godzinę później. To rozwiązanie było dla nas dobre, ponieważ ja córkę do żłobka zaprowadzałam, a mąż odbierał, dzięki czemu była w nim krócej o godzinkę.
Fakt, iż pracowałam o godzinę krócej absolutnie nie odbijał się na naszych finansach, ponieważ jest to czas 100% płatny, tak jak w przypadku urlopu wypoczynkowego. Przepisy nie określają też do kiedy, do jakiego wieku dziecka z przerwy na karmienie piersią można korzystać. Moja córka niedługo skończy 2 latka, a ja z przerwy dalej korzystam.
Powrót do pracy łatwy na pewno nie był. Tęskniłam ogromnie za córką, ciężko było mi się skupić, zwłaszcza, że jej początki do najłatwiejszych też nie należały. Z czasem jednak obie poradziłyśmy sobie z nową sytuacją. Ja się nie zadręczam, a córcia z uśmiechem chodzi do żłobka. Jedyny minus to częste chorowanie, ale podobno każdy musi przez to przejść.
Mimo powrotu do pracy udało mi się utrzymać karmienie piersią. Córcia piła mleczko rano, przed pracą. Następnie wieczorem i w nocy. Na początku, gdy tylko wracałam z pracy córa cały ten czas od przekroczenia przeze mnie progu domu, aż do pójścia spać dosłownie „wisiała” na piersi. Nie byłam w stanie nic zrobić, ale oczywiście i ten czas minął.
Córcia się zaaklimatyzowała, przyzwyczaiła do nowej sytuacji i również pierś przestała być tak pożądana. Swoje zaległości bliskości z mamą nadrabiała również w nocy domagając się częściej piersi. Muszę powiedzieć, że nawet mi to odpowiadało. Stęskniona za córką uwielbiałam ten nasz czas tylko dla nas.
Oczywiście ta ogromna potrzeba bliskości nie trwała wcale tak długo. Owszem dalej obie tęsknimy, ale córci wystarczy, gdy poprzytulamy się po moim powrocie z pracy, a za chwilę już jest zajęta i biegnie dalej się bawić. Zdecydowanie teraz bardziej potrzebuje mojego zainteresowania, wspólnej zabawy, aniżeli piersi. Z nocnego karmienia już zrezygnowałyśmy.
Obecnie córcia z niewielkimi wyjątkami praktycznie przesypia całą noc. Często zdarzają się noce, że budzi się tylko raz i po chwili zasypia. Natomiast zaraz po powrocie do pracy były to pobudki, nawet co 1-2 h. Poranki i wieczory dalej stanowią nasz mały rytuał, ale zdecydowanie nie nazwałabym już tego „wiszeniem na piersi”. Bardzo się cieszę i jestem dumna z tego, że dalej karmię córkę piersią. Wiadomo, że to nie to samo, co na początku naszej mlecznej drogi. Częstotliwość karmień mocno się zmniejszyła, a i czas trwania również, bo córcia nie ma już takiej potrzeby. Woli się wspólnie z mamą bawić, czy czytać książeczki:)
Także drogie mamy karmiące piersią nie obawiajcie się powrotu do pracy. Nie trzeba wcale dziecka odstawić zupełnie od piersi. A nawet nie polecam tego robić, bo żłobek to i tak spory stres dla malucha. Z powodzeniem można dalej karmić piersią, nawet chodząc do pracy. Będzie to na pewno z ogromną korzyścią dla obu stron.