Oparzenie jest najczęściej występującym urazem wśród dzieci, szczególnie tych w wieku od 1 do 3 lat. Mały człowiek uczy się chodzić, jest ciekawy otaczającego go świata i nie zdaje sobie sprawy z czyhającego na niego niebezpieczeństwa.
Głównie polega na oparzeniu się gorącym płynem czy zbyt długim przebywaniem na słońcu.
Oparzenie chemiczne polega na oparzeniu kwasami.
Polega ono na oparzeniu na skutek działania prądu elektrycznego.
Ten typ oparzenia występuje na skutek działania promieniowania.
Dodatkowo oparzenia dzieli się według 5 stopniowej skali w zależności od głębokości uszkodzenia tkanek. Dlatego tak ważna jest szybka reakcja i pierwsza pomoc w przypadku oparzenia.
Piękne, niedzielne popołudnie. Mąż przygotował ciepłą herbatę i kawę plus 2 pyszne mini bezy. Nie nacieszyliśmy się nimi długo bo nasz 14 miesięczny syn nie wiadomo kiedy chwycił za kubek z gorącą (na szczęście nie wrzącą) herbatą i wylał ją na swój brzuszek. Po pierwszym szoku zaczęliśmy udzielać pierwszej pomocy. Co należy robić?
Po pierwsze szybko i delikatnie ściągnęliśmy mokre ubranie z dziecka razem z pampersem. Tutaj trzeba uważać czy ubranie nie przykleiło się do skóry dziecka. Należy pamiętać również, że pampers może wchłonąć najwięcej tej gorącej wody, więc dlatego ważne jest, aby go od razu wymienić.
Zaczęliśmy polewać delikatnie miejsce oparzenia chłodną wodą. W międzyczasie przygotowałam czysty ręcznik, który namoczyłam w chłodnej wodzie i służył nam jako opatrunek schładzający.
Przy oparzeniu należy od razu podać dziecku leki przeciwbólowe. Tego tak naprawdę dowiedzieliśmy się dopiero w szpitalu. Leki pozwalają złagodzić szybko ból związany z oparzeniem.
Dziecko owinęliśmy ciepłym kocem (pod kocem cały czas był mokry ręcznik) i jak najszybciej udaliśmy się do szpitala na izbę przyjęć. I tutaj popełniliśmy błąd. Nie myśląc za wiele, udaliśmy się do najbliższego szpitala, gdzie dostaliśmy informację, że ze względu na brak oddziału dziecięcego nie mogą nam pomóc. Warto więc pamiętać, że nawet w takiej sytuacji, należy jechać bezpośrednio na izbę szpitala pediatrycznego.
Na szczęście tam już przyjęto nas bez kolejki, szybko zbadano ranę i założono opatrunek. Okazało się, że to oparzenie 2 stopnia, które nie powinno zostawić blizn.
Przez kilka pierwszych dni podawaliśmy regularnie leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Do tego intensywnie nawadnialiśmy dziecko. W przypadku całkowitego braku apetytu i chęci picia mieliśmy niezwłocznie udać się do szpitala na obserwację. Przez następne 2 tygodnie jeździliśmy co jakiś czas na zmiany opatrunku i kontrolę stanu rany.
Z moich osobistych przemyśleń warto zawsze w domu mieć gotową torbę z ubraniami na zmianę, pampersami i podstawowymi rzeczami, która w razie takiej awaryjnej sytuacji będzie pod ręką. Nie trzeba szukać w popłochu książeczki zdrowia dziecka, bo o to nikt nas nie pytał. Jak jest możliwość, warto jechać z drugą dorosła osobą. W szpitalu należy wypełnić sporo dokumentów, a w naszym przypadku mąż mógł od razu udać się do lekarza, a ja mogłam je wszystkie wypisać, wypełnić. Tutaj podkreślę, że warto mieć gdzieś zapisany pesel dziecka.
A przede wszystkim trzeba mieć oczy dookoła głowy i uważać na swoje dziecko. U nas chwila nieuwagi skończyła się okropnym incydentem. Na szczęście już jest po, wszystko się ładnie zagoiło, a nam została nauczka na przyszłość.