Nie każda ciąża przebiega łatwo i bez komplikacji. Czasem zdarza się, że z różnych powodów, ze względu na dolegliwości zdrowotne konieczny jest pobyt mamy w szpitalu. U mnie zdarzyło się to w trakcie ciąży kilkukrotnie. Stwierdzona cukrzyca ciążowa, cholestaza ciążowa, nadciśnienie tętnicze, małopłytkowość i małowodzie były wskazaniami do częstych pobytów szpitalu. Było to trudne doświadczenie szczególnie pod względem emocjonalnym w związku z rozstaniem fizycznym z 3-letnią córką. Dla niej również było to nowe doświadczenie, ponieważ nie było mamy przez kilka dni i nocy w domu. Oto kilka porad, w jaki sposób umacniałyśmy relację podczas mojej nieobecności:
Po otrzymaniu skierowania do szpitala starałam się córce wyjaśnić, że przez kilka dni nie będzie mnie w domu, że będę otoczona opieką lekarzy, którzy pomogą mi i dziecku w brzuszku poczuć się lepiej. Wykorzystałyśmy do tego narzędzia medyczne, których córka używa podczas zabawy z lalkami. Rozmawiałam z córką, wskazując na jej zabawki, pokazując jak doktor będzie badał brzuszek, pozwoliłam jej na samodzielne zbadanie brzuszka ciążowego, tak, aby oswoić lęk przed niepewnością związaną z moim pobytem w szpitalu. Uświadamiałam córkę, że jak lekarz wszystko sprawdzi to wrócę do domu i będziemy dalej razem chodzić na spacery, bawić się, czytać bajki itd.
Korzystałyśmy z najnowszych technologii, widziałyśmy się na kamerce codziennie kilka razy, tak, aby czuła moją obecność w jej trybie dnia. Rozmawiałyśmy chwilę przed pójściem do przedszkola, zazwyczaj była to krótka rozmowa z życzeniami ,,Miłego dnia" ,,Miłej zabawy"- służyło to utrwaleniu codziennych rytuałów tak, aby córka miała poczucie stabilizacji. Po południu rozmawiałyśmy o przebiegu dnia w przedszkolu, o planach na popołudniowe zabawy. Dzięki temu doświadczyła, że jestem zainteresowana tym, co się u niej dzieje i słucham jej przeżyć. To również czas na rozmowę o tym, co u mnie, jak się czuję. Krótko, zrozumiałymi terminami dla dziecka, opowiadałam co robię w szpitalu, jak tu wygląda dzień. Wieczorami zdarzało się, że opowiadałam jej krótką bajkę na dobranoc i życyłam spokojnej nocy.
Córka rysowała laurki dla mnie, a mąż wysyłał ich zdjęcia, pomagał jej w przygotowaniu tego dzieła.
Nagrywałam kilka słów skierowanych prosto do córki, wysyłałam jej, dzięki temu miała możliwość usłyszenia słów skierowanych bezpośrednio do siebie.
Starałam się wspólnie z mężem ustalać zajęcia dla córki w ciągu dnia tak, aby nie było zbyt wiele nudy i aby poprzez zorganizowany czas mogła doświadczać radosnych chwil, spędzonych w gronie rówieśników i najbliższych. Dzięki temu szybciej mijał dzień i tęsknota była mniejsza.
Podczas rozmów opowiadałam córce, że tęsknota jest dobrą emocją, dzięki temu czujemy jak bardzo siebie nawzajem kochamy. Zapewniałam o swojej miłości do niej i o powrocie do domu, jak tylko lekarz na to pozwoli. Opowiadałam bajkę o dwóch wiewiórkach, której jedna podrzucała żołędzie, aby ta druga wyzdrowiała, dzięki temu córka zobaczyła, że nasza relacja może się umocnić dzięki wzajemnej rozmowie.
Po powrocie do domu był czas na wspólne przytulanie, uściski, całusy. Poszłyśmy na długi spacer i cieszyłyśmy się sobą. To był czas na doświadczanie obecności, która jest bezcenna.