Nie zawsze poród naturalny jest możliwy, ale też nie zawsze cesarskie cięcie jest bezproblemowym wyborem. Jest to operacja, która nie u każdej kobiety kończy się wraz z "wyjęciem dziecka". Czasami powikłania są bardzo długie i bolesne.
Cesarskie cięcie. Operacja, która przez wiele osób uważana jest drogą na skróty, nie męczeniem się. "Wyjmą ci dziecko i będzie po robocie" - uslyszałam od teścia 2 tygodnie przed terminem. "Nie męcz się, idź na cesarkę jak moja żona" - wmawiał mi kolega męża.
Kochane mamy, chciałam napisać ten wpis dla tych kobiet, które słuchają tych dyrdymałów. Opiszę Wam jak to było ze mną, mamą po cesarskim cięciu.
W piątek, pięknego słonecznego dnia majowego, udałam się do szpitala, gdyż przez cukrzycę ciążową miałam zalecenia, aby dziecko było monitorowane przez ktg częściej (jest to kwestia szybkiego przybierania na wadze dziecka oraz ewentualne komplikacje). W moim przypadku miałam cukrzycę na diecie. Jak się okazało, nie wszyscy lekarze traktowali to poważnie, a wielu śmiało się, pytając, co ja tam robię. Sama zadawałam sobie to pytanie, lecz jak to z pierwszym dzieckiem, stosowałam się do zaleceń lekarza prowadzącego ciążę. Zastosowano u mnie indukcję porodu po 5 dniach prostaglandyną, na której substancje dostałam wstrząsu, a więc niezbyt pomogło. Jednak po niej nastąpiły skurcze macicy i zaczęła się walka. Tak więc o 2 w nocy z czwartku na piątek ból był już agonalny, a prysznice czy wdychanie głupiego jasia nic nie dawały. Piszę to, aby uświadomić wielu kobietom o tym, iż poród przez cesarkę nie oznacza braku bólu, gdyż ból był nie do opisania. O 8.00 rano w piątek lekarz przyszedł mnie zbadać, gdyż ja nie mogłam się ruszyć z mojego miejsca. Ogłosił wszem i wobec cesarkę i w 10 minut byłam już z igłą w kręgosłupie a ból zaczął odchodzić.
Tutaj zaczyna się druga część historii, połóg. Kochane mamy, proszę Was, abyście po cesarskim cięciu dokładnie słuchały swojego ciała. Mój organizm nie zaakceptował szwów i zaczął je wyrzucać przez ranę, co prowadziło do powstawania zakażenia. Lekarze w szpitalu, pomimo moich próśb badania brzucha, uznawali, że wszystko się pięknie goi. Nie było tak. Wypuszczono mnie do domu w przekonaniu, że to ma tak boleć, a prawda jest taka, że po 3 dobach nie powinno tak boleć, jak w pierwszej dobie.
Załatwcie sobie położną środowiskową, która jest darmową pomocą po porodzie. Przyjedzie do waszego domu. Obejrzy Was i dzieci. Dzięki niej, dowiedziałam się, że mam ogromny stan zapalny i niegojącą się ranę.
Nie bierzcie samego doustnego antybiotyku, myśląc że to wystarczy. Jeśli widzicie, lub jeśli ktoś wam powie, że rana źle wygląda, zróbcie posiew rany u waszego ginekologa oraz idźcie do dobrego chirurga. Badania wykażą ewentualne zakażenie rany, do którego mogło dojść w szpitalu, a chirurg antybiotykami wypłucze ranę i zadba o to, abyście stanęły na nogi. Nie każda cesarka kończy się tak samo, ale bądźcie mądrzejsze o moje doświadczenia. Pytajcie, szukajcie, nie zwlekajcie ze zbadaniem rzeczy, które Was niepokoją. Jesteśmy silne ale nie zapominajmy, że cesarskie cięcie to poważna operacja, która może skończyć się powikłaniami.
Ostatnią wskazówką jaką chciałabym się podzielić, jest udanie się do fizjoterapeuty uroginekologicznego aby zagojona blizna była elastyczna. Ja, niestety, mam ogromne zrosty po powikłanej bliźnie, ale ćwiczę i widzę pierwsze efekty. Trzymajcie się kobietki.