Postanowiłam napisać o sytuacji, która niedawno spotkała nas (rodziców) i naszą 13-miesięczną córcię.
To był zwykły, niczym niewyróżniający się dzień. Do czasu… Po przebudzeniu z popołudniowej drzemki córcia jak zwykle zajęła się zabawą. Kilka chwil później przyszła się przytulić i aż podskoczyłam na krześle. Była ciepła. Ciepła, to nawet mało powiedziane! Była gorąca jak kaloryfer zimą. Od razu zabrałam ją do sypialni i zmierzyłam temperaturę. W tzw. międzyczasie, przyglądałam się jej dokładnie (córci, nie temperaturze). Uśmiechała się, „gadała”, miała tylko czerwone policzki. Termometr głośnym dźwiękiem wyrwał mnie z zadumy nad wyglądem dziecka. Cyfry, które wtedy zobaczyłam, o mały włos nie spowodowały u mnie zawału serca 39,7...
Patrzyłam w osłupieniu to na dziecko, to na termometr. Nie mogłam uwierzyć, że z taką gorączką ona śmieje się, bawi, rozmawia, jeszcze przed chwilą skakała po łóżku, biegała po pokoju. Sprawdziłam dokładnie, moje oczy nie myliły się. 39,7 i ani odrobiny mniej. Pobiegłam z nią do męża, który też ucinał sobie poobiednią drzemkę. Był równie zszokowany, co ja. Dziecko natomiast, nic sobie nie robiło ze wskazań termometru. Nadal bawiło się doskonale i tryskało energią.
Przeszukiwałam stan swojej pamięci w poszukiwaniu czegokolwiek, co pozwoliłoby mi ustalić powód tak wysokiej gorączki. ZĄB! Orzekliśmy… No ale ząb? I prawie 40 stopni? Postanowiłam poszukać pomocy u koleżanek - mam…
To była pierwsza temperatura w jej życiu. Pierwsza choroba w ogóle. Byłam nieprzygotowana na takie sensacje, w dodatku sprzeczność gorączki z jej zachowaniem – całkowicie wytrącała mnie z równowagi.
Z pomocą przyszła moja przyjaciółka. Kazała mi się uspokoić (przede wszystkim), wypytała dokładnie o zachowanie małej, o to jak spała, jak je, jak wygląda… Stwierdziłam, że gdybym ja miała taką gorączkę – nie ruszyłabym ręką, a moje dziecko rozpiera energia. Śpi, je, bawi się… wszystko tak, jakby ta gorączka była tylko moim matczynym omamem.
Dowiedziałam się wtedy, że przyjaciółka podejrzewa trzydniówkę. Wirusową chorobę, atakującą niemowlęta i małe dzieci, pomiędzy 6, a 24 miesiącem życia (zdarzają się jednak zachorowania u dzieci do 36 mż). Wcześniej, jeszcze długo przed ciążą czytałam o tej chorobie… Jednak gdy stanęłam przed faktem – początkowo w ogóle nie brałam jej pod uwagę. Herpes wirus, który wywołuje trzydniówkę – atakuje w dość osobliwy sposób. Dziecko nagle dostaje bardzo wysokiej gorączki (właśnie w okolicach 40 stopni), bardzo często nie miewa przy tym żadnych innych objawów. Dzieci mimo gorączki są pogodne, wesołe, pełne życia i energii. Gorączka trwa ok. 3-4 dni (zdarza się, że utrzymuje się do tygodnia), po tym czasie gwałtownie spada, a na ciele dziecka pojawia się czerwona (blado lub mocno) wysypka, przypominająca trochę wysypkę przy różyczce. To znak, że po pierwsze – istotnie dziecko chorowało na trzydniówkę (medycznie nazywaną rumieniem nagłym), po drugie – że choroba właśnie dobiega końca. Wysypka obejmuje głównie twarz, plecy i klatkę piersiową dziecka, choć to właściwie nie jest regułą, gdyż dokumentacje medyczne donoszą o pojawianiu się jej na calutkim ciele. Znika po około 2-3 dniach i od tego czasu – dziecko uodparnia się na całe życie.
Szacuje się, że połowa niewyjaśnionych gorączek u niemowląt i małych dzieci, spowodowana jest właśnie przez wspomniany wirus. Trzydniówka jest chorobą stosunkowo lekką i niegroźną. Dość powszechną. Nie wymaga leczenia farmakologicznego, a jedynie zbijania temperatury poprzez podawanie środków przeciwgorączkowych dla dzieci, kąpiele w chłodnej wodzie, która powinna być o 1 stopień niższa niż w danej chwili wynosi temperatura ciała dziecka lub robienie okładów na czoło, czy pod kolanka z (najlepiej) flanelowej pieluszki zmoczonej w wodzie o temperaturze jak w przypadku kąpieli. Należy pamiętać, że chłodzenie fizykalne ma sens TYLKO WÓWCZAS, gdy podaje się dziecku regularnie środki przeciwgorączkowe. Tak wysoka temperatura wymaga odpowiedniego nawadniania, dlatego też trzeba mieć na uwadze, fakt podawania dziecku letnich płynów (najlepsza jest oczywiście woda), jeśli dziecko nie chce jej pić - można podać słabą herbatkę dla niemowląt.
Na koniec chciałabym wspomnieć, że nie poszliśmy z dzieckiem do lekarza zaraz gdy tylko dostało gorączki. Uznaliśmy słuszność twierdzenia, że po pierwsze – zaprowadzimy ją do przychodni, która jest siedliskiem wszelkiego rodzaju drobnoustrojów, gdzie w poczekalni będzie przebywała z innymi, czasem poważnie chorymi dziećmi, podczas gdy może rzeczywiście nic poważnego się nie dzieje; po drugie – lekarze niestety bardzo często nie potrafią rozpoznać trzydniówki (lub zwyczajnie nie chcą), faszerując dziecko niepotrzebnie lekami; po trzecie – stwierdzenie czegokolwiek na podstawie jedynie gorączki, jest jak by nie patrzeć – dość trudne.
Udaliśmy się do lekarza w piątek (gorączka pojawiła się we wtorek ok. 17:00) tylko po to, by wykluczył choroby ucha, płuc, oskrzeli, brzucha i gardła. Potwierdziły się wówczas nasze przypuszczenia. Lekarka stwierdziła, że nie wie co to, ale na pewno nie trzydniówka, gdyż nie ma wysypki (przypomnę, że to był trzeci pełny dzień gorączki). Dostaliśmy skierowanie na badania krwi, które mieliśmy wykonać, gdyby przez weekend gorączka nie spadła. Następnego dnia jednak córcia dostała wysypki – a więc ucieszyliśmy się, że to TYLKO słynny i powszechny wirus.
Drogie MAMY! Myślę, że warto pamiętać o trzydniówce w razie wystąpienia u Waszych Maluszków gorączki niewiadomego pochodzenia. Nie wpadajcie w panikę. Spokojne, trzeźwe myślenie pomoże i Wam podjąć odpowiednie decyzje i Waszym Maluszkom poczuć się bezpiecznie.