Byłam pewna, że problemy ze wzrokiem mają tylko dorośli i większe dzieci. Jakim zaskoczeniem było dla mnie, jak się okazało, że moja niespełna dwuletnia córka będzie musiała nosić okulary. A zaczęło się niewinnie. Córka często pocierała oczka i je mrużyła. Wszystkie książeczki, zabawki brała do rączek i oglądała bardzo blisko, jakby miała problem z ich rozpoznaniem. Jako, że to moje pierwsze dziecko nie wiedziałam, że to pierwsze sygnały problemów ze wzrokiem. Dopiero jak nie mogła rozpoznać mnie czy męża jak wracaliśmy do domu, bardzo to nas zaniepokoiło. Po wstępnych badaniach u pediatry, zostaliśmy skierowani do okulisty.
Ciężko mi było sobie wyobrazić taką wizytę, zwłaszcza że córka nie umiała jeszcze czytać, ale okazało się, że wady wzroku można wykryć u dziecka, które skończyło rok. Nie jest to typowe badanie, jak dla dorosłych, gdzie czyta się na głos różnej wielkości cyferki i literki na specjalnych tablicach.
W przypadku najmłodszych pacjentów okulista robi badanie przy użyciu kolorowych zabawek. Lekarz pokazywał je naszej córce z różnej odległości, obserwując cały czas jej reakcję lub jej brak.
Jeśli Twój maluch ma skończone trzy latka, okulista przeprowadza badanie za pomocą specjalnych tablic z obrazkami. Podczas takiego badania, dziecko patrzy najpierw przez jedno oczko, raz przez drugie.
W ten sposób lekarz ocenia czy maluch ma jakiś problem ze wzrokiem. W przypadku, gdy wstępne badania wykażą jakiekolwiek nieprawidłowości, lekarz wkrapla dziecku do oczu specjalne kropelki z atropiną. Dzięki temu będzie mógł wykonać bardziej szczegółowe badania, które określą stopień wady.
Nie będę ukrywać. To było bardzo trudne badanie. Córka mocno wystraszyła się zakraplania kropelek. Cały proces sprawdzania stopnia zaawansowania był już mniej emocjonujący, jednak mimo to było to duże przeżycie dla mnie i dla niej.
Końcowa diagnoza: konieczne są okulary i tu znów niepokój. Jak taki maluch ma nosić okulary? Przecież będą mu ciągle spadały, na pewno będą za ciężko i niewygodne. A na soczewki jest zdecydowanie za mała. Okulista mnie uspokoił. Powiedział, że jest XXI wiek i dla małych okularników, stworzono specjalne, lekkie okulary, które zakłada się jak gogle do pływania, albo na narty, dzięki temu nie ma możliwości, żeby spadły.
Jak się później okazało miał zupełną rację. Wybór u optyka był ogromny. Pozwoliłam nawet samej zadecydować córce, które oprawki kupić. Przecież to ona będzie je nosić, a nie ja. Padło na prześliczne różowe, ulubiony kolor mojej córeczki. Warto zainwestować w szkła plastikowe, specjalnie utwardzone, dzięki temu posłużą dłużej, mimo wielu nieprzewidzianych sytuacji czytaj upadków. Oprawki muszą być przede wszystkim lekkie, a także powinny mieć owalny kształt, miękkie zauszniki oraz ochronne noski, żeby nie robiły maluchowi żadnych odcisków czy otarć. Dla najmłodszych okulary mogą mieć specjalną gumkę, jak przy goglach na narty, co znacznie bardziej zabezpiecza je przed upadkiem.
Drogie Mamy, obserwujcie swoje dzieci. Jeśli zauważycie coś niepokojącego od razu zgłoście się do lekarza.
Jeśli w Twojej lub męża rodzinie macie dziedziczne wady wzroku musicie być tym bardziej wyczuleni na to czy dziecko nie będzie miało problemów ze wzrokiem, dlatego musicie profilaktycznie chodzić co jakiś czas na kontrole, aby jak najwcześniej zareagować. U najmłodszych dzieci mogą występować takie wady jak: krótkowzroczność, dalekowzroczność, niedowidzenie czy zez.