Kolejny raz mam przyjemność stwierdzić, że wszelkiego rodzaju fora, miejsca, w których mamy wymieniają się radami, opiniami i innymi dobrymi radami, są miejscami niesamowicie potrzebnymi…Dzięki jednej z Mam udzielających się tutaj, na forum Canpolu, uzyskałam niezbędne informacje, a dzięki temu mogliśmy pomóc małej Zojce - mojej czteromiesięcznej siostrzenicy. Ale od początku:
Zoja urodziła się o czasie, jednak przez zaniedbanie lekarza prowadzącego ciążę siostry była „zaniedbanym” dzieckiem z konfliktu serologicznego. W związku z tym do dziś boryka się wraz z rodzicami z konsekwencjami opieszałości lekarza. Dodatkowo u Zojki wykryto problemy mięśniowe. Mała miała problemy z symetrycznym obracaniem główki, z napięciem mięśniowym i innymi. Neurolog po badaniu orzekł, że zaburzenia nie pochodzą z mózgu, a są efektem złego ułożenia płodowego i skierował Zojkę do lekarza rehabilitacji.
Siostra od razu przyszła z „nowinkami” do mnie. Moje dziecko było rehabilitowane przez 10 miesięcy codziennie, z powodu silnej asymetrii całego ciała, niewspółmierności przepływu bodźców w prostownikach i mięśniach brzuszka, dlatego siostra chciała wiedzieć, jak powinna dodatkowo ćwiczyć z Zoją. Jak wiadomo do poradni rehabilitacyjnych kolejki są długie. Fakt, dzieci przyjmowane są szybciej, ale i tak trzeba było czekać. A przy małym dziecku czekanie jest niewskazane. Rehabilitację rozpocząć trzeba jak najszybciej, dopóki jeszcze złe ułożenie nie jest utrwalone. Poradziłam więc siostrze, pokazałam jak ćwiczyłam z Nelą, objaśniłam (ja byłam przeszkolona przez fizjoterapeutki, specjalistki od rehabilitacji niemowląt, pod okiem których początkowo ćwiczyłam z dzieckiem, a które widząc, że potrafie wykonywać ćwiczenia właściwie, z czasem pozwoliły na samodzielne wykonywanie rehabilitacji – siostra więc nie bała się prosić mnie o pomoc i wskazówki).
W końcu nadszedł dzień wizyty u lekarza. Pani doktor zaopiniowała pozytywnie to wszystko, co siostra za moją sprawą wykonywała z dzieckiem. Niestety budżet tego kraju przewiduje rehabilitacje w poradni tylko (uwaga!) raz w tygodniu. A to stanowczo za mało, dlatego rodzice muszą ćwiczyć dodatkowo w domu.
Przed siostrą i 4-tygodniową wtedy Zojką rozpoczynał się nowy etap – etap ćwiczeń i walki o sprawność. Chciałam im pomóc, wpadłam na pomysł, że zapytam jednej z Mam poznanych tutaj, na forum Canpolu, o to, co mogłybyśmy jeszcze zrobić. Wiadomo, od czasu kiedy moje dziecko było rehabilitowane minęło już trochę czasu, może jest coś jeszcze…
No i okazało się, że jest. Że można.
Pomocna okazała się kinesioterapia. Wstępnie usłyszałyśmy na czym polega ta metoda (a mianowicie: kinesiotaping to rodzaj zabiegu wykonywanego w gabinecie fizykoterapii, takiego samego, jak ten, w którym przyjmuje się zabiegi po urazach, w stanach bólowych. Zabieg ten polega na odpowiednim przyklejeniu zwykłego plasterka. Chociaż w gruncie rzeczy plaster wcale nie jest zwykły. Po pierwsze jest specjalnie wycięty, indywidualnie, pod kątem konkretnego pacjenta, po drugie – odpowiednio przyklejony, wspiera układ mięśniowo – szkieletowy w najróżniejszych schorzeniach). Po więcej szczegółów miałyśmy zgłosić się do gabinetu, który w swej ofercie ma takie zabiegi. Wzięłyśmy więc Zojkę i pomaszerowałyśmy z siostrą do gabinetu.
Tam miałyśmy okazję zapoznać się z wyglądem plastrów (nazywanych przez specjalistów „tejpami”), ich działaniem, zadawać pytania.
Najważniejsze dla nas było, czy zabieg nie zaszkodzi dziecku, w końcu mało które leki można podawać tak maleńkiemu szkrabowi. Nie zaszkodzi, bo tejpy to nie leki, są zupełnie bezpieczne nawet dla noworodków, nie zawierają żadnych substancji chemicznych, lateksu i innych potencjalnie szkodliwych.
Zdziwiłyśmy się trochę, jakim cudem w takim razie miałyby małej Zojce pomóc. Fizjoterapeutka wyjaśniła nam, że odpowiednio naklejony plaster stymuluje mięśnie do działania, wymusza właściwe ułożenie i wspomaga u takiego maluszka rozwój tych „leniwych” mięśni. Taki plaster tworzy niejako siatkę na ciele dziecka, która bezboleśnie i nieodczuwalnie działa na mięśnie i układ szkieletowy.
Dowiedziałyśmy się również, że „tejpy” są w Polsce uznane jako produkt medyczny i wpisane zostały na listę takich produktów, a więc można mieć pewność co do ich bezpieczeństwa i właściwego działania.
Wyglądało pięknie (plastry mają śliczne, intensywne kolory), brzmiało zachęcająco, zapytałyśmy o cenę. I tu kolejne zaskoczenie. W zależności od przypadku, ale… Jeden taki plasterkowy zabieg kosztuje około 25 złotych, plaster usuwa się po około 4 tygodniach, więc wg nas zabieg naprawdę niedrogi.
Siostra postanowiła zapytać dodatkowo lekarki swojego dziecka co myśli o kinesiotapingu u małej. Lekarka zezwoliła, powiedziała, że oczywiście rehabilitacji to nie zastąpi, ale znacząco ją wspomoże.
Kilka dni później siostra umówiła córcię w gabinecie fizykoterapii na „oklejanie”. Fizjoterapeutka zbadała dziecko (sprawdziła jak pracują mięśnie, które nie pracują, które są zbyt słabe, które zbyt mocne, które działają niewłaściwie itd.), zapoznała się z dokumentacją lekarską i na tej podstawie dopasowała plaster specjalnie dla Zojki i adekwatny do jej schorzenia.
Niebawem przyjdzie czas na drugą zmianę plastra. Zarówno rehabilitantka, jak i lekarz rehabilitacji są usatyfakcjonowane postępami ruchowymi Zoi. Ja podglądam ćwiczenia, które wykonuje z Małą siostra i efekty tych ćwiczeń i namacalnie przekonuję się o efektach plastrów. Moje dziecko dochodziło do sprawności zdecydowanie wolniej. Być może dlatego, że nie miała okazji skorzystania z tego zabiegu.
Przed Zojką jeszcze wiele dni intensywnej rehabilitacji, niemniej wydaje się, jakby w perspektywie miał to być czas krótszy niż 10 miesięcy, które były potrzebne Neli.
Przy okazji wizyty w gabinecie dowiedziałam się, że tejpy wykorzystuje się nie tylko u poważnie zaburzonych ruchowo dzieci. Plastry mają szereg zastosowań m.in. łagodzenie bólu kręgosłupa w ciąży, profilaktyka przeciwrozstępowa w ciąży, używa się ich z powodzeniem u dzieci z wadami postawy (garbiącymi się na przykład), czy u niemowląt z lekkimi objawami mięśniowymi, asymetrycznymi i im podobnymi, również niemowlętom starszym, które mają problemy z prawidłową postawą, z opanowaniem umiejętności siadania, wstawania z powodu słabych mięśni. Szkoda, że lekarze sami z siebie nie wskazują kinesiotapingu jako metody walki z różnymi zaburzeniami u dzieci, bólami w ciąży itd. w końcu mało kto idzie po radę do gabinetu fizykoterapii, zazwyczaj pytamy lekarza.