W dzisiejszych czasach z różnych stron słuchamy mnóstwo „dobrych rad”, wszyscy dookoła wiedzą lepiej od nas jak mamy wychowywać dziecko, na co mu pozwolić i czego potrzebuje. Najbardziej zadziwiają mnie komentarze osób, które wychowały swoje dzieci 30/40 lat temu, a nawet czasem i więcej i trzymają się poglądów sprzed lat, a nawet uwagi osób, które same jeszcze nie mają dzieci, a znają się najlepiej na ich potrzebach.
W sytuacji, jeśli ktoś za bardzo chce ingerować w wychowanie naszych dzieci, zwróćmy takiej osobie uwagę, tłumacząc, że nie życzymy sobie takich sytuacji, czasem siła spokoju i delikatne podejście do drugiej osoby potrafi zdziałać cuda.
Nie możemy pozwolić na dopuszczenie do sytuacji, w której ktoś decyduje za nas, jak mamy wychowywać nasze dziecko. Chodzi tu o prostą zasadę konsekwencji. Jeżeli raz odpuścimy i mimo innego zdania pozwolimy na wdrażanie „dobrych rad” w życie, będziemy później częściej „atakowani” przez takie osoby i ich pomysły.
Jako rodzice mamy najwięcej do powiedzenia i to od nas zależą wszelkie kwestie dotyczące dziecka, to my decydujemy o tym na co pozwolić, a czego zakazać.
Nawet jeśli to nasze pierwsze dziecko to nie znaczy, że nie będziemy potrafili sobie z nim porazić. Istnieje jeszcze coś takiego jak instynkt macierzyński i ojcowski - jako rodzice, nawet młodzi wiemy chociażby instynktownie czego potrzebuje nasze dziecko. W końcu to my spędzamy z nim najwięcej czasu, znamy je i jego potrzeby.
Nie ma nic złego jeżeli ktoś naprawdę chce nam pomóc, respektuje nasze zdanie, a gdy zwrócimy się z problemem służy nam swoim doświadczeniem, ale na swojej jeszcze dość krótkiej drodze macierzyństwa nie raz spotkałam się z „dobrymi radami”, które niektórzy chcieli mi narzucić, nawet mimo mojego widocznego sprzeciwu.
Mamy, a czy w Waszym otoczeniu są również takie osoby, które mają mnóstwo złotych rad ? Jak sobie z tym radzicie ?