Za kilka dni urodzę swoje drugie dziecko i myśli moje krążą już tylko wokół porodu, połogu, karmienia piersią, malucha, pieluch itp... Właśnie karmienie piersią stresuje mnie najbardziej, bo marzę by te chwile były mi dane bez większych stresów i problemów. Starszą córkę karmiłam ponad 2,5 roku, ale początki były ciężkie.
Już drugiego dnia po porodzie sutki strasznie mnie bolały, ale pokarm (po cesarce) na szczęście pojawił się od razu, następnego dnia pojawiła się jednak krew i bolące strupki. Przystawiałam małą do piersi ze łzami w oczach, a nie mając już żadnego poczucia wstydu nosiłam po sali piersi na wierzchu, bo nie mogłam nosić stanika, nie mogły niczego dotykać, bo ból był niesamowity. Maści nie pomagały, bo mała była strasznym obżarciuchem i miałam ją przy piersi prawie cały czas. Szczerze - zacisnęłam zęby, karmiłam.
Po powrocie do domku, koniec końców mała nie przybierała na wadze, więc pani pediatra poradziła dokarmianie, bo być może mam mało pokarmu. Niestety też z innych powodów wylądowałyśmy w szpitalu i pojawił się problem - niestety niezbyt przychylnym okiem patrzyli tam na karmienie malca butelką - pierwsze dwie doby siedziałam z małą przy piersi 24 godziny non stop, bo ciągle była głodna. To były bardzo trudne chwile dla nas. Pielęgniarki przynosiły tylko nowe poradniki i książki - jak karmić, jak przystawiać! Cóż, strupki minęły, córeczka pięknie trzymała pierś, było nam razem tak blisko i cudownie, ale wciąż była głodna. Martwiłam się, bo nie chciałam przestać karmić. I tu na szczęście wkroczył mój mąż. Przywiózł mleko, butelkę i sporządził dla córki jedzonko - nigdzie przecież nie było napisane, że zakazuje się karmić dziecka butelką, więc nic nie robił sobie z "krzywych" spojrzeń personelu. I super!!!! Uratował nas.
Po powrocie do domku, przez około dwa miesiące dokarmiałam córkę mlekiem modyfikowanym - wciągała, aż zasypiała z błogim uśmiechem na twarzy z butelką w buźce. Oczywiście piersią karmiłam ją dalej, troszkę rzadziej. Okazało się, że po dwóch miesiącach mogłam odstawić butelkę. Było tylko mleko z piersi, aż do czasu rozszerzania diety.
Cieszę się, że nie poddałam się. Chciałam bardzo karmić córkę piersią. Nie zawsze specjaliści mają rację tzn. każda kobieta zna swoje ciało i każda matka zna swoje dziecko i je rozumie. Nie mogłam pozwolić, by córka głodowała, a tak się czułam przez dwa dni w szpitalu. Czasem sami musimy walczyć o nasze maleństwa, bo nasza miłość i intuicja, może zapewnić im bezpieczeństwo!