Piszę tę poradę, by przedstawić wam, czym jest rotawirus, jak z nim walczyć i aby opowiedzieć, co przeżyliśmy z Mateuszkiem na kilka dni po sylwestrze. Chciałabym, by ten artykuł pomógł mamom rozpoznać pierwsze objawy rotawirusa i podjąć szybką walkę, nim dojdzie do nieszczęścia...
Wszystko zaczęło się w felerny poniedziałek, kiedy Mateusz był osowiały, zmęczony i nie chciał nic jeść. Ja myślałam, że to po prostu taki kaprys, tym bardziej, że dzień wcześniej całą noc szalał, bawiąc się w łóżeczku wszystkimi zabawkami. Niestety myliłam się.
Po południu synek zakomunikował , że chce jeść, więc dałam mu jego ulubiony deserek - jabłko z marchewką. I zaczął się koszmar. Dziecko zwymiotowało cały deserek, później wodę, a później już jedynie sama śliną. Dostał ostrej biegunki. Kupka za kupką. W ciągu godziny oddał pięć stolców. Wiadomo co w takiej sytuacji - pogotowie. Po przyjeździe na miejsce, odesłali nas od razu do szpitala. Tam dziecko było kłute - wielokrotne badania krwi, kroplówki i przerażony 6,5 miesięczny synek. On nie zdawał sobie sprawy z tego co się działo. Welfron wielkości 3/4 jego maleńkiej rączki.
Odesłali nas do domu z mnóstwem lekarstw, probiotyków. Po trzech dniach miało być lepiej, ale niestety było gorzej. Dziecko załatwiało się wodą i było blade jak ściana. Przestało reagować na jakiekolwiek bodźce, chciało tylko spać. Nie jadło nic, na widok jedzenia płakało. Wodę wlewałam mu siłą do buzi, którą zresztą po chwili i tak wymiotował. Skórę miał strasznie suchą, po naciągnięciu bardzo długo wracała do normalnej pozycji.
Znów wezwaliśmy pogotowie, a potem przejażdżka do szpitala. Efekt: tydzień na oddziale gastroenterologicznym. Dziecko od razu zostało podłączone do kroplówki, jednej za drugą, Lekarze dawali małe szanse, stan był krytyczny. Łapali się za głowę, czemu nikt w ten poniedziałek nie zrobił mu test na rotawirus. W badaniach później wyszło, że był i że dodatni. Walka o życie małego dziecka, które ledwo zipi. Później się poprawiało, z każdą godziną było troszkę lepiej. Codzienna walka z malcem, by na siłę wpychać wodę, by cokolwiek zjadł. Bezsenne dni, w których dziecko ciągle płakało ze strachu, z bólu. Gdybym wiedziała, czym jest rotawirus, i że moje dziecko to ma, starałabym się mu pomóc, przywiozłabym go wcześniej, kiedy jego stan nie był taki poważny. Nie musielibyśmy tego tak przeżywać, bać się o najgorsze... Dlatego piszę ten artykuł do każdego, by ustrzec, by pomóc.