Kilka miesięcy temu zostałam matką po raz trzeci, i mogłoby się zdawać, że moja przygoda z karmieniem będzie teraz sielanką. Nic bardziej mylnego – urodziłam bliźniaczki. Więc czekało mnie nie lada wyzwanie. Wiedziałam także, że opcja z odciąganiem pokarmu nie przejdzie, ponieważ mam jeszcze dwulatka, którym trzeba się zająć i 5 latka, z którym trzeba odrabiać zadania.
Przy starszych synach cały okres karmienia piersią był jedną wielką walką, która niestety nie trwała długo, bo 4 i 2 miesiące. Teraz już w ciąży postanowiłam „poprawić ten wynik”, wiedziałam też, że córki z pewnością będą wcześniakami, więc moje mleko to dla nich płynne złoto.
Nadszedł ten dzień – szybka cesarka i dziewczynki miesiąc przed terminem były już z nami. Bałam się, że sobie nie poradzą, w końcu były dwie w brzuszku, miały mało miejsca, bałam się, że będą słabe, za małe. Jednak nie potrzebowały żadnych ingerencji lekarzy. Jak na dzieciaczki urodzone w 36 tyg miały bardzo zadowalającą wagę, bo aż 2,5 kg każda. Bardzo mi ulżyło, gdy dowiedziałam się, że wszystko jest ok. wyszłyśmy do domu w 5 dobie.
Jednak kolejne wyzwanie było przede mną jak i przed córkami – karmienie. Doradca laktacyjny jeszcze w szpitalu pomogła przystawić mi dziewczynki, najpierw osobno, potem jednocześnie. Powiem szczerze, że gdy były razem przystawiane to i mi było niewygodnie i im, widziałam to. Będąc już w dom jeszcze próbowałam przystawiać je jednocześnie, ale żadna z pozycji nam nie odpowiadała. Często jednak było tak, że miały różne pory karmień, więc bez problemu mogłam je karmić. Długo się poznawałyśmy i docierałyśmy, teraz jest już o niebo lepiej.
Gdy dziewczynki podrosły, potrzebowały więcej mleka i najzwyczajniej w świecie mój organizm nie nadążał z produkcją. Przez długi czas uczyłyśmy się siebie nawzajem, pozycji ulubionych, pór dnia czy nocy. Łatwo nie było i obecnie karmię dziewczynki mieszanie, system ten super się sprawdza, bo kiedy ja już nie mam pokarmu wspomagam się butelką i dla mnie to nic złego. Moja laktacja nie jest jakaś oszałamiająca, mamy lepsze i gorsze dni, raz więcej raz mniej pokarmu, niemniej jednak karmimy się już pół roku i jestem z tego faktu dumna. Mam zamiar karmić dopóki się da, a kolejny mój plan to roczek dziewczynek.
Co jednak bardziej mnie zaciekawiło i zdziwiło to fakt, że każdy lekarz i większość znajomych dziwią się, że karmię bliźniaczki, że to przecież się nie da, że jak ja to robię? A ja im odpowiadam, jak się nie da, jak się da, jestem żywym przykładem na to, że jeżeli człowiek chce to potrafi pogodzić opiekę nad czwórką dzieci z prowadzeniem domu.
Każdej mamie, która ma problemy z laktacją życzę wytrwałości i nie poddawania się. Ja miałam już wiele chwil zwątpienia, kiedy chciałam skończyć z karmieniem, bo to przecież uciążliwe jest, piersi są obolałe i w ogóle. Ale każda mała istotka jest warta tego poświęcenia. I każda mama się ze mną zgodzi.