Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i przed wieloma z nas długa podróż do rodzinnego domu. My dorośli jesteśmy na nią przygotowani, ale czy nasze dzieci wiedzą, co je czeka?
Pamiętam pierwszą dłuższą podróż z moim synkiem, kiedy była jeszcze w wieku niemowlęcym. Miałam szczęście, że część jazdy samochodem po prostu przespał. Jednak kiedy się obudził, płakał. Zastanawiałam się, jak umilić mu ten czas. Podczas gdy mój mąż prowadził samochód, ja mogłam zająć się małym. Oto kilka pomysłów, które wtedy i podczas kolejnych podróży wykorzystywałam, by czas spędzony z samochodzie nie kojarzył się z nudą i łzami.
Pomyślałam, że jeśli będę zachowywać się tak jak w domu, to może podróż nie będzie dla niego odczuwalna jako coś dziwnego, innego. Mówiłam wierszyki, tuląc i całując go na przemian. Mój synek uwielbia masażyki, które polegają na tym, że podczas opowiadania głaszczemy, dotykamy, gilgoczemy nasze dziecko w zależności od tego, o czym mówimy. Zabrałam ze sobą również jej ulubione kolorowe piłeczki z wypustkami, którymi okrężnymi ruchami masuję całe jego ciałko. Opowiadałam o tym, co widzę za oknem. Jeśli widziałam na przykład konie lub owce, naśladowałam ich dźwięk.
Nie zapomnij o tym, by zabrać z domu ulubione płyty dziecka. Ja zabrałam ze sobą muzykę relaksacyjną oraz płytę z odgłosami zwierząt (ponownie naśladowałam dźwięki) i lasu. Ulubiona zabawka też rozweseli niemowlę.
Kiedy syn podrósł, repertuar zabaw się powiększył. Wybierałam jego ulubione zabawy z domu i dostosowywałam do podróży samochodem, pociągiem. Będąc w podróży, można tak jak w mieszkaniu wspólnie oglądać książeczki. Synek ma swoje ulubione i właśnie te ze sobą zabierałam. Pokazywałam mu ilustracje i czytałam krótkie wierszyki. Było to zajmujące i synek nie marudził.
Zabierałam ze sobą książkę z zabawami paluszkowymi. Mnóstwo śmiechu sprawiała nam ta aktywność. Najbardziej polubił: „Pieski”, „Deszczowe spacery”, „Rodzina” i „Sroczka”. Polecam taki rodzaj książki, by nie powtarzać cały czas tych samych zabaw paluszkowych. Okazuje się, że jest ich bardzo dużo, a książka nie zajmuje wiele miejsca!
W podręcznym bagażu miałam także ulubionego pluszaka i jego ubranka. Razem przebieraliśmy zajączka o imieniu Franek. Karmiliśmy, głaskaliśmy i opiekowaliśmy się nim. Zawsze mógł się do niego przytulić, gdy zrobiło mu się smutno lub miał ochotę zasnąć. Gdy zabierałam więcej pluszaków/ lalek, robiłam teatrzyk kierując postaciami i naśladując różne dźwięki.
Ostatnia z moich propozycji to znana i stara zabawa: „odbicie lustrzane”. Do tego nie potrzeba żadnych rekwizytów, jedynie dobrego nastroju i głowy pełnej pomysłów. Zrób jakąś minę i poproś, aby Twoje dziecko ją powtórzyło. A teraz zamieńcie się i to Ty naśladuj swoje dziecko. To naprawdę działa!
Powyżej opisałam swoje sposoby, może Was zainspirują. Pamiętajcie jednak, że to Wy najlepiej znacie swoje dziecko i wiecie, co lubi, z czego się śmieje, a co je uspokaja. Postarajcie się nie panikować i po prostu bawcie się z dzieckiem tak jak zwykle, dostosowując zabawy do przestrzeni jaką macie. Zachęcam Was do podzielenia się na forum innymi pomysłami, które macie na zabawy z maluchem podczas podróży.