Wychowanie dziecka to nie tylko odpowiedzialność, ale także spory wydatek dla rodziców. Zanim na świecie nie pojawił się mój synek, nie zdawałam sobie sprawy jak duże trzeba ponieść koszty, chociażby na wyżywienie, ubranie czy opiekę zdrowotną mojego malucha. Początkowo było mi trudno zapanować nad domowym budżetem, ale z czasem nabrałam wprawy i organizacja miesięcznych wydatków przestała być już takim problemem. Dodatkowo, stosując różne triki mogłam zaoszczędzić trochę pieniędzy.
W pierwszym roku maluszek rośnie jak na drożdżach. Zdarza się, że niektóre ubranka ma na sobie dosłownie raz czy dwa. Biorąc pod uwagę koszt kompletu ubranek to spory wydatek dla rodziców, dlatego sporo ich kupiłam z tak zwanej drugiej ręki. Część na aukcjach internetowych, a niektóre znalazłam jako nówki sztuki w sklepach z używaną odzieżą.
Warto popytać wśród znajomych mam lub w rodzinie, czy ktoś nie ma do oddania lub pożyczenia rzeczy dla dziecka. Ja sporo ubranek dostałam od kuzynki i koleżanek z pracy. Niektóre ubranka wyglądały jak nowe.
Jeśli zdecydowałaś się na zakup nowych ubranek warto korzystać z sezonowych wyprzedaży. Jednak z zakupami do przodu również trzeba uważać. Kilka razy zdarzyło mi się, że synek wyrósł z ubranek zanim zdążyłam je założyć.
Akcesoria do higieny i pielęgnacji malucha to właściwie studnia bez dna, szczególnie przez pierwsze miesiące, gdy zużycie chociażby pieluch i chusteczek oczyszczających jest ogromne.
Mojego synka musiałam przewijać co 1-2 godzinę. Na pieluchy poszedł chyba cały majątek. Z czasem, aby nie generować wydatków zmieniłam drogie, markowe pieluszki, na tańsze marketowe. Przyznam, że nie widziałam dużej różnicy, a oszczędność była spora. Podobnie było z chusteczkami.
Niestety musieliśmy używać markowych kosmetyków, ponieważ mały miał na te najtańsze uczulenie, ale i tutaj producenci wyszli nam na przeciw, robiąc często promocje cenowe lub dodając dodatkowo drugie opakowanie przy zakupie ich produktów. Podobnie było w przypadku innych środków higienicznych i pielęgnacyjnych.
Uwierz mi na słowo. Twój maluszek naprawdę nie potrzebuje sklepu zabawkowego w pokoju. Zdaję sobie sprawę, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale z czasem sama zauważysz jak szybko dziecko potrafi znudzić się zabawką. Oczywiście nie można przesadzać i nie kupować nic, ale zastanów się przynajmniej raz przed zakupem czy Twój maluch nie ma już podobnego samochodziku i czy w pudełku z zabawkami nie brakuje już miejsca na nowego pluszaka.
Pamiętaj, że droga zabawka nie oznacza, że jest lepsza. Poza tym równie chętnie maluch będzie się bawił zabawkami zrobionymi przez Ciebie. Mój synek uwielbiał domową grzechotkę. Zrobiłam mu ją z butelki, do której nasypałam grochu.
Moje znajome, które już więcej dzieci nie planują, na różnych portalach sprzedają rzeczy po swoich pociechach (ubranka, zabawki i akcesoria dziecięce) lub wymieniają się na coś innego. Dzięki takiej sprzedaży można potem kupić coś nowego dziecku, a przy okazji jest to wspaniałe sposób na pozbycie się z szafy niepotrzebnych rzeczy.
Jeśli nie masz czasu na wystawianie ofert w internecie, możesz oddać rzeczy do komisu lub skorzystać ze specjalnych akcji wymieniania się rzeczami, które są coraz bardziej popularne w naszym kraju.
Kiedy wracasz do pracy sporym obciążeniem dla budżetu domowego mogą być opłaty za przedszkole/żłobek lub nianię. Ja miałam to szczęście, że mama nie pracowała i chętnie zajmowała się Michałkiem pod naszą nieobecność, ale często się zdarza, że dziadkowie są aktywni zawodowo i trzeba szukać innych rozwiązań.
Jeśli nie stać Cię na prywatne przedszkole lub Twój maluch nie dostał się do państwowej placówki, sprawdź czy w Twojej okolicy nie ma tak zwanego mini przedszkola. Są to różnego rodzaju klubiki lub domy malucha, które nie mogą używać terminu „przedszkole” lub „żłobek”, ponieważ nie spełniły norm sanepidu. Często mieszczą się w dużych mieszkaniach i bywa, że mają prywatne ogródki. Przyjmują kilkanaścioro dzieci.
Jeśli w Twojej okolicy brakuje takich miejsc, możesz poszukać dla swojego malucha opiekunki. To wcale nie musi być wykwalifikowana niania z agencji. Równie dobrze może się zaopiekować Twoim dzieckiem studentka zaocznych studiów lub energiczna emerytka. A może jakaś Twoja sąsiadka siedzi w domu na wychowawczym i chętnie zajmie się drugim dzieckiem za parę złotych?
Karmienie naturalne oprócz tego, że jest zdrowe jest również bardzo ekonomiczne. Jeśli z jakiś powodów zdecydowałaś się na karmienie mlekiem modyfikowanym możesz także obniżyć koszty. Niezbędne akcesoria takie jak butelki czy smoczki, kupuj przez Internet w większych ilościach. Wcale nie musisz wybierać najdroższych na rynku. Równie dobrze sprawdzą się butelki tańszych, ale sprawdzonych marek.
Rozszerzając dietę dziecka również możesz sporo zaoszczędzić. Zamiast gotowych obiadków czy deserków, staraj się gotować dziecku samodzielnie. Słoiczki to dobre rozwiązanie na wyjazd lub sytuacje awaryjne, na co dzień to jednak spore obciążenie dla budżetu domowego.
Polecam też gotować maluchowi obiadki na 2 dni. Oprócz mniejszych wydatków za energię, zaoszczędzisz też sporo czasu, który możesz wykorzystać na zabawę z dzieckiem.
Na badania kontrolne czy szczepienia chodzę zawsze państwowo, ponieważ prywatnie to dość wysokie koszty, gdy się wszystko zsumuje. Pediatrę również wybrałam państwowego. Czemu? Bo to nieprawda, że prywatna opieka lekarska jest lepsza. Owszem zdarza się, że znacznie krócej trzeba czekać na wizytę do lekarza specjalisty, ale w państwowej przychodni także można trafić na zaufanego lekarza.
Ja zanim wybrałam pediatrę dla synka, zrobiłam mały rekonesans wśród znajomych mam. Można też poszukać opinii o lekarzach w Internecie.
Nie lubię przepłacać, dlatego staram się kontrolować wydatki. Przed dużymi zakupami porównuję oferty i sprawdzam. Korzystam z kuponów rabatowych i kart lojalnościowych, które dają mi sporo profitów. Chemię czy kosmetyki staram się kupować w zbiorczych opakowaniach.
Nie boję się tańszych produktów, również dla dzieci, ale czasem wydaje więcej, bo to się opłaca – chociażby pościel czy sprzęt domowy posłużą mi przez lata, a nie do pierwszego prania czy użycia. Co ważne na zakupy zawsze chodzę z listą i gotówką, dzięki czemu wydam tyle ile mam.