Być może nie jest to zbyt częsty problem okresu noworodkowego, ale dotknął moje dziecko w pierwszych tygodniach jej życia dodając tym samym odrobinę goryczy do słodyczy tych pierwszych chwil razem. Jeżeli której z Was dzieciątko doświadczy tego to mam nadzieję, że mój wpis podniesie Was na duchu w tych trudnych momentach i pomoże na spokojnie uporać się z problemem.
Moja córeczka urodziła się terminowo, zdrowa. Już podczas pierwszego badania na sali porodowej lekarz neonatolog zauważył u niej powiększenie piersi - sutki były wzniesione tak na powierzchni 2 cm, twarde, ale w cielistym odcieniu skóry. Dostała 10 pkt. w skali Abgar i byliśmy bardzo zadowoleni. Podczas pobytu w szpitalu przy codziennym badaniu zwracałam uwagę lekarza na te guzki, ale uspokajano mnie, że to taki obrzęk najprawdopodobniej mięśnia i szybko minie.
Po powrocie do domu powiększenie nadal się utrzymywało, mało tego guzki zaczęły się powiększać i zmieniać kolor na lekko różowy, potem barwa intensywniała. Córeczka położona na brzuszku płakała, jakby coś jej przeszkadzało. Teraz już wiem co było tego przyczyną. Po 10 dniach od porodu pojechaliśmy na kontrolną wizytę do neonatologa. Podczas badania był wyraźnie zaniepokojony stanem sutków naszego dzidziusia. Powiedział, że jest to kryza płciowa i jak pracuje kilkanaście lat to o takim nasileniu jeszcze jej nie widział!
A co to takiego jest? Otóż kryza płciowa polega na powiększeniu się gruczołów piersiowych z gromadzeniem niewielkiej ilości wydzieliny, która swym składem zbliżona jest do siary. Dotyczyć może dzieci obu płci, a za jej powstanie odpowiedzialne są hormony matki, które przed urodzeniem przedostały się z jej krwiobiegu do organizmu dziecka.
Faktycznie w dniu badania sutki były już bardzo mocno obrzęknięte, wyglądały jakby dziecku do klatki doklejono rajskie jabłuszka, czerwone z białymi kropeczkami prześwitującymi przez skórę. Lekarz kazał nam natychmiast w domu zastosować dwa razy dziennie okłady z sody oczyszczonej by zmniejszyć obrzęk i dezynfekować skórę octeniseptem w celu uniknięcia nadkażenia. Przedstawił nam możliwe powikłania jak zakażenie bakteriami skórnymi do powstania ropnia wymagającego nacięcia i drenażu, z ryzykiem uszkodzenia gruczołu piersiowego co w przypadku dziewczynki mogłoby wpłynąć na możliwość karmienia piersią w życiu dorosłym. Poza tym ropień wymagałby dożylnej antybiotykoterapii co wiązałoby się z tygodniową hospitalizacją noworodka. Gdyby z sutków sączyła się siara czasami stosuje się metody wyciskania na siłę wydzieliny do jej całkowitego opróżnienia (!).
Byłam zrozpaczona. Łzy lały się potokiem, a ja siedziałam z córeczką i tuliłam ją w ramionach. Na szczęście mąż był przy nas, podniósł mnie na duchu i zaczeliśmy działać. Robiliśmy półgodzinne okłady 2 x dziennie z sody, oczyszczaliśmy skórę octeniseptem i staraliśmy się jak najdelikatniej dotykać w tych miejscach córeczki czy to przy przebieraniu czy podczas kapieli, bo wyrażnie odczuwała dyskomfort, a może i ból. Na nasze szczęście obrzęk zaczął ustępować i po 5 dniach na wizycie u lekarza było już znacznie lepiej. Kontynuowaliśmy terapię do całkowitego ustąpienia kryzy około 4 tygodnia.
Cieszę się, że ominęły nas poważne powikłania. Teraz nie ma śladu po kryzie płciowej, a córeczka jak jej się tylko poprawiło polubiła pozycję na brzuszku.