O zapaleniu ucha środkowego słyszał chyba każdy rodzic. Czasem nie da się uniknąć. Większość rodziców zna objawy. Ale czasem mimo leczenia ostre zapalenie ucha postępuje dalej, a czasem jest utajone i nie wiemy, ze dziecko chore. A efektem nieleczonego lub nieprawidłowo leczonego ostrego zapalenia ucha mogą być niebezpieczne powikłania.
Synek poszedł do przedszkola, gdy ja wróciłam do pracy po 19 miesiącach opiekowania się nim w domu. Do tego momentu najpoważniejszą chorobą był katar. W pierwszych tygodniach nie było żadnych problemów. Synek lubił chodzić do przedszkola. Pewnego piątku mąż odebrał synka z przedszkola i usłyszał, że cały dzień był senny, jakiś taki nie wyraźny. Spał długo. I jest zakatarzony. Synek był osłabiony, w domu także spał, ale nie gorączkował, miał tylko katar. W sobotę wieczorem zaczęło się gorączkowanie i widać było, że coś synka boli. Podałam ibuprofen, bo kiedyś rozmawiałam z lekarzem rodzinnym, i w takich sytuacjach zalecił podanie dziecku leku przeciwgorączkowego i przeciwzapalnego. Nic złego się nie działo, ustaliliśmy, że poniedziałek wizyta u lekarza. Nadal troszkę gorączkował, nadal coś bolało. Niestety synek nie pokazywał co.
Do lekarza dostaliśmy się z samego rana. Od razu postawił diagnozę: zapalenie ucha. Przepisał antybiotyk wraz z probiotykiem, zalecił dalsze stosowanie ibuprofenu. Zgodnie z zaleceniami leki systematycznie były podawane. Kontrolę zaplanowano za tydzień. Niestety zamiast poprawy, widzieliśmy zmiany na gorsze. Gorączka spadała na krótko, zaczął też wymiotować. Wobec takich faktów trzeba było wizytę u lekarza przyspieszyć.
Tym razem diagnoza: obustronne zapalenie ucha środkowego. Przepisano inny antybiotyk. Pozostałe zlecenia niezmienione. Ale po czterech godzinach od wizyty u lekarza pojawił się kolejny niepokojący objaw: wydzielina z ucha. I to z ucha, które zachorowało jako drugie. Szybka decyzja, jedziemy do innego lekarza.
Pani doktor zbadała synka, oceniła, że sytuacja nie jest zła, ale trzeba zastosować mocniejszy antybiotyk i inny probiotyk. Dodatkowo, ze względu na źle dobrany (za słaby) probiotyk, u synka w buzi pojawiły się pleśniawki, więc przepisała również syrop, który miał je wyeliminować. Pani pediatra powiedziała nam, że ta wydzielina z ucha świadczy o perforacji błony bębenkowej. Kontrola zaplanowana została za kilka dni. W tym czasie stan synka wyraźnie się pojawił. Już nie był noszony tylko na rękach, przestał gorączkować a nawet zaczął się bawić, jeżdżąc po całym mieszkaniu na samochodziku. Jedynym problemem było pojawienie się wydzieliny z drugiego ucha - pękła błona bębenkowa drugiego ucha. Ale tutaj wiedząc, co się dzieje, nie martwiliśmy się. Dzięki temu ból ucha zmalał, ponieważ dochodzi wówczas do spadku ciśnienia w uchu. Jedynie czyściłam ucho synka z tej wydzieliny, która wypłynęła.
Nadszedł dzień wizyty kontrolnej u pani doktor. Wszystko wygląda dosyć pozytywnie. Poprawa stanu zdrowie pięknie widoczna. Bo dziecko wesołe, bawiące się. Jedynie niepokojąco wygląda jedno ucho. Zalecono jednak antybiotyk zużyć cały.
Do laryngologa umówiliśmy się na dwa dni po wizycie u pani pediatry. Jechaliśmy na spokojnie. Jedynym nowym objawem w tym czasie było pojawienie się opuchlizny wokół ucha, tuż za uchem więcej, tak że ucho aż się odgięło, oraz z przodu ucha.
Laryngolog, jak zbadał synka, to się przeraził. Powiedział, że jego zdaniem to wygląda bardzo źle i ma nadzieję, że się myli. Skierował nas do szpitala w trybie pilnym. Ze względu na wiek dziecka, polecił aby od razu jechać do miasta wojewódzkiego, bo tam jest oddział laryngologiczny, który na pewno nas przyjmie. Były to dwie, dosyć trudne, stresujące godziny drogi.
W szpitalu, poprzez szpitalny oddział ratunkowy, zostaliśmy przyjęci dosyć szybko. Syn został zbadany przez laryngologa, od razu postawiła diagnozę: ostre zapalenie wyrostka sutkowatego. Zrobiono badania krwi - nawet niezłe, patrząc na stan, w jakim był syn. Zlecono badanie tomografem komputerowym, pytając wcześniej, kiedy synek jadł lub pił coś ostatnio. Na szczęście odstęp czasu od ostatniego posiłku był wystarczający, więc badanie wykonano od razu. Ze względu na wiek badanie to wykonywane było w znieczuleniu ogólnym. Wynik tomografu był mniej pozytywny niż badania krwi, które wskazywały na ostry stan zapalny, ale nie aż taki, jaki pokazało badanie tomografem komputerowym.
Po konsultacjach z innymi lekarzami zaplanowano rozłożenie operacji na dwie. Pierwszą, która miała za zadanie odbarczyć ucho, czyli usunięcie zalegającej ropy oraz drugą już właściwą operację wyrostka sutkowatego - Antromastoidektomię.
Całość była dla nas bardzo stresująca, bo niepewności i możliwych powikłań sporo, ale na nasze szczęście, wszystko ładnie się udało. Nie pojawiły się powikłania. A synek szybko wracał do zdrowia.
Trudnym momentem było trzymanie diety ścisłej przed operacjami. Na oddziale było dużo dzieci, i synek, widząc dzieci jedzące próbował dostać też jedzenie. A tak małemu dziecku trudno wytłumaczyć, że nie może.
Po siedmiu dniach od operacji zostaliśmy wypisani ze szpitala. Z zaleceniami systematycznej kontroli u laryngologa, rozważaniem szczepienia przeciwko pneumokokom (podejrzewano, że to była bakteria, która zaatakowała synka, lecz posiewy z ropy zza ucha oraz z wyrostka sutkowatego były jałowe) oraz rozpoczęciem podawania preparatów wzmacniających odporność. A o powrocie do przedszkola możemy pomyśleć za rok.
Są one podobne do tych, które występują w przypadku ostrego zapalenia ucha środkowego. A są to:
Nieleczone może powodować:
Badaniem potwierdzającym zapalenie wyrostka sutkowatego jest wykonanie tomografii komputerowej kości skroniowych. U małych dzieci takie badanie jest wykonywane w znieczuleniu ogólnym.
Jeśli nie doszło do uszkodzenia zniszczenia struktury kostnej i wytworzenia ropnia na wyrostku sutkowatym, to choroba cofa się po leczeniu zachowawczym, tzn. poprzez stosowanie antybiotykoterapii dożylnej oraz nacięcie błony bębenkowej (paracenteza). Gdy brak poprawy, wówczas stosuje się leczenie chirurgiczne.
Najistotniejsze jest właściwe leczenie ostrych zapaleń ucha środkowego.