Ze względu na mój stan zdrowia, spędziłam z córeczką w szpitalu w sumie 8 dni. Przez pierwsze dwa dni córeczka nie miała żółtaczki fizjologicznej, ale z kolejnymi dniami jej skóra i białka oczu robiły się coraz bardziej żółte. Pomiar poziomu bilirubiny przez skórę pokazywał poziom poniżej 11 mg/dl, więc się nie martwiłam. W dniu wypisu poziom wynosił 11, ale pani doktor stwierdziła, że bezpieczniej jest jeszcze wykonać pomiar z krwi. Tak na wszelki wypadek, ale uważa, że spokojnie tego dnia wyjdziemy już do domu. Na wynik czekałam 2 godziny. Niestety, przyszła położna i powiedziała, że wypis tego dnia jest cofnięty, gdyż poziom bilirubiny wynosi 13. Dziecko musi iść na fototerapię. Dostałam wybór czy karmić piersią. Trudny wybór.
Zalet karmienia piersią nie muszę wymieniać. Jest to, co najlepsze dla Maluszka. Natomiast wadą karmienia piersią przy konieczności fototerapii u dziecka jest czas, jaki dziecko musi spędzić poza inkubatorem do naświetlania. W naszym przypadku karmienia są dosyć długie - od 20 do 50 minut. W związku z tym terapia trwała by znacznie dłużej. Dodatkowo skład mleka kobiecego ma wpływ na to, że żółtaczka przeciąga się w czasie. Przy karmieniu piersią, według słów neonatolog, żółtaczka fizjologiczna może utrzymywać się nawet do 12 tygodnia życia maleństwa. Mój synek miał zażółconą skórę przez 8 tygodni i wówczas wszystko było w normie.
Podawany tutaj pokarm jest produktem mocno przetworzonym. Ale dużą zaletą jest krótki czas karmienia, bo z butelki jednak szybciej leci. Nie ma też konieczności wyjmowania dziecka na czas karmienia spod lamp. Więc maksymalnie wydłużony jest czas, w jakim dziecko przebywa na fototerapii. Dodatkowym minusem jest fakt, że trzeba odciągać pokarm z piersi, by móc utrzymać laktację przez ten czas, kiedy dziecko jest karmione sztucznie. Ja robiłam to laktatorem ręcznym, co było dosyć żmudne.
Wybrałam karmienie butelką, gdyż miałam nadzieję, że przez jedną dobę uda się zmniejszyć u córeczki poziom bilirubiny na tyle, byśmy mogły spokojnie wrócić do domu. Położna także dawała nadzieję, że tak się uda. I udało się! Następnego dnia wynik badania krwi był na tyle dobry, że mogłyśmy zostać wypisane ze szpitala. Żółtaczka może jeszcze troszkę narastać, ale nie powinno się to skończyć koniecznością hospitalizacji.
Bałam się trochę, że gdy córka będzie jadła całą dobę z butelki, nie będzie chciała wrócić do piersi. Ale tutaj położna mnie uspokoiła, że to tylko jedna doba, a widać też po niej, po sposobie jedzenia i zachowania, że jest to dziecko bardzo piersiowe.
Była jeszcze opcja wyjścia na życzenie, lecz wówczas w przypadku wzrostu poziomu bilirubiny moja córka byłaby później na oddziale patologii noworodka, gdzie mój pobyt byłby jednak bardziej utrudniony. Tutaj byłyśmy nadal na oddziale położniczym, z tym że córka w sali obserwacyjnej noworodka, gdzie mogłam często z nią przebywać.