Temat dwujęzyczności pojawił się w naszym domu odkąd tylko dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Język angielski zawsze miał szczególne znaczenie w moim życiu. Byłam jego pasjonatką, oczywiście wybrałam studia na kierunku Filologia Angielska, często wyjeżdżałam na wakacje do krajów anglojęzycznych. Moja praca również jest związana z tym językiem. Mam mnóstwo przyjaciół anglojęzycznych, a siostra mojego męża mieszka w Londynie, a jej partner jest Anglikiem. Nie jest więc niczym dziwnym, że bardzo zależało mi na tym, aby moje dzieci od maleńkości miały kontakt z angielskim i nauczyły się go tak, aby mogły się w nim swobodnie porozumiewać.
Tylko jak wychować dwujęzyczne dziecko kiedy mieszka się w kraju, gdzie językiem urzędowym jest tylko jeden język, a rodzice są tej samej narodowości? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: Należy zapewnić dziecku jak największy kontakt z dwoma językami, oczywiście kontakt ten powinien mieć miejsce każdego dnia i występować w naturalnych sytuacjach dnia codziennego.
Kiedy urodził się nasz starszy syn postanowiliśmy, że mąż będzie do niego mówił tylko po polsku, a ja postaram się ze wszystkich sił mówić do niego głownie po angielsku. Nie było to proste, bo często w zwyczajnych sytuacjach dnia codziennego jesteśmy w miejscach, gdzie są tez inni ludzie, a komunikacja wymaga od nas użycia języka polskiego. Wiadomo, bywa tak, że jesteśmy zmuszeni mówić tylko po polsku, jednak używanie języka angielskiego weszło nam na tyle w krew, że każdego dnia będąc w domu, idąc na spacer, w drodze do przedszkola itp., mówię do syna wyłącznie po angielsku. Tego samego wymagam też od niego. Syn z łatwością odpowiada mi w tym języku, nie jest dla niego niczym dziwnym, że bajki w domu ogląda tylko w języku angielskim. Bywa, że i mąż mówi do niego po angielsku. Synek jest w tym wieku, że bardzo podoba mu się komunikacja, uczy się nowych słów, zaczyna też zauważać, że umiejętność władania angielskim przynosi mu pożytek. Mamy mnóstwo przyjaciół, którzy nie znają angielskiego. Super, że Filip potrafi porozmawiać z ciocią z Londynu czy z wujkiem Duńczykiem. 6 miesięcy temu przyszedł na świat nasz drugi syn. Oczywiście przyjęliśmy za pewnik, że i tym razem będziemy dwujęzyczni tak często jak to tylko możliwe. Zauważamy, że nierzadko starszy syn mówi do młodszego po angielsku, nazywa w ten sposób zabawki, wymienia kolory czy liczy.
Jest to nasza metoda i na własnym przykładzie przekonaliśmy się, że jest ona idealna, ale wymaga mnóstwo konsekwencji. Nie raz zmuszona jestem mówić do niego po polsku, nie raz po prostu zapominam, jednak w większości sytuacji mi się to udaje. Siostra męża mieszka w Londynie, jej dzieci mówią głównie po angielsku, a jej mąż nie zna polskiego. Jest nam o tyle łatwo z wprowadzaniem angielskiego, że mamy z nimi bardzo częsty kontakt, często się odwiedzamy czy rozmawiamy przez telefon. Syn zdaje sobie więc sprawę, że angielski to podstawa jeśli chodzi o kontakt z ciocią i wujkiem. Model ten jest najprostszy do wprowadzenia, jeśli jest stosowany przez małżeństwa mieszane. U siostry męża było to bardzo proste, bo ona mówi do dzieci wyłącznie po polsku, a jej partner wyłącznie po angielsku, nie zna bowiem polskiego i nie ma innej możliwości żeby się z nimi komunikować. Dodatkową korzyścią tego modelu jest też to, że on również nauczył się przez te 10 lat (bo w takim wieku jest ich najstarsze dziecko) polskiego na tyle, aby móc rozumieć większość słów.
Jest to metoda stosowana przez wiele osób na emigracji. Osobiście znam rodziny, które wyprowadziły się za granice, ich dzieci w przedszkolach, szkołach mówią oczywiście w języku, jakiego używa się w danym kraju, jednak w domu rodzice używają wyłącznie ich języka ojczystego. Metoda ta jest dosyć trudna w momencie, kiedy dziecko zaczyna edukację przedszkolną/szkolną, dziecku jest bowiem łatwiej opowiadać w domu o wydarzeniach z dnia minionego w języku towarzyszącym danym wydarzeniom. Tu również ważna jest konsekwencja oraz to, aby rodzice reagowali i wręcz wymagali od dziecka stosowania w domu języka ojczystego.
Jest to sposób, gdzie używanie danego języka zmienia się w zależności od czasu i miejsca. Może to oznaczać, że np. w szkołach część zajęć odbywa się w jednym języku, a druga część w innym. Ta metoda może być modyfikowana w zależności od potrzeb, dużo zależy tu od inwencji twórczej. Przykładowo, znam szkoły dwujęzyczne, gdzie zajęcia poranne prowadzone są w jednym języku, a popołudniowe w innym. Albo lekcje humanistyczne w jednym języku, a zajęcia ścisłe w drugim.
Osobiście polecam książkę Barbary Zurer Pearson "Jak wychować dwujęzyczne dziecko". Każda z powyższym metod jest tam opisana. Autorka daje wiele rad i pomysłów jak pomóc rodzicom w nauce dwujęzyczności. Z własnego doświadczenia mogę dodać, że w kwestii dwujęzyczności wszystko jest możliwe, liczy się konsekwencja i systematyczność. Nie trzeba mieszkać za granicą żeby nauczyć chociażby dwuletnie dziecko słów w innym języku. Początkowo może być to trudne do osiągnięcia, jednak w momencie, kiedy widzimy pierwsze rezultaty, mamy coraz większą motywację. Dzieci również zaczynają zauważać korzyści, jakie daje im dwujęzyczność i chętnie uczą się języków.
A jak jest u Was Drogie Mamy? Czy Wasze dzieci lubią języki obce?