Kiedy córka miała niecałe 2 miesiące, z przyczyn zdrowotnych trafiłam do szpitala. Przeszłam operację, po której musiałam przyjmować specjalne leki, które niestety uniemożliwiły mi karmienie piersią. To był dla mnie duży cios. Zakładałam, że córkę będę karmiła rok, może nawet dłużej... Czułam się przez to bardzo przygnębiona, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Córka przeszła na karmienie mlekiem modyfikowanym.
Mniej więcej dwa miesiące po operacji odwiedziła mnie znajoma ze swoim czteroletnim synkiem. Oczywiście nasze rozmowy krążyły wokół dzieci. Zwierzyłam się jej, że przez operację nie mogę karmić małej naturalnie, bo zanikła mi laktacja, i że było to dla mnie spore przeżycie. Koleżanka uśmiechnęła się tylko tajemniczo i powiedziała, że miała bardzo podobną sytuację, ale trafiła na wspaniałego doradcę laktacyjnego, który pomógł jej przywrócić laktację.
Brzmiało niewiarygodnie, ale to prawda. Jak się okazało, koleżanka oprócz tego, że znów mogła karmić synka naturalnie, robiła to, aż ukończył dwa latka. Pełna nadziei, wysłuchałam jej historii i oczywiście szybko umówiłam się na spotkanie z doradcą laktacyjnym.
Nie będę oszukiwać, nie było łatwo. W tym czasie tym skupiłam się jedynie na córeczce i sobie, bo dla laktacji niezwykle ważna jest bliskość matki i maleństwa. Twoje ciało musi czuć dziecko, a Twój umysł musi być nastawiony jedynie na karmienie, bo bez tego dużo trudniej pobudzić laktację.
Można powiedzieć, że na ponad 2 tygodnie zamknęłam się z córką sam na sam w pokoju. Trzeba mieć naprawdę dużo cierpliwości i samozaparcia, bo czasem na efekty trzeba poczekać kilka dni, a nawet tygodni. Mnie się to na szczęście udało, ale wiem, że niektóre mamy poddają się , widząc mizerne efekty.
Większość czasu spędzałyśmy na łóżku, gdzie przystawiałam córkę z dość dużą częstotliwością. Miałam wrażenie, że mała przy piersi była non stop. W ciągu dnia przerwa nie mogła przekroczyć 1.5 godziny, w nocy – 3 godzin. W przerwach albo spałyśmy zmęczone całą sytuacją, albo się bawiłyśmy.
Musisz pamiętać, że karmienie nocne jest szczególnie ważne. Wszystko z powodu prolaktyny, której o tej porze jest znacznie więcej we krwi.
Moja mała niestety przyzwyczaiła się do szybkiego jedzenia z butelki i niechętnie ssała mleko z piersi. Miałam chwile zwątpienia, bo sporo łez przelałyśmy w tych pierwszych dniach. Starałam się wg zaleceń doradcy przystawiać ją na mniej więcej 15 minut do każdej piersi, ale to było bardzo trudne. Córka po dwóch minutach się irytowała, że nic z nich nie leci. Jeżeli nie chciała ssać, bo pokarmu nie było lub wypływał za wolno, starałam się go odciągać, żeby w ten sposób pobudzać laktację. Córka w tym czasie popijała sobie mieszankę z butelki. Nie mogłam przecież głodzić dziecka.
Mimo że starałam się przystawiać córkę co najmniej 10-15 razy w ciągu doby, (w pierwszych dniach miałam wrażenie, że ta ilość wzrosła do setki), jak to zalecił doradca laktacyjny, to mimo wszystko musiałam się wspomóc laktatorem, który pomaga pobudzać produkcję mleka. I tu niestety ręczny się nie sprawdził. Po drugiej dobie mąż pojechał i kupił w wersji elektrycznej.
Uwierzcie, że przy pobudzaniu laktacji, aż płakałam podczas odciągania, ale nie z powodu bólu piersi, a rąk. Musiałam naprawdę mocno się namachać, żeby wycisnąć odrobinę mleka. Nie wiem, czy to za sprawą laktatora elektrycznego czy częstego, choć nie zawsze efektywnego przystawiania małej, moje piersi zaczęły produkować mleko. To było chyba czwartego dnia. Aż się popłakałam ze szczęścia.
Miałam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz łatwiej i szybciej, a córka z coraz większą chęcią zaczyna ssać. To mnie bardzo podbudowało i zachęciło do dalszej walki.
Z każdym dniem coraz częściej karmiłam małą piersią, a coraz rzadziej używałam laktatora.
Doradca laktacyjny podpowiedział mi jak skutecznie pobudzić laktację za pomocą laktatora. Metoda nazywana jest 7/5/3. Najpierw odciągam pokarm z każdej piersi przez 7 minut, potem przez 5 minut, a potem przez 3. Bardzo ważne jest, żeby odciągać z piersi zamiennie. Raz z jednej konkretną ilość minut, raz z drugiej. Ten system daje najlepsze efekty.
Kiedy już poczujesz, że pokarmu jest coraz więcej, staraj się częściej przystawiać do piersi dziecko, a coraz rzadziej laktator.
Aby relaktacja była efektywna, nie zapomnij o odpowiedniej diecie. Jedz regularnie wartościowe posiłki i koniecznie dużo pij, najlepiej niegazowaną wodę. Możesz popijać herbatki laktacyjne, które wspomogą Cię przy walce o powrót do karmienia piersią. I najważniejsze: myśl pozytywnie. Wiara czyni cuda
Powodzenia!