Kiedy byłam w ciąży starałam się bardzo dbać o higienę. Często się podmywałam, a gdy nie mogłam po skorzystaniu z toalety podmyć się, używałam specjalnych chusteczek nawilżanych do oczyszczenia miejsc intymnych. Moja nadmierna dbałość o higienę pojawiła się, gdy po pierwszym trymestrze okazało się, że w moczu pojawiła się zbyt duża liczba bakterii. Byłam zdziwiona takimi wynikami, ponieważ myłam się codziennie wieczorem, nosiłam wkładki higieniczne i wydawało mi się, że to wystarczy. Niestety, okazało się, że przez częste korzystanie z toalety, które w ciąży jest nieuniknione, ilość bakterii się zwiększa. Ginekolog poradził mi szczególnie dbać o siebie i powtórzyć badania. Wyniki na szczęście były prawidłowe, co zachęciło mnie do szczególnej dbałości o higienę.
Minęło kilka tygodni i... zaczęłam odczuwać pewien dyskomfort. Miałam uczucie pieczenia i lekkiego swędzenia. Wydawało mi się, że to wynik zmiany żelu do higieny intymnej. Jednak kiedy pojawiły się dziwne, grzybkowate upławy uznałam, że należy się koniecznie skontaktować z lekarzem. Niestety mój ginekolog nie miał dla mnie dobrych wiadomości. Okazało się, że mam grzybicę pochwy. Jest to o tyle niebezpieczne w ciąży, że im bliżej porodu tym gorzej, ponieważ nieleczoną grzybicą można zarazić swojego dzidziusia w czasie porodu, kiedy dziecko przeciska się przez kanał rodny.
Byłam bardzo zdziwiona, ponieważ bardzo dbałam o higienę, często się podmywałam. Za każdym razem po skorzystaniu z toalety używałam chusteczek nawilżanych, szczególnie gdy nie mogłam się od razu podmyć. Niestety chyba trochę przesadziłam. Lekarz mi wyjaśnił, że zbytnie dbanie o higienę miejsc intymnych jest tak samo niebezpieczne co jej brak.
Okazało się, że częste podmywanie niszczy naturalną barierę ochroną przez co pochwa jest bardziej narażona na czynniki zewnętrzne. Kobiety w ciąży są bardziej podatne na tego typu infekcje przede wszystkim dlatego, że ich układ odpornościowy jest osłabiony. Pochwa jest bardziej rozpulchniona (tak mi opowiadał mój lekarz prowadzący) i ilość wydzieliny z pochwy jest znacznie większa niż przed ciążą. To idealne warunki dla rozwoju drożdżaków.
Szczególnie powinny uważać na siebie przyszłe mamusie, które cierpią z powodu cukrzycy ciążowej, ponieważ podwyższony poziom cukru zmienia pH fizjologiczne pochwy, przez co są bardziej narażone na ryzyko zarażenia.
Grzybicę pochwy trzeba koniecznie wyleczyć przed porodem, aby w trakcie rozwiązania nie zarazić swojego dzidziusia. Nieleczona grzybica może być tez zagrożeniem w czasie ciąży dla Ciebie i Twojego dziecka, jeśli przedostanie się do kanału szyjki macicy lub dalej. W niektórych sytuacjach może mieć wpływ na pracę nerek i pęcherza, ale to w przypadku, gdy przyszła mama musiałby całkowicie zlekceważyć objawy choroby.
Grzybicę leczy się w bardzo prosty sposób. Na łagodne objawy jak swędzenie, pieczenie stosuje się maści lub kremy. Ja dostałam zalecenie od lekarza na taki bez recepty, ogólnodostępny w aptece. W związku z tym, że miałam silne, twarożkowe upławy, które sygnalizowały, że infekcja jest zaawansowana, lekarz przepisał mi specjalne globulki. Na szczęście producenci pomyśleli o kobietach w ciąży i są specjalne, które nie mają żadnego wpływu na rozwijający się płód. Leki musiałam stosować dopochwowo przez 7 dni. Poprawę poczułam już 3 dnia, ale lekarz wręcz krzyczał na mnie, żebym nie przerywała kuracji, nawet jak objawy miną. Trzeba brać leki do końca opakowania bez względu na wszystko.
Poza kończonej kuracji musiałam się pokazać na kontrolnej wizycie. Lekarz w czasie badania oprócz tego, że prosił o rozwagę jeśli chodzi o higienę , zalecał jeszcze: