Pediatrzy mówią, że ulewanie trwa przeciętnie do 7 miesiąca życia i po tym okresie znika bezpowrotnie. Zdarzają się jednak wyjątki od reguły (jak w przypadku mojego synka Mateuszka), które mimo, że mają powyżej 12 miesiąca życia, nadal ulewają. Co gorsza, nie tylko płynami, ale np. obiadkiem, kaszką czy nawet chlebkiem. Wtedy nie mówi się już o ulewaniu, lecz wymiotach lub o cofaniu się treści żołądkowych. Wygląda to tak:
W takiej sytuacji należy skontaktować się z pediatrą, który da skierowanie na oddział gastroenterologiczny. Dziecku zostanie wykonanie badanie pod kontem refluksu żołądkowego. Dla pewności, powinno też być wykonane badanie pod kątem alergii pokarmowej, którą określa się na podstawie wyników z badania krwi. Lekarz zaleci je szczególnie dzieciaczkowi, który miał nietolerancję laktozy bądź reagował źle na niektóre produkty żywnościowe.
Dlaczego nie wolno bagatelizować tego problemu? Dziecko może się odwodnić lub być niedożywione, nie przybierać na wadze. Mateusz w ciągu czterech godzin potrafi ulać nawet 120 ml posiłku. Dziecko komunikuje ciągły głód, nigdy się nie najada lub na krótki czas, gdyż spora część posiłku, jaki spożyje po prostu się cofa do przełyku i opuszcza organizm.
Dość częstym symptomem refluksu jest ciągły, charczący kaszel, który sprawia wrażenie, jakby coś odsiadywało na płucach dziecka. Przeważnie w takich sytuacjach badanie przełyku oraz osłuch płuc nic nie wykrywają. Warto także napomnieć pediatrze o takim problemie.
Niestety z ulewaniem póki co nie poradziliśmy sobie. Na tę chwilę lekarz zalecił podawanie wyłącznie zagęszczonych posiłków typu kaszki. Na razie jesteśmy pod kontrolą gastrologa i czekamy na przyjęcie na oddział gastroenterologiczny w celu wykonania zleconych badań.