To, że mleko matki jest najsmaczniejszym i najlepszym pokarmem dla brzdąca, napisano już wiele. Co jednak dla mnie było zaskoczeniem, mleko też leczy. Nasza mała córka urodziła się z zapaleniem spojówek (albo złapała je zaraz po porodzie). W szpitalu leczyli nas antybiotykiem, który działał w sumie przez tydzień. Potem oczko znów zaczęło ropieć i łzawić. Będąc więc matką XXI wieku, zasięgnęłam języka. Dowiedziałam się, że niektórych krajach (skandynawskich) zanim poda się lek, stosuje się na takie schorzenia mamine mleko.
Nie wiem jak dla Was, dla mnie to było szokiem. Miałam spore obiekcje zanim małej kapnęłam mleczkiem w oczko. Idąc za Tracy Hogg, starałam się wstawić w buty mojej córki i jakoś nie było mi w smaku posiadanie mleka w oku. Jednak się przełamała i dzięki bogu. Oczko córci ślicznie się zagoiło. Stosowałam dodatkowo masaż spojówki.
Podbudowana tym sukcesem zaczęła szukać i czytać na co można tą darmową formę rehabilitacji jeszcze stosować.
Po co kupować specjalistyczne kosmetyki skoro mleko mamy wykazuje właściwości antyseptyczne i łagodzące. Idealnie nadaje się do pielęgnacji skóry, no i od niego chyba nic nie jest bardziej eco ;)
Mleko ma właściwości przeciwbakteryjne, idealnie nadaje się do zakraplania do noska i ułatwia oddychanie i likwidację m.in.sapki.
Składniki z mleka pokonują także rota i adenowirusy.
Co więcej mleko łagodzi poparzenia słoneczne.
Mleko wpływa kojąco na bolące gardło, wspomaga przy kaszlu.
Mleko mamusi pomaga pozbyć się zaczerwienienia i opuchlizny oczu.
Co ważne mleko ma też zastosowanie dla innych członków rodziny. Więc pomaga nie tylko jego głównemu odbiorcy, ale i innym osobom. A jedne badania dowodzą, że może nawet leczyć raka!
Kto by pomyślał, że takie coś niepozorne, a takie jest zdolne. Aż żal mi się robi, że niektóre kobiety rezygnują z tej formy karmienia z powodu wygody.