Wiele z naszych pociech przechodzi kolki lub ma problemy z brzuszkiem. U mnie i u mojej córeczki wybawieniem był masaż i wykonywanie prostych ćwiczeń. Dzięki mojej wytrwałości i cierpliwości, zmniejszyły się napady kolki, a przy okazji córeczka polubiła masaże do tego stopnia, że teraz sama się ich domaga.
Najprostszą techniką wykonywania masażu jest głaskanie, muskanie, delikatne dotykanie dziecka. Ja zaczynałam masaż od pozycji na pleckach, dzięki czemu mogłam masować brzuszek córki. Dołączyłam do tego dwa proste ćwiczenia. Z upływem czasu, wdrożyłam też w ten rytuał pozycję na brzuszku – nie robiłam tego od początku, gdyż każda moja próba położenia córeczki na brzuchu kończyła się po chwili jej ogromnym płaczem.
Ja siadałam na podłodze, plecami opierałam się o ścianę, córeczkę kładłam pleckami delikatnie na swoich nogach (córeczka pod pleckami miała rożek). Masaż brzuszka zaczynałam od delikatnego głaskania opuszkami palców dookoła już zagojonego pępka zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Czas dostosowywałam do jej reakcji na dotyk.
Tę pozycję zaczęłam stosować dopiero, jak córeczka zaczynała samodzielnie przekręcać się na brzuszek. Wówczas na łóżku kładłam córeczkę na pleckach, ona po chwili przekręcała się na brzuszek, a ja delikatnie całą dłonią dotykałam i głaskałam plecki od wysokości bioderek w kierunku do barków.
Nigdy nie wykonywałam masażu czy ćwiczeń kiedy był problem z brzuszkiem, kolką. Nie chciałam rozdrażniać jeszcze bardziej córeczki. Nie mniej jednak cały powyższy zestaw z czasem zmniejszył częstotliwość pojawiania się kolki i czas jej trwania. Nie mamy też teraz żadnych problemów z zaparciami czy innymi brzuszkowymi dolegliwościami.
W wielu artykułach znalazłam informację, że po karmieniu piersią powinno odczekać się pół godziny, a po karmieniu mlekiem modyfikowanym godzinę. Z córeczką masaże zaczynałam po około 45 minutach po porannym posiłku, tak dla wyśrodkowania wyczytanych informacji. Na samym początku swoją przygodę z masowaniem zaczęłam w godzinach porannych. Wtedy obie byłyśmy wypoczęte i córeczce nie dokuczał jeszcze brzuszek. Dopiero później, po paru miesiącach zaczęłam powoli i systematycznie przesuwać masaż mojej pociechy na wieczór, tuż po kąpieli. Dzięki temu odprężona i rozluźniona szybciutko mi zasypia.
Pierwsza próba masażu nie zawsze kończy się sukcesem. Nie wolno się jednak zniechęcać. Na pewno któraś z podjętych przez nas prób okaże się tą pierwszą dobrze przez dziecko przyjętą i stanie się wspaniałym codziennym rytuałem. Moja córeczka na samym początku mocno się spinała i troszkę przy tym kwiliła, więc gdy tylko wysyłała mi tego typu sygnały, kończyłam. Każdego następnego dnia jednak powtarzałam tą czynność. Do dnia dzisiejszego, tuż po kąpieli i balsamowaniu, głaszcze córeczkę po brzuszku, po pleckach, rączkach i nóżkach, a ona odwdzięcza mi się swoim uśmiechem, po czym zasypia wtulona w swojego misiaka.