W zasadzie od urodzenia nasz synek nie miał większych problemów ze snem. Nie wybudzał się zbyt często i dosyć szybko zaczął przesypiać całe noce. Poza sporadycznymi sytuacjami związanymi z ząbkowaniem czy chorobom przyzwyczaił nas do spokojnego snu. Toteż byliśmy przerażeni kiedy mając około dwóch lat zbudził nas dosłownie wrzeszcząc. Maluch był mokry i nie przerwanie płakał w głos raz po raz wykrzykując nieartykułowane dźwięki i niezrozumiałe słowa. Nie było z nim żadnego kontaktu, krzyczał, żeby go przytulić, a gdy to robiłam jeszcze bardziej krzyczał z całej siły odpychając mnie. Oboje z mężem byliśmy zdenerwowani całą sytuacją i nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Nic nie pomagało, próbowaliśmy obudzić małego bo sprawiał wrażenie jakby cały czas spał, mimo że miał otwarte oczy. Po jakimś czasie, który dłużył nam się w nieskończoność poprosi ucichł i zasnął spokojnie.
Zaintrygowało mnie zachowanie synka. Zastanawiałam się czy powtórzy się taka sytuacja czy może ma ona związek z jakąś chorobą. Na samą myśl o tym byłam przerażona. Zaczęłam rozpytywać wśród znajomych i jak się okazało nie ja jedna spotkałam się z tym problemem. Tego typu zachowanie dziecka w trakcie snu to nic innego jak lęki nocne.
Zaczęłam więc szukać więcej na ten temat i oto co znalazłam: jest to zaburzenie snu, które dotyka dzieci w wieku od 2 do 5 lat (choć bywa, że może się przedłużyć nawet do okresu dojrzewania). Najczęściej występuje niedługo po zaśnięciu, kiedy sen jest najgłębszy. Jest to skrajne przerażenie, dziecko mimo otwartych oczu nie odzyskuje świadomości i nie można z nim nawiązać kontaktu ani go obudzić. Maluch siada na łóżku i krzyczy z przerażenia. Po takim ataku, który traw od kilku sekund do kilkunastu sekund dziecko zasypia spokojnie i zazwyczaj następnego dnia nic nie pamięta. Lęki nocne nie są tym samym co koszmary senne. Z koszmaru można malca wybudzić, gdyż występuje w fazie płytkiego snu. Ważną dla mnie informacją którą znalazłam na temat lęków nocnych jest fakt, że dziecko przeżywające atak bardzo źle na dotyk. To dlatego synek dopychał mnie z całej siły, mimo, że krzyczał aby go przytulić.
Z całą pewnością nie należy próbować wybudzać malucha. Jeśli nam się to nawet uda spowodujemy, że dziecko będzie przestraszone i zdezorientowane i może mieć problem z ponownym zaśnięciem. Natomiast po ustaniu ataku maluch zaśnie spokojnie i do rana spokojnie zregeneruje siły.
Najlepiej w trakcie ataku czuwać przy maluchu, mówiąc do niego spokojnym głosem jednak nie głaszcząc do i nie dotykając. W razie potrzeby asekurując jednak aby nie zrobił sobie krzywdy, bo o ile maluch raczej nie powinien się przemieszczać, czyli chodzić, u nas zdarzało się że miotał się po łóżeczku czy wymachiwał rączkami. W zasadzie tylko tyle możemy zrobić, gdyż próby brania na ręce czy przytulania mogą być trudne i wręcz niebezpieczne - maluch się prężąc się czy odpychając prędzej zrobi sobie krzywdę niż siedząc czy nawet miotając się w łóżeczku.
Lęki nocne nie wymagają leczenia. Do tej pory naukowcy do końca nie wyjaśnili czym są spowodowane tego typu ataki. Prawdopodobnie mają one związek z genetyką. Ważne aby zapewnić maluchowi odpowiednią ilość snu – zadbać o prawidłowo przebiegające drzemki w ciągu dnia oraz o to aby malec nie kładł się spać zbyt późno. Istotnym czynnikiem jest także ograniczenie stresu oraz danie możliwości wybiegania się malcowi.
W naszym przypadku lęki nadal się zdarzają nie są one zbyt częste. Obecnie wiem, że nic złego nie dzieje się z moim dzieckiem więc jestem nieco spokojniejsza. Nieco, bo cała sytuacja nadal wygląda z boku dosyć dramatycznie. Z całą pewnością zrozumieją mnie te z was, które mają do czynienia z atakami lęków nocnych swoich maluchów.