Na pierwszym badaniu w poradni ortopedycznej usłyszeliśmy diagnozę, że nasza córka ma dysplazję stawu biodrowego, co ogromnie nas przeraziło, ponieważ nie wiedzieliśmy na czym ta choroba polega.
Określenie to stosowane jest wówczas, gdy panewka stawowa jest płytka, czy też głowa kości udowej nie jest zbyt zaokrąglona, co powoduje, iż oba te elementy stawu biodrowego, które są otoczone torebką stawową, nie są dopasowane do siebie w idealny sposób. Dysplazja może występować w prawym albo lewym stawie biodrowym lub w obu jednocześnie.
W przypadku naszej córki to właśnie głowa kości udowej w prawym bioderku nie była dostatecznie zaokrąglona, co wymagało zastosowania odpowiedniego leczenia.
Lekarz pod czas badania noworodka zwraca uwagę czy:
Dysplazja, która jest rozpoznana w krótkim czasie po urodzeniu i prawidłowo leczona zniknie po około 2-3 miesiącach nie powodując opóżnienia w siadaniu czy chodzeniu maluszka. Należy jednak pamiętać, że im póżniej zostanie ona wykryta, tym czas jej leczenia wydłuża się. Oznacza to, iż leczenie kilkumiesięcznego niemowlęcia będzie odbywało się przez tyle miesięcy, o ile w odpowiednim czasie choroba została wykryta
Nam lekarz zalecił szerokie pieluchowanie po przez dodatkowe założenie na pampersa jednej pieluszki tetrowej oraz częste leżenie na brzuszku. Najgorzej jednak bałam się zakładania poduszki Frejki, którą też musiała nosić i to jak córka zniesie jej stosowanie. Początkowo zastanawiałam się czy nie za mocno ją ściągam na rzepach i czy nie za bardzo uciska ramiona córci, ale okazało się że po paru założeniach szło mi to już całkiem sparawnie, a moja pociecha nie zwracała najmniejszej uwagi na to, że ma te poduszkę na sobie. Na następnej wizycie kontrolnej widać było już poprawę. Po 2 miesiącach leczenia nie trzeba było już zakładać poduszki. Obecnie chodzimy na kontrole co 2 miesiące, a prawy staw biodrowy mieści się w normie, także wszystkie obawy, że nie poradzę sobie z zastosowaniem w leczeniu poduszki okazały się niepotrzebne.