Wakacje, wyjazdy za granicę i nikt nie trąbi o tym jak poważnym problemem jest wirus ZIKA, którym zarazić się można albo przez ugryzienie komara albo (co ważniejsze) przez stosunek płciowy.
I to spotkało Nas.
Mąż jest marynarzem - niby na wodach morskich brak komarów, niby to takie normalne a jednak wyszedł w Brazylii na ląd coś zjeść, użarło go, objawy wirusowe tak jak przy lekkiej grypie i wszystko niby ok. Tylko, że 4 miesiące później wrócił do domu i zaszłam w ciąże, a nikt nam nie powiedział, że ten wirus utrzymuje się w nasieniu męskim ponad 6 miesięcy.
I teraz jestem w 19 tygodniu ciąży i umieram ze strachu ... nie pozwólcie żeby to Wam się też przytrafiło dlatego chcę Wam dać kilka rad związanych z tym wirusem.
Dla Ciebie i Twojego męża a nawet małych dzieci nie jest groźniejsza od wirusa grypy. Dorośli z dobrą odporności nawet mogą nie poczuć zarażenia. Natomiast może grozić poważnymi wadami płodu takimi jak np. małogłowie.
Jeszcze nie, ale jest to zmienne. Pod spodem umieszczam Wam linka do mapy (regularnie aktualizowanej przez CDC - międzynarodowej organizacji zapobiegającej chorobom i ich rozprzestrzenianiu) gdzie są zaznaczone rejony zagrożone tym wirusem
https://wwwnc.cdc.gov/travel/page/world-map-areas-with-zika
KOBIETY W CIĄŻY POWINNY OMIJAĆ TE REJONY A MĘŻCZYŹNI KTÓRZY PRZEBYWALI W TYCH REJONACH POWINNI UŻYWAĆ PREZEWATYW PRZEZ 6 MIESIĘCY OD POWROTU.
CDC pisze, że pracują nad szczepionką ale na ten moment jedynym lekarstwem to moskitiery i bezpieczny sex (jeśli mieszkasz w tych rejonach i nie możesz uniknąć podróży do nich).
Oczywiście, że można i lekarze zalecają takie badania osobom które wróciły z tych rejonów, ale są te badania odpłatne (wcale nie tanie) i trzeba często powtórzyć bo wynik bywa, że wychodzi fałszywy. Mój mąż ma przeciwciała na żółtą febrę, co może sfałszować wynik, dlatego nie było sensu robienia badań u niego.
JEDNAK trzeba pamiętać, że obecność tego wirusa u Ciebie i partnera nie świadczy na 100% o tym, że Wasze dziecko się zarazi i zachoruje. Jest to ogromna loteria, dlatego nie panikujmy (ja się staram jak mogę) jeśli byliśmy w tych rejonach lub wyszło, że mamy wirusa a jesteśmy w ciąży - poinformujmy o tym swojego lekarza prowadzącego, który już po 20 tygodniu ciąży będzie mógł potwierdzić lub wykluczyć wady płodu spowodowane tym wirusem. Pamiętajmy, że w tych rejonach mieszka wielu ludzi i nadal rodzi się tam wiele zdrowych dzieci.
Niestety sprawa jest tak świeża i tak słabo zbadana, że nie możemy być niczego pewni. Ja z utęsknieniem czekam na kolejne tygodnie ciąży gdzie będę wypatrywać wad maluszka wierząc, że jest zdrowy i rozwija się prawidłowo. A jeśli nie? To nawiążę kontakt z neonatologami, fundacjami i dam się prowadzić tak by po pierwsze bezpiecznie urodzić po drugie od razu podjąć terapię i dać swojemu dziecku najlepszy start w życie.
Jednak póki co, staram się nie denerwować, przyjmuję witaminy, dobrze się odżywiam, unikam wszystkiego co mogłoby zaszkodzić maluszkowi i myślę pozytywnie.
My matki nie możemy dać się zwariować, musimy być silne dla naszych maluszków.