Dzisiejsze społeczeństwo dzieli się ważnymi wydarzeniami z życia na różnego rodzaju portalach społecznościowych. Coraz ciężej jest nam wskazać osobę, która nie posiada konta na żadnym z tych portali. Przyjęło się nawet mówić, że jeśli nie jesteś użytkownikiem mediów społecznościowych to nie istniejesz.
Normalnym więc wydaje nam się upublicznianie zdjęć swoich pociech w internecie. Chcemy się pochwalić, jak wygląda nasz maluch, co potrafi już robić i jak świetnie się rozwija, a jednocześnie zdobyć trochę popularności, lajków czy followersów. Zapominamy jednak, że często takie posty mogą odnieść odwrotny skutek od zamierzonego. Coraz popularniejszym staje się więc stwierdzenie sharentingu w sieci. Słowo to pochodzi od angielskiego share (dzielenie, rozpowszechnianie) i parenting (rodzicielstwo). Samo w sobie oznacza nadmierne publikowanie życia dziecka w internecie.
Rodzic tworzy swojemu dziecku osobne konto w mediach społecznościowych i tam publikuje jego zdjęcia i historie z jego życia. Tworząc takie konto rodzice nie zastanawiają się nawet, czy dziecko chciałoby publikować takie treści w mediach społecznościowych i jednocześnie jest mu odebrane prawo do samodecydowania.
Najgorszą i najbardziej wpływającą na psychikę dziecka odmianą sharentingu jest troll parenting. Polega na publikacji zdjęć czy filmików przedstawiających ośmieszające sytuacje, trudne doświadczenia czy nawet w ekstremalnych przypadkach przemoc rodzica wobec takiego dziecka. Wydaje się to niemożliwe? Niestety w internecie istnieją portale, gdzie można opublikować zdjęcie płaczącego dziecka z upokarzającym go komentarzem.
Drogi rodzicu, często nieświadomie, przynajmniej mam taką nadzieję, krzywdzisz swoje dziecko publikując jego zdjęcia w internecie. Zanim to zrobisz może warto się zastanowić czy będąc na jego miejscu życzyłabyś/życzyłbyś sobie, aby Twoje zdjęcie zostało tak opublikowane. Zastanów się, czy aby na pewno Twoje działania są bezpieczne. Nie namawiam tutaj do całkowitego zaprzestania publikacji zdjęć Waszych dzieci. Z doświadczenia wiem, że granica jest bardzo cienka. Sama nie publikuję zdjęć swojego dziecka w mediach społecznościowych, ale miałam w rodzinie przypadek, gdy rodzic z okazji urodzin swojego dziecka wraz z życzeniami dołączył zdjęcie z dzieciństwa. Ze względu na fakt, że dziecko nie wyglądało tam zbyt uroczo (pomimo że rodzic twierdził inaczej), w szkole dzieciaki zaczęły się z niego wyśmiewać. Niestety, ale rówieśnicy w szkole czasami bywają okrutni. Przykład ten pokazuje, że należy czasami się zastanowić, czy warto narażać dziecko na poniżanie, ale również niebezpieczeństwo.