Na początku nie czytałam mojemu dziecku, ale, zgodnie z zaleceniami specjalistów, cały czas do niego mówiłam. Wydawało mi się, że to w zupełności wystarczy. Na spacerze spotkałam się ze znajomą, która pokazała mi książeczki kupione dla swojego maleństwa. Teksu nie było dużo, głównie wierszyki, ale zawierały one ważne, podstawowe słowa oraz ciekawe, kolorowe ilustracje Kartki były grube, i jak się dowiedziałam, odporne na gryzienie.
Z głową pełną pomysłów na pierwszą książkę dla mojej córeczki wyruszyłam do dziecięcej księgarni. Zadziwił mnie ogrom książeczek skierowanych do maluchów. Na całe szczęście, dzięki fachowej pomocy, udało mi się wybrać trzy książeczki. Jedną z tekturowymi stronami, jaką widziałam u innej mamy (odporną na gryzienie) i dwie mięciutkie. Książka z twardymi kartkami na każdej stronie miała jakiś element „dotykowy”. Na przykład przy wierszyku o małpce umieszczono ilustrację małpki, której brzuch był wyścielony futerkiem. Brałam rączkę małej, żeby pogłaskała miękką powierzchnię. Miękkie książeczki są jak przytulanki, przyjemne w dotyku i leciutkie, więc maluch bez obawy może się nimi pobawić. Jedna z nich przy naciskaniu wydawała dźwięk krówki, bohaterki tej książeczki, co bardzo podobało się małej.
Z kolei pierwsze czytanie wcale nie było proste. Córcia wierciła się i miałam wrażenie, że cała akcja do niczego nie prowadzi. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że czytanie z maluszkiem, który ma 18 czy nawet 24 miesiące, nie będzie wyglądało tak, jak na przykład z pięciolatkiem. Kiedy mówiłam do Blanki, nie siedziała spokojnie, a jednak mnie to nie przerażało. Podeszłam do czytania jeszcze raz, ale już się tak nie przejmowałam. Wtedy czytanie zaczęło sprawiać radość i mnie, i mojemu dziecku.
Kiedy czytałam wierszyk, starałam się od razu pokazywać najważniejsze słowa na obrazku lub na sobie. Wierszyki przeplatane z przytulaniem i głaskaniem sprawiły, że czułam się jeszcze mocniej związana z moją córeczką. Czasem czytałam małej chodząc z nią po domu i kołysząc ją, by czuła moją bliskość. Takie spędzanie czasu było przyjemne, a zarazem miałam poczucie, że uczę moje dziecko nowych rzeczy. Intuicyjnie wiedziałam, że to, co robię jest dobre. Postanowiłam jednak dowiedzieć się więcej o pozytywnym wpływie czytania na niemowlęta.
Z moich „badań” wynika, że dzięki temu stymulujemy i pobudzamy pracę ich mózgu. Malutkie dzieci, chociaż jeszcze nie umieją mówić, dzięki czytaniu zaczynają rozumieć mowę i stawiają pierwsze kroki w nauce mówienia. To Ty i najbliższa rodzina, mówiąc oraz czytając pokazujecie, jak powinna brzmieć prawidłowa mowa. Jak już wspomniałam wcześniej, dzięki takiemu spędzaniu czasu poczułam bliższą więź z moim dzieckiem. Psychologowie twierdzą, że dzieci, którym się czyta, czują się bezpieczne. Czytanie maluchowi sprawi też, że w przyszłości łatwiej będzie przyswajać wiedzę i będzie miało dobrze rozwiniętą pamięć. Pomyślałam, że jeśli tak przyjemna czynność ma tyle zalet, to w takim razie będę ją z radością kontynuować.
Czytać można praktycznie wszędzie i nie jest to uciążliwe, a może wam umilić czas i w domu, i na spacerze. Pamiętaj jednak także o innych zabawach, nie skupiaj się tylko na czytaniu. Zobacz, co sprawia przyjemność Twojemu dziecku i dobieraj książeczki odpowiednie dla jego wieku. Jeśli widzisz, że jakaś bardziej mu się podoba, czytaj ją, mimo że znasz już ją na pamięć. Staraj się urozmaicać czytanie zmianą intonacji głosu czy gestami, pokazywaniem ilustracji.
Jeśli lubisz i masz ochotę, zaśpiewaj dziecku wierszyk z książki. Rozmawiaj też z innymi mamami o tym, co czytają swoim dzieciom, a w księgarniach i bibliotekach pytaj o rady. Pamiętaj jednak, że to Ty najlepiej znasz swoje dziecko i wiesz, co mu się podoba. Miłej (wspólnej) lektury!
Przeczytaj także: Kiedy dziecko zaczyna mówić.