Jak każda przyszła mama skrupulatnie przygotowywałam się do przyjścia na świat mojego maleństwa, czytałam różnego rodzaju poradniki, zapoznawałam się z dostępnymi informacjami na różne tematy związane z opieką, pielęgnacją i higieną dziecka. Jednym z aspektów macierzyństwa jest oczywiście karmienie. Już będąc w ciąży zdecydowałam się, że jeśli to będzie możliwe chciałabym karmić piersią. O zaletach nie muszę chyba pisać gdyż informacji na ten temat sporo. Również ja, jako świadoma mama zapoznawałam się z nimi.
Szczerze mówiąc jadąc do porodu sądziłam, że karmienie to naturalna sprawa, dziecko przecież od samego początku ma wykształcony odruch ssania, no a podanie piersi - co w tym może być takiego trudnego? Rzeczywistość okazała się trochę bardziej skomplikowana. Dostajesz na ręce dziecko, i masz je nakarmić, a zaledwie zdążyłaś sobie przyswoić informację, że to wijące się maleństwo jest twoim skarbuszkiem, którego nosiłaś pod sercem dziewięć miesięcy. Maluch jest niecierpliwy i chce jeść, a ty nie bardzo wiesz jak się do tego zabrać. Generalnie położna powinna powiedzieć i pokazać jak sobie radzić z karmieniem, jeśli nie to poproś o to. Nie wstydź się, że sobie nie radzisz, z całą pewnością nie jesteś jedyna w takiej sytuacji, a jeśli zostaniesz z problemem sama, to tylko spowoduje u Ciebie jeszcze większą frustrację co z całą pewnością nie jest pomocne w tej sytuacji. Coraz więcej szpitali zatrudnia położne specjalizujące się w laktacji. Możesz to sprawdzić jeszcze przed porodem.
Ja z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że te pierwsze kilka dni bez odpowiedniego wsparcia mogą stać się koszmarem. Dziecko płakało, ponieważ chciało jeść, ja nie potrafiłam podać piersi, mały denerwował się coraz bardziej i na końcu ja płakałam razem z nim z bezsilności. Byłam już tak zdesperowana, że chciałam już zrezygnować z karmienia piersią i przejść na mleko modyfikowane, kilka razy zresztą w szpitalu poprosiłam o mieszankę, aby mały najadł się i zasnął.
Teraz, po swoich doświadczeniach wiem, że bez względu na rozmiar piersi, karmienie nie jest prostą sprawą. Jedną z przeszkód na jakie możesz się natknąć to kształt brodawek. Ja właśnie z tym miałam największy problem, gdyż jedną brodawkę mam zapadniętą, a drugą bardzo małą - to bardzo utrudnia podanie piersi i najlepszym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w nakładki sylikonowe. Kosztują niewiele, a naprawdę potrafią zdziałać cuda. Dopiero jak mąż przywiózł mi je do szpitala, mogłam zacząć cieszyć się chwilami bliskości z maluchem, a i on wreszcie mógł się najeść. Jeszcze tego samego dnia reszta dziewczyn leżących na mojej sali zaopatrzyła się w nakładki, gdyż rewelacyjnie sprawdzają się jeśli masz poranione brodawki (a na poranienie wcale nie trzeba długo czekać, to czasami kwestia jednego dnia), a ponadto maluchowi jest znacznie łatwiej chwycić i ssać, gdyż nakładka ma kształt smoczka, więc jeśli nie masz wprawy z karmieniem przy pierwszym dziecku zakup nakładek potraktuj priorytetowo:)
Do szpitala również warto zabrać ze sobą laktator jeśli go już kupiłaś, gdyż może się zdarzyć, że w drugiej lub trzeciej dobie będziesz miała nawał pokarmu. Piersi stwardnieją i będą bolesne. Mimo bolesności przystawiaj malucha, wcześniej jednak aby i jemu było łatwiej ssać, wejdź pod ciepły prysznic i masując piersi postaraj się spuścić trochę pokarmu. Jeśli natomiast widzisz, że nie dasz rady z nawałem wypij herbatkę z szałwii, ale nie przesadzaj, ponieważ może ona całkowicie zahamować laktację.
Zasadniczą kwestią jest również dieta kobiety karmiącej, no i tu również zaczynają się schody. Rozmawiałam z kilkoma położnymi jeszcze w szpitalu i każda ma odmienne zdanie. Jedne twierdzą, że można jeść wszystko na co ma się ochotę, tylko należy zwrócić uwagę na ilość, inne absolutnie odrzucają większość produktów. Tu również należy zwrócić uwagę na podawane posiłki szpitalne, które nie wiedzieć czemu wcale nie idą w zgodzie z tymi zaleceniami. I tak na przykład podano nam zupę brokułowo-kalafiorową i nocka była z głowy dzieciaki prężyły się i płakały.
Ja sama nie do końca wiem jak to tak naprawdę z tym jedzeniem jest, pewnie dużo zależy od samego dziecka i wszystko jest indywidualną sprawą. Osobiście jestem bardzo ostrożna, na początek wolę zastosować się do większości ograniczeń i dopiero stopniowo wprowadzać nowe produkty. Szczerze mówiąc wolę mniej zjeść, a więcej pospać, a i maluszka mi żal żeby na nim testować wszystko na raz. Jedno jest pewne jeśli karmisz powinnaś pić bardzo dużo wody źródlanej.
Jeszcze jedną istotną kwestią w temacie karmienia jest to jak często karmić i jak długo trzymać przy piersi. Jeśli chodzi o pierwszy aspekt to mówi się, że nie rzadziej niż co trzy godziny, gdyż dziecko może się odwodnić i powinno się malucha wręcz wybudzać. Z własnego doświadczenia wiem, że malca nie zawsze można dobudzić i nie należy histeryzować z tego powodu jeśli raz czy drugi mu się tak zdarzy, a kolejne karmienia będą następowały regularnie lub częściej. Bardzo rzadko mówi się o tym, że dziecko można przekarmić nawet piersią.
Jeśli zauważysz, że maleństwo zaczyna się coraz częściej domagać piersi to zastanów się czy nie warto chwilę go uspakajać i przetrzymać. Noworodek jest w stanie jeść i jeść a później ulewać i znowu jeść, przeszłam kilka takich scen z moim synkiem, więc warto na to zwrócić uwagę. Długość trzymania przy piersi szacuje się na 15 do 20, ale i tu należy przyjąć pewną elastyczność, gdyż dziecko ssąc intensywnie jest w stanie najeść się i w 5 minut. Zbyt długie karmienie natomiast, przeradza się najczęściej w to, że maluch będzie traktował pierś jak smoczek.
W domu natomiast rewelacyjnie sprawdza się poduszka do karmienia typu rogal.
Jeśli jednak okaże się, że z jakichś powodów nie możesz karmić nie wpadaj w paranoję, to jeszcze nie koniec świata. Niestety istnieją jeszcze szpitale, które nie uznają matek nie karmiących piersią.