Drogie mamy, czy zdajecie sobie sprawę, że ubranka naszych pociech mogą być niebezpieczne? Zapytacie, ale czemu? W jaki sposób? Co może być groźnego u ubraniu?
Otóż fakty na temat produkcji ubranek są szokujące. Zgodnie z opublikowanym przez Komisję Europejską raportem, co dziesiąte ubranko zagraża zdrowiu dzieci, a ponadto 70% z nich to ubranka dla niemowląt! Szczerze mówiąc, kupując ubranka dla swojego dziecka, zawsze uważałam, że są one produkowane ze szczególną starannością i dbałością, ze względu na dobro małych i wrażliwych istotek, jakie je użytkują. Jak widać nic bardziej mylnego!
Staram się kupowac ubranka bawełniane, gdyż nie powodują podrażnień, nie wywołują alergii, są oddychające i miłe w dotyku. Na większości metek ze składem widnieje „100% bawełna”, jednak po przeprowadzonych kontrolach widać, że producenci często oszukują... Nagminnie dodawany jest poliester, wiskoza, nylon, które mogą powodować podrażnienia i odparzenia. Co więcej, badania wykazały, że bardzo często materiały zawierają szkodliwe substancje takie jak formaldehyd, którego przekroczona wartość może skutkować problemami alergicznymi i neurologicznymi, a także inne aldehydy, które mogą mieć potencjalnie działanie rakotwórcze! Również nieodpowiednie barwniki mogą okazać się kancerogenne. W odzieży trafiają się także metale ciężkie. Do tych najczęściej wykrywanych należą: nikiel i ołów. Raport pokazał, że wymagań nie spełniały między innymi nadruki na koszulkach zawierające ołów oraz metalowe nity spódniczek zawierające nikiel. W najgorszej sytuacji są mali alergicy oraz dzieci z atopowym zapaleniem skóry, dla których kontakt z niebezpiecznymi substancjami może skończyć się nasileniem objawów chorobowych, a w konsekwencji bólem i nieprzyjemnym leczeniem.
Właściwie, dlaczego tak się dzieje? Odpowiedz nasuwa się sama. Jeżeli niewiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Producenci, chcąc zaoszczędzić wybierają tańsze surowce bez jakichkolwiek atestów czy kontroli jakości. Również miejsca produkcji pozostawiają wiele do życzenia, często nie spełniając wymaganych norm…
W sklepach nagminnie spotykam prześliczne wdzianka ze ściągaczami, sznurkami, troczkami, guziczkami, kokardkami, cekinami, bąbelkami, wystającymi ozdobami, które z chęcią zostaną oderwane, zjedzone lub wsadzone do nosa, czy ucha przez ciekawskie dzieci. W najgorszym wypadku może skończyć się to zakrztuszeniem czy uduszeniem. Życie pokazuje, że dziecięca wyobraźnia jest dużo bardziej rozwinięta, niż producentów ubrań…
Drogie mamy, w trosce o swoje największe skarby pozostaje nam bacznie przyglądać się kupowanym ubrankom, ich składowi i wykonaniu. Należy zwracać uwagę czy ubrania są właściwie oznakowane. Powinny mieć dołączoną informację o nazwie produktu, producenta oraz składzie surowcowym. Osobiście polecam kupowanie ubranek sprawdzonych, znanych marek, które dbają o bezpieczeństwo maluchów (ja często wolę kupić używane markowe ubranko, niż nowe niewiadomo, jakiego pochodzenia), lub mniejszych producentów, którzy posiadają atesty i certyfikaty dla używanych do produkcji tkanin.