Chciałabym podzielić się z Wami swoją „przygodą” z chorobą Hashimoto. 8 miesięcy temu urodziłam synka, podczas ciąży nie miałam żadnych objawów choroby, robiłam także badania w tym kierunku polegające na sprawdzeniu poziomu TSH. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek nieprawidłowości.
W grudniu urodziłam. Zaczęłam karmić piersią, brałam jednocześnie witaminy wspomagające karmiące matki i czułam się dobrze. Okres połogu minął, a 4 miesiące po urodzeniu dostałam miesiączkę. Zdziwiłam się, bo ciągle karmiłam synka regularnie, również kilka razy w nocy. Przy okazji okresy były bardzo obfite i bolesne. Przypisywałam to niedawnemu porodowi i tłumaczyłam sobie, że niedługo pewnie wszystko się unormuje.
Również zaparcia, wypadające włosy i przesuszoną skórę (typowe objawy przy niedoczynności) usprawiedliwiałam faktem, że karmię piersią. Tym bardziej, że ginekolog, u którego byłam po zakończeniu połogu zapewniał mnie, że takie objawy są typowe dla kobiet, które niedawno urodziły i karmią. Dolegliwości nie ustępowały mimo, że minęło pół roku od porodu więc postanowiłam wybrać się do lekarza ogólnego. Ten skierował mnie na szereg badań. Po kilku dniach niczego nieświadoma udałam się po ich odbiór i od razu weszłam do gabinetu Pani doktor. Wszystko było w porządku, poza poziomem hormonu TSH (tyreotropiny). Wynosił on bowiem 27. Zakres normy TSH wynosi natomiast 0,4–4,0 mU/l. Może się on różnić w zależności od metody pomiaru stosowanej w danym laboratorium. Od razu dostałam skierowanie do endokrynologa oraz polecenie, aby przed wizytą sprawdzić jeszcze poziom FT3 i FT4. Wkrótce usłyszałam diagnozę – niedoczynność tarczycy oraz choroba Hashimoto (potwierdzona po badaniu USG tarczycy).
Lekarz przepisał mi euthyrox oraz doradził, aby odstawić synka od piersi gdyż lek, który miałm zacząć przyjmowąć mógłby mu zaszkodzić. Dodatkowo pouczył, że mam zapomnieć o kolejnym zajściu w ciążę, aż do odwołania. Jednak nie wytłumaczył mi kiedy miałoby nastąpić to „odwołanie” oraz od czego to zależy.
Tego dnia wykupiłam leki i po raz ostatni nakarmiłam synka moim mlekiem. Po miesiącu przyjmowania leku udałam się do lekarza ponownie, oczywiście wcześniej robiąc ponownie badania krwi. TSH spadło do poziomu 6 (więc było dużo lepiej, choć jeszcze nie idealnie). Bardzo zatrwożył mnie jednak wynik Anty-TPO (przeciwciała przeciwko peroksydacie tarczycowej). Wysoki poziom tych przeciwciał może, choć nie zawsze musi, świadczyć o chorobie Hashimoto. U mnie wynosił on 750!, przy normie maksymalnej ok 9. Lekarz doradził, że możliwe będzie włączenie sterydów aby ten wynik obniżyć. Zaznaczył przy tym, że przy takim leczeniu z pewnością przytyję nawet 20kg. Było to dla mnie nie do przyjęcia. Przy okazji zaczęłam rozmawiać ze znajomymi koleżankami o tej przypadłości. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wiele z nich ma niedoczynność tarczycy i biorąc Euthyrox wcale nie rezygnowały z karmienia piersią!
Uznałam więc, że wybiorę się do innego endokrynologa, znanego i cenionego w Łodzi lekarza, ordynatora w jednym z łódzkich szpitali i specjalisty od chorób tarczycy. Udało mi się dostać do niego na następny dzień, mimo że nie miał wolnych terminów to zgodził się mnie przyjąć na moją wielką prośbę. Potwierdził, że cierpię na niedoczynność oraz na Hashimoto, jednak uznał że odstawienie synka od piersi to był duży błąd. Dodał też, że absolutnie nie ma konieczności wprowadzania leczenia sterydowego, gdyż poziom Anty-TPO jest zawsze zawyżony przy chorobie Hashimoto. Można spróbować obniżyć bo lekami przeciwzapalnymi, jednak nie ma potrzeby aby zażywać sterydy. Lekarz powiedział, że najważniejsze jest aby uregulować poziom TSH. Okazało się, że wiele kobiet przy tego typu chorobie zachodzi w ciążę, rodzi zdrowe dzieci oraz karmi bez problemów. Ja niestety, z powodu wyboru złego lekarza, zdecydowałam się na odstawienie dziecka od piersi:( Choć wcale nie musiałam tego robić. Do dziś mam ochotę pojechać do tego lekarza i zapytać go na jakiej podstawie zalecił mi takie kroki.
Oczywiście fakt, że mam chorą tarczycę wskazuje, że już do końca życia będę musiała kontrolować stężenie hormonów i zażywać leki. Jednak, jeśli poziom jest stabilny i kobieta pozostaje pod opieką ODPOWIEDNIEGO I RZETELNEGO lekarza, może bez problemu zajść w ciążę, urodzić i karmić tak długo jak będzie chciała.
Drogie Mamy, opisałam moją historię ku przestrodze, może którejś z Was ona pomoże. Pamiętajcie, by wybierać dobrych i polecanych lekarzy, nie jakichś prywatnych i niedouczonych „fachowców”, którzy siedzą w gabinetach tylko po to, aby zarobić, a nie pomóc choremu człowiekowi.
Z pewnością po urodzeniu drugiego dziecka (bo planujemy z mężem mieć jeszcze jedno) nie będę rezygnować z karmienia. I Wy też tego nie róbcie, bo to nie jest konieczne. I pamiętajcie, że objawy, które są typowe dla kobiet po ciąży i karmiących, mogą wskazywać na różne choroby, między innymi właśnie chorobę Hashimoto bądź niedoczynność tarczycy, tak jak to było w moim przypadku.