Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o moim przygotowaniu do porodu, ale nie psychicznym czy też kolekcjonowaniu wyprawki dla dziecka, bo o tym już bardzo wiele powiedziano na tym forum. Ja chciałabym się skupić na przygotowaniu do porodu z kosmetycznego punktu widzenia.
Otóż zawsze dbałam o higienę i depilację miejsc intymnych, nie inaczej jest też w ciąży. Gdy na liście rzeczy potrzebnych dla mnie i dla dziecka, którą otrzymałam od szpitala, w którym mam zamiar rodzić zobaczyłam maszynkę do golenia - w nawiasie dostałam rekomendację do samodzielnej depilacji okolic bikini przed porodem - nie przeczuwałam nadchodzących kłopotów. Brzuszek jeszcze nie do końca przesłaniał mi świat i byłam pewna, że z takim wymogiem na pewno dam sobie radę. No w końcu zawsze sobie dawałam. Otóż sprawa się zmieniła w 9 miesiącu, gdy mój brzuszek przesłonił mi to i owo, więc o depilatorze nie było mowy, a z maszynki marna pociecha, gdyż nigdy nie wiadomo czy efekt utrzyma się do porodu, a taką depilację trzeba bardzo często powtarzać. Postanowiłam wybrać się do kosmetyczki na depilację brazylijską.
Jako, że był to mój pierwszy raz obawiałam się bólu i ogólnie tego co mnie czeka. Gdy zadzwoniłam się umówić na wizytę najpierw zapytałam czy ciąża nie jest przeciwskazaniem. Pani kosmetyczka zapewniła mnie, że nie. Sprawa niestety okazała się trochę skompilowana, gdy stawiłam się w gabinecie i okazało się, że jestem w bardzo zaawansowanej ciąży (38 tydzień). Pani kosmetyczka powiedziała mi, że depilacja wywołuje skurcze macicy, a to jak wiemy może się skończyć porodem. Po krótkiej rozmowie doszłyśmy do wniosku, że spróbujemy, a jak tylko coś zacznie się dziać to przerwiemy. Ból okazał się naprawdę do zniesienia, a sam zabieg trwał około 40 minut. Efekt na prawdę super, no i mam pewność, że utrzyma się do porodu.
Czy w Waszych szpitalach też wymagali takiego przygotowania do porodu?