Ostatnio rozmawiałam z jedną załamaną "ciężarówką” i postanowiłam, że podzielę się z Wami jej zmartwieniem. Obie czekałyśmy na ciążę, później cieszyłyśmy się z dwóch kreseczek, aż tu nagle wszystko zaczyna się zmieniać - rośniemy.
Jesteśmy świadome zmian, które nadejdą w naszym organizmie i z każdym dniem powiększający się brzuszek powoduje u nas coraz to szerszy uśmiech na twarzy, ale... No właśnie, każda z nas chce być piękna "mimo wszystko". Wymieniamy garderobę, biegamy do drogerii po ciążowe specyfiki, smarujemy się nimi, ale nasza skóra i tak mówi nie wygląda jakbyśmy chciały.
Pierwsza kreseczka na ciele jeszcze nas nie przeraża, ale z każdą kolejną zaczynamy się zastanawiać jak to będzie później. Dodatkowo mało pomocne w takich sytuacjach okazują się „życzliwe” koleżanki czy członkinie naszych rodzin, które niby przez przypadek, ale jednak mówią nam, że je to wszystko ominęło. Niby mimochodem „życzliwe” wspominają ,że nie znają pojęcia rozstępy żylaki, zaś rozmiar 42 to dla nich jakaś niewyobrażalna liczba. Cóż, kochamy nasze dzidzie i bardzo ich wyczekujemy, ale trochę zazdrościmy patrząc na to, jak bardzo się zmieniamy, a inni nie. Po porodzie chcemy bowiem nadal zachować swoją atrakcyjność.
Długo rozmawiałam z koleżanką i doradziłam jej, by przestała się smucić. Każda z nas jest inna, każda ma odmienne predyspozycje fizjologiczne. Co ma więc robić? W miarę możliwości sporo spacerować na świeżym powietrzu, dbać o regularność i zróżnicowanie posiłków (min 5 porcji, w tym sporo warzyw i owoców), nawadniać organizm wodą mineralną, niegazowaną i smarować, smarować i jeszcze raz się smarować.
A jeśli i to nie poskutkuje? - to trudno. Dla naszych pociech oraz kochających nas mężów/partnerów i tak jesteśmy piękne i takie pozostaniemy nawet wtedy, gdy zostaną nam na ciele jakieś drobne pamiątki z okresu ciąży. Nie płaczmy i nie lamentujmy, nie słuchajmy innych, które przez te cudowne 9 miesięcy przechodziły w łaskawy sposób bez dolegliwości i „produktów ubocznych” ciążowej radości. Każdą zaś nowopowstałą na naszym ciele kreseczkę, nośmy z dumą i traktujmy ją jako bliznę ze zwycięskiej walki o zdrowy rozwój naszego kochanego maleństwa!